W piątkowym głosowaniu za odrzuceniem rządowego projektem nowelizacji Kodeksu pracy oraz ustawy o związkach zawodowych było 216 posłów, 234 było przeciw, jeden wstrzymał sie od głosu.
Odrzucenia poselskiego projektu nowelizacji Kodeksu pracy chciało 224 posłów, 224 było przeciw, dwie osoby wstrzymały się od głosu, co oznacza, że wniosek o odrzucenie nie uzyskał większości.
Oba projekty skierowane zostały do dalszych prac w Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach.
O odrzucenie obu projektów w pierwszym czytaniu wnioskowali posłowie klubów: PiS, RP, SLD i SP.
Według Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej rządowa propozycja jest korzystna nie tylko dla pracodawcy, ale i dla pracownika, dając mu np. wpływ na organizację czasu pracy. Temu miałoby służyć wprowadzenie ruchomego czasu pracy (pracodawca wskazuje nie godzinę, ale przedział czasowy, w którym pracownik ma się pojawić w pracy i przepracować określoną liczbę godzin).
Rządowy projekt przewiduje też możliwość wydłużenia do 12 miesięcy okresów rozliczeniowych czasu pracy. Mleczko przypomniał, że obecnie w podstawowym systemie czasu pracy (8 godzin na dobę) dopuszczalny okres rozliczeniowy wynosi do 4 miesięcy (choć ustawa przewiduje wyjątki np. w rolnictwie i hodowli czy przy pilnowaniu mienia lub ochronie osób – do 6 miesięcy). Przedłużenie okresu rozliczeniowego ma pozwolić pracodawcom na "bardziej elastyczne gospodarowanie czasem pracy pracowników – zależnie od zapotrzebowania na pracę w poszczególnych miesiącach" - głosi uzasadnienie projektu.
Według propozycji pracownicy mieliby gwarantowane wynagrodzenie minimalne w sytuacji, gdyby przyjęty na dany miesiąc harmonogram sprawiał, że w ogóle nie świadczyliby pracy.
Proponowane rozwiązania nie naruszają obecnych norm ochronnych z Kodeksu pracy, jak np. 11-godzinny, nieprzerwany wypoczynek dobowy czy 35-godzinny, nieprzerwany wypoczynek tygodniowy. Każda zmiana organizacji czasu pracy mogłaby się odbyć jedynie po akceptacji przez załogę, np. poprzez układ zbiorowy pracy.
Projekt autorstwa klubu PO idzie dalej niż rządowy. Oprócz wydłużenia okresów rozliczeniowych obniża stawki za pracę w godzinach nadliczbowych (z obecnych 100 proc. w niedzielę i święta oraz 50 proc. w każdy inny dzień - do odpowiednio 80 i 30 proc.); pozwala wydłużyć niepłatną przerwę w pracy do ponad 60 minut pod warunkiem, że pracownik złoży w tej sprawie indywidualny wniosek, zmienia zasady rekompensowania pracy w dzień wolny - pracodawca miałby możliwość oddania dnia wolnego nie tylko w danym, ale także kolejnym okresie rozliczeniowym.
Według wnioskodawców bez wprowadzenia proponowanych zmian i uelastycznienia prawa pracy Polska stanie się mniej konkurencyjna na tle innych krajów Europy, gdzie podobne przepisy już funkcjonują. Zdaniem autorów projektu Polska ze swoimi stawkami za nadgodziny należy do najdroższych krajów Europy jeśli chodzi o koszty pracy; np. w Wielkiej Brytanii nie ma żadnych stawek za nadgodziny.
Zdecydowany sprzeciw wobec projektów zapowiedział też NSZZ "Solidarność". Związek już kolportuje w całym kraju ulotkę-plakat pt. "Nie daj się orżnąć", w której ostrzega przed skutkami nowelizacji: pracą ponad siły, nawet przez 12 godzin dziennie od poniedziałku do soboty przez ponad pół roku.
"Nowelizacja Kodeksu pracy i wprowadzenie rocznego okresu rozliczeniowego zrobią z ciebie pracownika na rozkaz. Nigdy nie będziesz mieć pewności, ile będziesz pracować i ile zarobisz" - alarmuje "S".