Od początku pandemii koronawirusa temat postępowania z korespondencją, aktami papierem pojawiał w - krótko mówiąc - "papierem", pojawiał się kontekście pracy sądów czy prokuratur. Prezesi sądów w swoich zarządzeniach podnosili zresztą konieczność ograniczenia obrotu dokumentami, wskazując, że z opinii naukowców wynika, iż koronawirus utrzymuje się na papierze i poprzez papier może być przekazywany dalej. Choć z podobnym problemem zaczynają borykać się szkoły, podejście nauczycieli jest różne.

 

Czytaj: Połowa uczniów w domu, a nauka tylko stacjonarna>>

 

Papier na kwarantannie

W niektórych placówkach - m.in. sądach - wprowadzono choćby  specjalne lampy do dezynfekcji papieru, w innych obowiązkową "kwarantannę" korespondencji - 24 godzinną. Pojawiły się też urny na podania i wytyczne, by osoby odbierające korespondencje były zabezpieczone w środki ochrony osobistej - nie tylko maski, ale też rękawiczki. 

 

 

 

Problem zaczyna pojawiać się również w szkołach. - Razem z koleżankami, które uczą w klasach I-III zdecydowałyśmy, że nie będziemy robić dzieciom testów. Nie ma jednolitego zarządzenia w tym zakresie, ale skoro wirus się roznosi, konieczna jest dezynfekcja choćby powierzchni dotykanych przez dzieci, a dzieci w klasie nie mają zasłoniętych ust i nosa, to ryzyko, że po zebraniu ok. 30 kartek testu przeniosę coś dalej, jest duże - mówi nam nauczycielka ze szkoły na warszawskiej Woli. 

Praktyka jest jednak różna, bo są też szkoły, gdzie testów jest obecnie w nadmiarze. - W naszej dzieci od samego początku piszą testy sprawdzające wiedzę z okresu zamknięcia szkół. Wydaje się to dość nieodpowiedzialne, tym bardziej, że podczas zdalnej pracy testy były przeprowadzane, a coraz więcej uczniów jest chorych - mówi matka 10-latka z Mokotowa. 

- Nie dajmy się zwariować - dzieci i tak są nie do upilnowania. Wiele z nich nie ma maseczek, z różnych powodów - bo zapomnieli, bo rodzice w nie nie wierzą i powołują się na konstytucję. W takiej sytuacji nie warto analizować czy kartkówki stanowią zagrożenie - mówi nauczycielka historii z podstawówki i przyznaje, że sama przeprowadziła już jej w większości klas. 

Czytaj: Bez maseczek i kombinezonów - prokuratorzy też boją się koronawirusa>>

 

Nie tylko papier - kreda też zagraża 

Problem zresztą jest znaczenie szerszy i dotyka również innych obszarów codziennej działalności szkół. Bo poza papierem, nauczyciele boją się też dotykać choćby przyborów klasowych czy kredy. 

- W naszej szkole zasada jest taka, że staramy się nie wywoływać uczniów do tablicy. I to zarówno dla naszego bezpieczeństwa, jak i ze względu na to, że ileś osób dotykałoby jednej kredy. Generalnie kreda ma być dla nauczyciela. Z drugiej strony, ostatnio w pokoju nauczycielskim analizowaliśmy czy nie kupić specjalnych chwytników do kred. Bo skąd wiemy, że nauczyciel, który wcześniej miał lekcje i dotykał kredy, nie jest chory. Ostatecznie zaproponowano podpisywanie "swoich" pudełek z kredą - mówi nauczycielka z Ursynowa.  

Potwierdzają to zresztą rodzice dzieci z innych szkół. - Polonistka starszej córki zapowiedziała, że będzie głównie dyktować, by ograniczyć pisanie kredą. U młodszej podnoszona była również kwestia przyborów klasowych. Od lat jest tak, że na początku roku zamawia się duży zestaw dla młodszych dzieci, żeby nie nosiły swoich własnych kredek, pisaków, nożyczek. Teraz oczywiście tak nie będzie, natomiast blisko pół godziny w czasie zebrania trwała analiza czy dzieciom wolno pożyczać nożyczki z klasowych zapasów, a jeśli tak, to czy nauczycielka powinna je za każdym razem dezynfekować. Ustalono, że będzie dezynfekować - mówi matka  dwunasto- i ośmiolatki. 

 

Małgorzata Dutka-Mucha, Krzysztof Gawroński, Beata Wawrzyńczak-Jędryka

Sprawdź  

Cena promocyjna: 31.2 zł

|

Cena regularna: 39 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Nie ma wytycznych dotyczących sprawdzianów 

Stacjonarne nauczanie nie oznacza, że nauczyciel musi przeprowadzać kartkówki w tradycyjny sposób – to on decyduje, jak będzie monitorował postępy uczniów – kluczowe jest to, by oni o tych zasadach wiedzieli. Jak zauważa Maciej Sokołowski, radca prawny specjalizujący się w prawie oświatowym, MEN czy GIS nie przewidują w swoich zaleceniach i przepisach kwarantanny dokumentów czy zasad postępowania z papierowymi sprawdzianami. Zgodnie z zaleceniami uczeń powinien jedynie posiadać własne przybory i podręczniki. 

- Przeprowadzanie przez nauczycieli sprawdzianów i tzw. kartkówek odbywa się w ramach bieżącego oceniania postępów ucznia – tłumaczy Maciej Sokołowski. - Poszczególne szkoły posiadają względną swobodę w określaniu form oceniania ucznia, gdyż zgodnie z przepisami oświatowymi szczegółowe warunki i sposób oceniania wewnątrzszkolnego uczniów mają być przewidziane w statucie szkoły. Sprawą każdej szkoły jest zatem mniej lub bardziej precyzyjne określenie w jaki sposób i w jakiej formie przeprowadzać klasówki, przy pomocy jakich akcesoriów, a także w jaki sposób ma się odbywać obieg papierowych sprawdzianów – podkreśla. 

Czytaj: Maseczki na sali rozpraw - w sądach, jak w społeczeństwie, poglądy różne>> 

Decyduje nauczyciel i statut szkoły 

- Całkowite wyeliminowanie obiegu papieru w tradycyjnym, stacjonarnym nauczaniu jest niemożliwe – uważa Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – W tym roku oczywiście będzie mniejszy. Wielu nauczycieli podziela obawy rodziców, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo kartkówek, więc ograniczą ich liczbę, stawiając na ustną formę sprawdzania wiedzy. To nauczyciel decyduje o tym, jak będzie wyglądać przedmiotowy system oceniania, musi go tylko przedstawić uczniom tak, by wiedzieli, na jakich zasadach będzie się to odbywać. Często zresztą angażuje się ich w proces ustalania zasad, dzięki temu uznają go za bardziej sprawiedliwy i chętniej się do tego tego dostosowują - tłumaczy.

 

 

 

Dodaje, że wielu nauczycieli kreatywnie korzysta w tym celu z technologii – prosząc o przysyłanie prac e-mailem lub SMS-em. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by dzieci sprawdziany pisały na komputerze, tak było w czasie zdalnej pracy i tak od zawsze wyglądało to na lekcjach informatyki. Nauczyciele czerpią z zasobów sieci, w czasie epidemii korzystali z aplikacji testujących, często bazujących na zasadzie „sprawdź się”,  nauczyciel dostaje wtedy informację jak uczeń sobie poradził. Narzędzia te potrafią też zbierać wyniki klasy na jednym ekranie.

- Nie ma też przeszkód, aby w szkole wprowadzić zasadę, że uczeń np. musi korzystać na sprawdzianach z zabezpieczonego papieru przygotowywanego, podawanego i odbieranego bezpośrednio przez nauczyciela - mówi radca prawny Maciej Sokołowski. Podkreśla, dopuszczalne jest np. wyłączenie możliwości przeprowadzania pisemnych sprawdzianów ostatnio przerabianych partii materiału (kartkówek) czy ograniczenie liczby regularnych sprawdzianów w ciągu semestru. Aby ograniczenia obowiązywały w całej szkole wymagana jest oczywiście w tym zakresie zmiana statutu szkoły przez radę szkoły lub radę pedagogiczną.