Ustawę powołującą Radę Dialogu Społecznego uchwalił w lipcu Sejm, a 3 sierpnia ma podpisać prezydent. Rada zastąpi Trójstronną Komisję do Spraw Społeczno-Gospodarczych, która zawiesiła prace jesienią 2013 r. po tym, jak przedstawiciele związków zawodowych uznali, że dialog w Komisji jest pozorowany, a rząd nie bierze pod uwagę ich postulatów.
Czytaj: Rada Dialogu Społecznego w miejsce komisji trójstronnej>>>
Jednak zdaniem Jarosława Urbańskiego, socjologa, autora książki "Prekariat i nowa walka klas" i działacza Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza utworzenie nowej Rady nie poprawi funkcjonowania dialogu społecznego w Polsce.
"To tylko lifting, a zasadnicza formuła pozostaje bez zmian w zasadzie od 1993 r., gdy pod presją dużych protestów społecznych przyjmowano Pakt o Przedsiębiorstwie Państwowym, w oparciu o który powstała potem Komisja Trójstronna. Traktuję tę inicjatywę jako polityczny koniunkturalizm. O kryzysie w rozmowach pomiędzy pracownikami, związkami zawodowymi, pracodawcami i rządem mówi się od wielu lat i nie znaleziono czasu ani widziano sensu, żeby pochylić się nad tym problemem" - powiedział PAP Urbański.
Jego zdaniem, chociaż nowa ustawa doprecyzowuje niektóre kwestie, to nic zasadniczo nie zmieniła, toteż Rada będzie - podobnie jak Komisja - instytucją fasadową.
"To jest rozwiązanie z 1993 r., gdy funkcjonowało jeszcze dużo zakładów państwowych, mieliśmy zupełnie inną strukturę zatrudnienia i inną strukturę gospodarczą. Sposób wyłaniania reprezentacji zarówno do Komisji Trójstronnej, jak i do Wojewódzkich Komisji, był taki, że one nie reprezentowały całego spektrum grup pracowniczych. Uzwiązkowieniu podlegają przede wszystkim branże i zakłady należące do Skarbu Państwa oraz budżetówka. Moje badania nad funkcjonowaniem trzech Wojewódzkich Komisji Dialogu pokazują, że stanowiły one forum, na którym np. pracownicy służby zdrowia, nauczyciele czy policjanci mogli rozmawiać bezpośrednio z przedstawicielem władzy w terenie o swoich oczekiwaniach i zarobkach. Prywatni pracodawcy byli tam tylko dodatkiem. Dyskusji podlegały interesy ściśle branżowe, i to wybranych branż, a nie problemy całego świata pracy" - opisywał socjolog.
Tymczasem, jak mówił, w ciągu ostatnich kilkunastu lat dynamicznie zmieniła się nie tylko cała struktura zatrudnienia w Polsce, ale także struktura zakładów pracy i pracodawców, a tradycyjne związki zawodowe w swojej dotychczasowej organizacyjnej i prawnej postaci nie są w stanie zapewnić odpowiedniej reprezentacji świata pracy. Według Urbańskiego, w tej chwili zdecydowana większość, bo prawie 90 proc. pracowników najemnych nie jest uzwiązkowionych.
"A do tego dochodzą jeszcze rosnące rzesze tzw. samozatrudnionych. Trzeba też pamiętać, że nie wszystkie działające związki zawodowe będą reprezentowane w Radzie. Szacuję, że ok. 20-30 proc. uzwiązkowionych nie jest reprezentowanych w tym układzie. Zresztą sam pomysłodawca Paktu o Przedsiębiorstwie, Jacek Kuroń pod koniec życia ocenił to rozwiązanie jako porażkę" - dodał Urbański.
Według badacza, Komisji i jej następczyni, czyli Rady Dialogu bronią duże tradycyjne związki zawodowe, bo działalność w tych ciałach przysparza im legitymizacji.
"Jestem jednak jak najdalszy od krytykowania związków zawodowych i byłoby przesadą mówić, że w Komisji Trójstronnej reprezentują tylko swoich członków, bo mówią one też o kwestiach istotnych dla całego świata pracy. Ale można by zapytać, że skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego mimo tylu lat działania Komisji w Polsce nastąpiły tak niekorzystne dla pracowników zmiany?"- pytał retorycznie Urbański. Dodał, że dostrzegły to zresztą też same związki i ostatecznie widząc nieefektywność tzw. dialogu społecznego, zerwały rozmowy
"Ta formuła zdecydowanie się wyczerpała. I nie chodzi tu o dołączanie kolejnych podmiotów do Komisji czy Rady, bo to tylko uczyniłoby ją jeszcze bardziej nieefektywną. Trzeba stworzyć jakieś nowe mechanizmy porozumienia, bo wiadomo, że w naszym kraju są ostre konflikty, które grożą niekontrolowanymi wybuchami społecznymi. Dialog społeczny miał w zamierzeniach temu przecież zapobiegać, ale czy zawsze ma się do tego ograniczać?" - podsumował Urbański. (PAP)
mww/ jzi/