- Zaproponowałam podział na grupy na przedmiotach, które sprawiają uczniom zazwyczaj problemy, jak chemia, biologia. Mam w klasach po 31 dzieci. Samorząd uciął dyskusję. Nie obchodzą ich sukcesy dzieci, liczą tylko pieniądze - mówi "GW" dyrektorka jednej z legnickich szkół.
Urzędnicy z Warszawy nakazali podstawówkom organizować od września minimum 26-osobowe klasy, górnego pułapu nie określili. To znaczy, że dyrektorzy mają zbierać w jednej klasie jak najwięcej dzieci.
Inne podejście przyjął Poznań. Liczba uczniów w jednej klasie szkoły podsawowej nie może tam przekraczać 24 osób, a w gimnazjum 26. Ograniczenia dotyczące liczebności pierwszych klas podstawówki wprowadzić chce także rząd w nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Po zmianach klasy te nie będą mogły liczyć więcej niż 25 uczniów. Więcej>>
Mimo niżu dzieci uczą się w przepełnionych klasach
Samorządy oszczędzają na liczbie klas - tłumaczy Gazeta Wyborcza tendencję do do powiększania liczby dzieci w klasach. Rodzice i nauczyciele nie kryją swojego niezadowolenia.