Ciężko zrozumieć sytuację, z jaką obecnie mamy miejsce. I to nie ze względu na rzekomo skomplikowane położenie pracodawców ani nawet faktyczną mizerną jakość ustawy o ochronie sygnalistów, jaką przygotowano w resorcie pracy. To co zadziwia najbardziej, to wzajemne i nieustające batalie prawników o interpretację drugorzędnych szczegółów ustawy, nie docierając w tych polemikach w ogóle do sedna tych nowych regulacji prawnych. A przecież jeśli ludzie zawodowo trudniący się prawem sami ze sobą nie potrafią już rozmawiać, to co ma powiedzieć „zwykły” obywatel obserwujący te batalie?

Czytaj również: Polska bez sygnalistów? Tak, to możliwe>>

 

Szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma 

Nie chcę oczywiście w tym króciutkim tekście tworzyć „teorii wszystkiego”, ani wyjaśniać wszelkich kwestii dotyczących sygnalistów, jakie bombardują nas dzisiaj z każdej strony. Takie wyjaśnienia musiałyby zająć zdecydowanie więcej czasu. A wiem co mówię, bo ponad pół roku zajęło mi pisanie książki na ten temat. Nie chcę również stawać w pozycji superarbitra, a już w szczególności nie chcę kogokolwiek obrazić. Każdy ma prawo interpretować przepisy, jak chce, choćby z naruszeniem elementarnych zasad wykładni. Ale uważam też, że publiczne zajmowanie stanowiska w sprawie, jeśli może to realnie wpłynąć na sposób postępowania osób, które zaufają autorytetowi wypowiadającego się, powinno odbywać się w sposób odpowiedzialny.

Tej odpowiedzialności za słowa w moim przekonaniu brakuje dzisiejszym dyskusjom prawnym, które niestety bardziej koncentrują się na terminie wprowadzenia procedury zgłoszeń wewnętrznych, jakby miało to decydujące znaczenie dla sprawy, zamiast na tym, po co nam te regulacje są w ogóle potrzebne.

Jeśli nie dostrzega się oczekiwanych skutków przepisów, a uważam, że zdecydowana większość znanych mi wypowiedzi takich skutków nie dostrzega, to zajmowane stanowiska, i co gorsza stanowiska jednoznacznie kategoryczne, są podręcznikowym wręcz przykładem „przecedzania komara a połykaniem wielbłąda” (Mt 23, 24).   

Zobacz procedury:

 

Działania następcze pracodawców i ich efekty

Tego, o czym się nie mówi w kontekście ochrony sygnalistów, to końcowy efekt prowadzonych przez pracodawców działań następczych w sprawie zgłoszeń. Działania podejmowane przez pracodawców, które ustawa określa właśnie mianem „działań następczych”, mają doprowadzić do wyeliminowania ze sposobu funkcjonowania danej organizacji zachowań społecznie niepożądanych czyli przeciwdziałanie naruszeniu prawa (art. 2 pkt 1 ustawy). Oczywiście ustawa nie odnosi się do wszystkich tego typu działań bezprawnych, ale tylko do tych najpoważniejszych ze społecznego punktu widzenia, które obejmuje zawarty w ustawie katalog naruszeń (art. 3 ust. 1 ustawy).

Wyeliminowanie tych społecznie niepożądanych praktyk ma prowadzić – zgodnie z motywem (47) dyrektywy – do promowania w organizacjach dobrej komunikacji i społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw, gdzie osoby dokonujące zgłoszenia postrzega się jako osoby istotnie przyczyniające się do samodzielnej naprawy i doskonałości w ramach organizacji” (angielska wersja dyrektywy używa terminu: „self-correction and excellence within the organisation”).

To właśnie na koncepcji „społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstwa” (CSR) oraz działań self-correction w ramach danej organizacji (które to „self-correction” nie dość fortunnie przetłumaczono na język polski jako „samodzielną naprawę”), zasadza się cały system przyjmowania i rozpatrywania zgłoszeń.

Jeśli zrozumiemy w końcu, że zgłoszenia sygnalistów mają pomóc firmom w przeprowadzeniu działań „autokorygujących” ich dotychczasowe naruszające przepisy prawa praktyki biznesowe (np. jeśli firma lekceważyła przepisy o ochronie środowiska, bezpieczeństwie produktów czy zdrowiu lub dobrostanu zwierząt), to wiele dzisiejszych „problemów”, przed jakimi rzekomo mają stać firmy, stanie się pozornych.

 


 

Podmiot prawny nie ma obowiązku… wyeliminowania naruszenia prawa

Zwróćmy uwagę, że jeśli chodzi o proceduralną stronę obsługi zgłoszeń sygnalistów, to ustawodawca przewidział sankcje prawne wyłącznie - podkreślę to jeszcze raz – wyłącznie w przypadku niewprowadzenia procedury zgłoszeń wewnętrznych (art. 58). Pomijam oczywiście sankcje za takie czyny bezprawne, jak ujawnienie tożsamości sygnalisty lub dopuszczenie się działań odwetowych, gdyż nie jest to związane ze sposobem obsługi samych zgłoszeń. Okazuje się zatem, że sankcjonowanym obowiązkiem prawnym pracodawców jest wprowadzenie procedury zgłoszeń wewnętrznych, czyli stworzenie mechanizmu umożliwiającego informowanie przez osoby wykonujące pracę na rzecz danego pracodawcy o dostrzeżonych uchybieniach. Nie jest prawnym obowiązkiem organizacji, a używając terminologii ustawowej - podmiotów prawnych, przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego i podjęcie działań następczych w taki sposób, aby doprowadzić do wyeliminowania naruszeń prawa.

Teza ta tylko pozornie wydaje się zaskakująca. Ale przyjrzyjmy się przepisom ustawy o ochronie sygnalistów rzetelnie i na chłodno. Posłużmy się do tego prostym przykładem. Co się stanie w sytuacji, kiedy podmiot prawny otrzyma informację o naruszeniu prawa w organizacji (np. uchylanie się od płacenia przez spółkę podatków – art. 3 ust. 1 pkt 16 ustawy), a firma nie zrobi nic w celu zaradzenia tej sprawie i w dalszym ciągu będzie uchylała się od płacenia podatków? Cytując klasyka - „nie stanie się nic”, nic prócz tego, że spółka będzie w dalszym ciągu naruszała przepisy podatkowe, za co oczywiście grożą sankcje przewidziane w prawie podatkowym. Tym samym będzie utrzymywał się stan bezprawności, który spółka - mając do tego możliwości (jeśli dowiedziała się o naruszeniu prawa dzięki sygnaliście) - nie wyeliminowała.

 


Może się okazać, że wówczas sygnalista skorzysta z zewnętrznych kanałów zgłoszeń i poinformuje o naruszaniu przez spółkę przepisów podatkowych organy publiczne (np. organy kontroli skarbowej). Na marginesie dodam tylko, że możliwość zawiadomienia o podejrzeniu dopuszczania się działań bezprawnych istnieje już dzisiaj. Ustawa o ochronie sygnalistów niczego nowego nie wprowadza. Tutaj widzimy sens równoległych – wewnętrznych i zewnętrznych – kanałów zgłoszeń. Jeśli w ramach zgłoszeń wewnętrznych podmiot prawny nie zrobi nic, albo zrobi za mało w celu poprawy i wyeliminowania zgłoszonego przez sygnalistę naruszenia prawa (self-correction), to do dyspozycji pozostają dostępne środki organów publicznych (np. kontroli skarbowej, policji czy prokuratury), które nie będą prowadziły już działań następczych w duchu „self-correction” i samonaprawy, tylko z zastosowaniem środków przymusu. Można by te działania określić jako „authority-correction”.

Czytaj też w LEX: Procedura zgłoszeń wewnętrznych a prawo sygnalisty do dokonania zgłoszenia zewnętrznego oraz zachęty do korzystania z wewnętrznych kanałów zgłoszeń >

Zrozumienie tego wydaje się proste: tam, gdzie organizacja sama nie jest w stanie albo nie chce doprowadzić do tego, aby prawo było przestrzegane, stosując „miękkie” działania następcze w ramach „self-correction”, tam z „twardymi” środkami prawnymi mogą wkroczyć organy publiczne w ramach „authority-correction”.

Czytaj również: Sygnalista kolejną kategorią osób szczególnie chronionych?>>

 

Wniosków z powyższego można wyciągnąć kilka:

  • po pierwsze, działania następcze podmiotów prawnych w ramach zgłoszeń wewnętrznych mają doprowadzić do skorygowania patologii w funkcjonowaniu danej organizacji, co skądinąd sprowadza się do opisywanej przeze mnie koncepcji self-correction podmiotów prawnych (zob. K. Kulig, Prawo ochrony sygnalistów. Self-correction podmiotów prawnych, Wolters Kluwer, Warszawa 2024); działania pracodawców w ramach zgłoszeń wewnętrznych powinny bazować na konstrukcji społecznej odpowiedzialności biznesu; cały wysiłek danej organizacji powinien zmierzać do tego, by wyeliminować z działalności firmy działania mające charakter bezprawny;
  • po drugie, działania następcze podejmowane przez podmioty prawne są tak naprawdę dobrowolne, bo opierają się na poczuciu społecznej odpowiedzialności biznesu, a nie na sankcji prawnej; przepisy ustawy o ochronie sygnalistów w części dotyczącej sposobu i efektów prowadzenia postępowań wyjaśniających są normami bezsankcyjnymi (lex imperfecta);
  • po trzecie, obowiązki pracodawców związane z obsługą zgłoszeń sygnalistów nie stanowią zastępowania organów państwa (organów kontroli) w tropieniu przestępców i nie są one realizacją zadań publicznych; z realizacją przez pracodawców zadań publicznych mielibyśmy do czynienia wówczas, gdyby ustawodawca nałożył na podmioty prawne obowiązek przyjmowania zgłoszeń naruszeń prawa w ogóle, a nie tych, które miały miejsce w ramach funkcjonowania organizacji; posługując się przykładem lekko hiperbolicznym, z realizacją zadań publicznych mielibyśmy do czynienia wtedy, gdyby podmioty prawne przyjmowały i rozpatrywały oraz podejmowały działania następcze mające na celu pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej kierowców przekraczających dozwoloną prędkość na drodze przebiegającej przed siedzibą podmiotu prawnego – wtedy podmioty prawne faktycznie zastępowałyby organy ścigania (Policję); przy działaniach następczych w ramach zgłoszeń wewnętrznych nie mamy do czynienia z żadnym zastępowaniem organów ścigania, a tylko i wyłącznie z działaniami mającymi na celu autorefleksję i samopoprawę (self-correction) funkcjonowania danej organizacji, co ani nie zastępuje ani nie wyłącza publicznych środków egzekucji stosowanej przez organy ścigania; w ramach zgłoszeń wewnętrznych podmiot prawny będzie dowiadywał się, że „robi coś źle”, i wszystko i jedyne co może zrobić, to „zacząć robić dobrze”.

 

Wniosków racjonalizujących dzisiejsze dość chaotyczne i emocjonalne stanowiska specjalistów można by wyciągnąć jeszcze więcej. Powyższe wydają mi się jednak najistotniejsze, a jednocześnie pozwalające na zrozumienie tego, po co prawodawca europejski zdecydował się na ujednolicenie standardów prawa ochrony sygnalistów w całej UE.

Czytaj również: Ustawa o ochronie sygnalistów wejdzie w życie już we wrześniu>>

 

Dlaczego uporczywie widzimy kij zamiast marchewki?

Smutną refleksją jest to, że poza naszym krajem nie zauważyłem, żeby prawo ochrony sygnalistów wywoływało tak skrajne emocje i by poświęcano mu tyle uwagi w przestrzeni medialnej. Narzucają się dwie możliwe przyczyny takiego stanu rzeczy. Albo wszyscy w Europie się mylą, oczywiście poza Polakami, którzy właściwie odczytali „ducha dyrektywy o ochronie sygnalistów”. Albo tylko w Polsce nie potrafimy dostrzec korzyści wynikających z funkcjonowania biznesu społecznie odpowiedzialnego i w wyciągniętej do nas przez prawodawcę ręce uporczywie widzimy kij - zamiast marchewki.

Dr Karol Kulig, doktor nauk prawnych, radca prawny, specjalista prawa pracy, właściciel butikowej kancelarii KULIG | Kancelaria Prawna w Krakowie, współtwórca i współwłaściciel SygnaApp System

Czytaj też w LEX:

Ochrona sygnalistów - procedura zgłoszeń wewnętrznych krok po kroku >

Integracja różnych kanałów zgłaszania naruszeń prawa na podstawie ustawy o ochronie sygnalistów oraz innych ustaw >