Jak pisze "Gazeta Wyborcza", debata rozgorzała wiosną, kiedy minister pracy Andrea Nahles (SPD) zapowiedziała wielką reformę emerytalną, jednocześnie zapewniając, że wiek emerytalny - który Niemcy już podwyższyli do 67 lat - nie ulegnie zmianie. Szczegółowy plan zmian ma zaprezentować już 29 listopada. To odważne posunięcie, bo wybory parlamentarne w Niemczech odbędą się we wrześniu 2017 roku. Otwieranie w takim momencie emerytalnej puszki Pandory jest co najmniej ryzykowne. Wszystko wskazuje więc na to, że kampanię wyborczą zdominuje walka o wiek emerytalny pomiędzy koalicjantami - CDU i SPD.
Jak pisze „Gazeta”, w emerytalnej puszce Pandory znajdują się dziesiątki analiz. I żadna nie jest optymistyczna, mimo że niemiecka gospodarka ma się znakomicie. Na koniec 2015 roku w ich kasie została nadwyżka w wysokości niemal 20 mld euro, w pierwszym kwartale 2016 roku niemieckie PKB wzrosło o 1,7 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, bezrobocie od lat wyłącznie spada. W czerwcu 2016 roku wynosiło zaledwie 4,2 proc. Pewne jest, że wysokość niemieckich emerytur będzie spadać. W jakim tempie? Zależy od decyzji w sprawie wieku emerytalnego.
Źródło: Gazeta Wyborcza / Autor: Adriana Rozwadowska
W Niemczech rusza debata o kolejnym podwyższeniu wieku emerytalnego
Niemcy obawiają się, że ich gospodarka - choć świetnie sobie radzi - nie udźwignie ciężaru emerytur. Dlatego dyskutują o kolejnym podniesieniu wieku emerytalnego. Na stole są trzy propozycje: do 69, 70, a nawet 73 lat.