W środę sytuację na Cyprze z niepokojem obserwowały giełdy, politycy, a nawet Europejski Bank Centralny, który jeszcze we wtorek zakładał, że próby rozwiązania kryzysu bankowego na wyspie nie spowodują paniki i runu na banki. Teraz taka reakcja nie wydaje się już nieprawdopodobna.
Niektórzy eksperci obawiają się wręcz, że na wyspie wybuchną zamieszki, tak jak w Argentynie w 2002 roku - pisze "Le Figaro". Rząd argentyński zbankrutował wówczas, przestał spłacać odsetki od zagranicznych pożyczek, a peso zostało zdewaluowane i straciło 70 proc.
Cypr usiłuje znaleźć środki pozwalające na zebranie blisko 6 mld euro, co jest warunkiem koniecznym do uzyskania pomocy od zagranicznych kredytodawców. Bez ich interwencji cypryjskim bankom grozi upadek, a ponieważ sektor finansowy wyspy jest najważniejszą gałęzią gospodarki i w okresie bankowego boomu stał się ośmiokrotnie większy niż PKB kraju, Nikozja nie jest w stanie sama uratować go przed bankructwem.
Teraz Europejczycy boją się, że sytuacja na Cyprze podważy i tak już nadwątlone zaufanie do strefy euro i spowoduje ucieczkę kapitałów zainwestowanych w UE przez wielkie fundusze emerytalne i powiernicze do bezpieczniejszych zakątków świata. Gdyby zaś doszło do niewypłacalności banków, czyli de facto bankructwa kraju, Cypr mógłby zostać zmuszony do wyjścia ze strefy euro. Nie jest to duża gospodarka, więc skutki ekonomiczne byłyby do opanowania, choć mogłoby to wypłoszyć inwestorów, ale polityczne implikacje takiego rozwiązania są niebezpieczne.
Uniknięcie bankructwa kraju dzięki pomocy Rosji, która już teraz jest ważnym wierzycielem Cypru, również niepokoi UE. Cypryjski minister finansów Michalis Sarris zabiega o pomoc Moskwy, prosząc między innymi o odroczenie na pięć lat spłaty 2,5 mld euro kredytu oraz o nową pożyczkę w wysokości kilku mld dol. W zamian oferuje udziały w bankach i projektach energetycznych. Kreml daje do zrozumienia, że warunkiem jest uzgadnianie z nim planów UE mających na celu ratowanie Cypru.
Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ostrzegł w środę przed skutkami zgody UE na to, by Rosja uratowała Cypr, co może grozić przekształceniem wyspy w wasala Kremla. "Rosyjskie pieniądze leżałyby w cypryjskich bankach, Gazprom kontrolowałby bogate złoża gazu u wybrzeża Cypru, rosyjska armia dostałaby bazę wojskową na wyspie jako rekompensatę za utraconą bazę morską w Syrii" - pisze gazeta.
Inwestorów niepokoi to, że sytuacja na Cyprze dowodzi, że Europa nie radzi sobie z kryzysem. UE brnie "od akcji ratunkowej do akcji ratunkowej, od +greckiego wyjątku+ po +hiperwyjątkowy przypadek+ Cypru, jak określa go Pałac Elizejski" - pisze "Le Figaro". "UE zagmatwała kompletnie reguły gry, na które zwracają uwagę inwestorzy. Gdy upadnie bank, nikt już nie będzie wiedział, kto za to zapłaci i w jakiej kolejności - akcjonariusze, bankierzy, podatnicy czy klienci" - dodaje "Le Figaro". Przypomina, że amerykańska korporacja już w poniedziałek wysłała swym pracownikom instrukcje mailowe na wypadek pogorszenia się sytuacji na Cyprze: "zapewnić bezpieczeństwo depozytom tej firmy ulokowanym w Europie, czyli - ewentualnie - przesunąć je gdzieś indziej".
Rząd Cypru musi działać szybko - ostrzega "The Economist". Gdy banki zostaną otwarte, "mieszkańcy wyspy przesuną swe oszczędności do bezpiecznych skrytek depozytowych i pod materace. Właściciele zagranicznych firm na Cyprze (...) przetransferują fundusze do miejsc, gdzie obowiązuje bardziej stabilny system prawny".
Sytuacja Cypru jest tym groźniejsza, że szef EBC Mario Draghi "postanowił tym razem użyć siły" - pisze "Le Figaro". "EBC sięgnął po swą broń perswazji nuklearnej: blokadę monetarną. Ostrzegł, że nie zapewni płynności cypryjskim bankom, które stały się niewypłacalne".
"Nigdy jeszcze EBC nie posłużył się taką groźbą" - podkreśla dziennik.
"New York Times" zwraca uwagę na reakcje giełdy: "Niepokój o losy Cypru oraz obawy przed ewentualnym zakażeniem innych części Europy zmniejszyły apetyt inwestorów na ryzyko". Eskalacja cypryjskiego kryzysu może sprawić, że kraj wypadnie ze strefy euro, co spowoduje trudny do przewidzenia chaos - pisze "NYT", powołując się na źródła zbliżone do EBC.
By uniknąć runu na banki, rząd Cypru zamknął je do wtorku. Jeśli sytuacja będzie się przedłużać, cypryjskie firmy - między innymi lotnicze - nie zapłacą rachunków, na przykład za paliwo lotnicze, ponieważ nie będą mogły dokonywać przelewów za granicę. "Blokada monetarna może bardzo szybko zmienić się w blokadę ekonomiczną. W UE nigdy czegoś takiego nie widziano!" - podkreśla "Le Figaro".
Odkąd parlament odrzucił plan pozyskania pieniędzy poprzez opodatkowanie depozytów bankowych, rząd Cypru rozważa inny sposób: nacjonalizację funduszy emerytalnych oraz "awaryjną emisję obligacji zabezpieczonych przyszłymi dochodami w eksploatacji podmorskich złóż gazu" - pisze "Financial Times". Ale pompowanie gazu zacznie się najwcześniej w 2019 roku, Cypryjczycy mogą nie mieć zaufania do rządowych papierów dłużnych, a zagraniczni pożyczkodawcy mogą się po prostu nie zgodzić na ten plan - ostrzega brytyjski dziennik.
Według AFP na wyspie możliwe są teraz wszystkie scenariusze - od przyjęcia zmodyfikowanego planu ratunkowego, który zadowoli wszystkie strony, po bankructwo wyspy.
Implikacje polityczne niewypłacalności Cypru - na przykład umocnienie i tak już znaczących wpływów Rosji na wyspie - są jednak tak poważne, że można zakładać, iż UE złagodzi warunki, jakimi obwarowany jest pakiet ratunkowy dla Nikozji, a Cypr zostanie wprawdzie zmuszony do restrukturyzacji sektora bankowego, ale za to - jako kolejny "wyjątek" w UE - otrzyma pełny pakiet ratunkowy, który zapobiegnie jego bankructwu.
fit/ mc/