O społecznych kosztach wypadków przy pracy dyskutowano w piątek w Sejmie na posiedzeniu Rady Ochrony Pracy. Jak wynika z opracowania przygotowanego przez ZUS, w 2012 r. Zakład wydał na świadczenia powypadkowe 5 mld 211 mln zł, co stanowiło 3 proc. jego wydatków na świadczenia pieniężne. Z roku na rok kwoty wydawane na świadczenia związane z wypadkami przy pracy i chorobami zawodowymi rosną: w 2009 r. było to 4,95 mld zł, w 2010 r. - 5,07 mld zł, a w 2011 r. - 5,12 mld zł.
Dwie trzecie wypłacanych przez ZUS świadczeń związanych z wypadkami przy pracy stanowią renty z tytułu niezdolności do pracy (w 2012 r. - 3,55 mld zł; przeciętnie każdego miesiąca pobierało je ponad 204 tys. osób). Pozostałe wydatki to głównie renty rodzinne (684 mln zł dla 24,1 tys. osób), zasiłki chorobowe (537 mln zł), jednorazowe odszkodowania (330 mln zł dla 78,4 tys. osób) i świadczenia rehabilitacyjne (103 mln zł).
Jak podała Państwowa Inspekcja Pracy, powołując się na wstępne dane GUS, w 2012 r. w wypadkach przy pracy poszkodowanych zostało 91 tys. osób, z czego 602 - ciężko, a 348 zginęło. W ub.r. po raz pierwszy od kilku lat odnotowano spadek liczby poszkodowanych, w latach 2009-2011 liczba ofiar systematycznie wzrastała - z 87 tys. do ponad 97 tys.
W 2012 r. PIP zbadała 1826 wypadków, w których poszkodowanych zostało 2130 osób, z czego zginęło 332, a 724 zostało ciężko rannych. Według ustaleń inspektorów pracy 48 proc. wypadków było spowodowanych przyczynami ludzkimi, 41 proc. - organizacyjnymi, a 11 proc. - technicznymi. "Wśród przyczyn wypadków nadal dominują przyczyny ludzkie, polegające m.in. na nieprawidłowym zachowaniu pracownika, lekceważeniu zagrożenia, nieużywaniu sprzętu ochronnego czy nieznajomości zagrożenia" - powiedziała w piątek główna inspektor pracy Iwona Hickiewicz.
Jak szacuje Centralny Instytut Ochrony Pracy, całkowite społeczne koszty wypadków przy pracy zarejestrowanych w GUS w 2011 r. wyniosły ok. 2,4 mld zł, z czego 76 proc. poniosło społeczeństwo, 13 proc. - osoby poszkodowane i ich rodziny, a 11 proc. - przedsiębiorcy. Przeciętny koszt wypadku śmiertelnego to 79,5 tys. zł, a wypadku powodującego trwałą niezdolność do pracy - 285,5 tys. zł. Jeżeli wypadek spowoduje czasową niezdolność do pracy, jego koszt waha się od 6,6 tys. zł (absencja do 14 dni) do 64,4 tys. zł (absencja powyżej 6 miesięcy).
Z opracowania przygotowanego przez instytut wynika, że na całkowite społeczne koszty wypadków przy pracy składają się: obniżenie lub utrata zarobków, koszty leczenia, leków i rehabilitacji, zasiłki, odszkodowania, renty, koszty straconego czasu pracy, płatności bieżące przedsiębiorców, utrata przez nich części przychodów oraz straty w majątku trwałym i obrotowym.
"Wydaje się, że wciąż, kiedy mówimy o wszystkich kwestiach dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy, kiedy mówimy o kosztach wypadków przy pracy, w odczuciu społecznym, myślimy głównie o kosztach ponoszonych bezpośrednio przez pracodawcę, przez pracownika lub jego rodzinę. Wydaje się, że wciąż brak jest tego wystarczającego przekonania społecznego o tym, że koszty wypadków przy pracy ponosimy wszyscy solidarnie" - powiedział w piątek wiceminister pracy Radosław Mleczko.
Z kolei przewodnicząca Rady Ochrony Pracy i posłanka PO Izabela Mrzygłocka oceniła, że mechanizmy rynku skłaniają pracodawców do liberalizacji niektórych unormowań prawa pracy. "Uelastycznienie prawa pracy w żadnym razie nie może wiązać się z obniżeniem standardu bezpieczeństwa pracy. Na to nie ma zgody" - zastrzegła.
W piątek Rada Ochrony Pracy zebrała się na uroczystej sesji z okazji przypadających 28 kwietnia Międzynarodowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy oraz Chorób Zawodowych - obchodzonego w Polsce po raz dziesiąty - oraz Światowego Dnia Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy.
Rada Ochrony Pracy, powoływana na czteroletnie kadencje przez marszałka Sejmu, nadzoruje warunki pracy i działania PIP, opiniuje też projekty aktów prawnych dotyczących ochrony pracy. W skład Rady wchodzi dziewięciu posłów i dwóch senatorów, a także przedstawiciele premiera, związków zawodowych, organizacji pracodawców i samorządu gospodarczego.