Zakaz konkurencji był zapisany w umowie, którą mężczyzna zawarł ze spółką działającą na rynku artykułów służących do druku wielkoformatowego.
Zakaz miał obowiązywać przez czas trwania umowy oraz rok po jej rozwiązaniu. Wynikało z niego, że mężczyzna nie może prowadzić działalności konkurencyjnej, m.in. nie może sprzedawać ploterów ani innych materiałów służących do druku wielkoformatowego. W razie naruszenia tego zakazu miał zapłacić karę umowną w wysokości dziesięciokrotności swojego wynagrodzenia.
Pomimo tego zakazu mężczyzna - po rozwiązaniu umowy ze spółką - szybko zatrudnił się w konkurencyjnej firmie.
Z tego powodu poprzednia firma wystąpiła do sądu o zasądzenie na jej rzecz kary umownej. Wygrała w obu instancjach.
Wówczas mężczyzna złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
W czwartek, podczas rozprawy w SN, pełnomocnik firmy mec. Mariusz Boruszek wskazywał, że do naruszenia zakazu konkurencji doszło z winy mężczyzny i było jego celowym działaniem. Sam bowiem wypowiedział umowę i zatrudnił się u konkurencji, zdając sobie sprawę z tego, że jest to dla niej ewidentnie korzystne - mówił Boruszek.
Sąd Najwyższy podzielił tę opinię (sygn. V CSK 30/13). Uznał - podobnie jak sądy obu instancji, a wbrew twierdzeniom mężczyzny - że jest dopuszczalne wprowadzenie zakazu konkurencji do umowy zawartej na podstawie kodeksu cywilnego, co wynika z zasady swobody umów.
"W okolicznościach tej sprawy oboje kontrahenci byli podmiotami gospodarczymi, dopuszczalny był więc szerszy zakres lojalności kontraktowej" - powiedziała sędzia Anna Owczarek, uzasadniając wyrok. Podkreśliła, że mężczyzna znał ceny, był zorientowany co do konkurencji, miał kontakty handlowe oraz wiedzę.