Projekt zmian emerytalnych zrównuje i wydłuża do 67 lat wiek emerytalny kobiet i mężczyzn.
Po południu w miasteczku pojawili się europosłowie i posłowie oraz Janusz Korwin-Mikke, lider Nowej Prawicy.
Andrzej Jaworski, poseł PiS z Gdańska, zapowiedział, że w piątek do Warszawy przyjadą autokary ze związkowcami ze Stoczni Gdańskiej, którzy zamierzają demonstrować przed Sejmem i Kancelarią Prezydenta. "Będą wystąpienia z niespodziankami, ale szczegółów jeszcze nie podam" - powiedział PAP poseł.
Według posła PiS Marka Suskiego rząd chce, by Polacy pracowali do śmierci. "Ten rząd mówi pielęgniarkom - macie pracować przy pacjentach - do 67. roku życia. Ja sobie nie wyobrażam, aby to było fizycznie możliwe - mówił do zebranych związkowców.
Jego zdaniem rząd Platformy służy interesom wielkiego kapitału, spełnia oczekiwania Unii Europejskiej, ale nie dba o zwykłych obywateli. "Ten rząd trzeba obalić - stwierdził poseł. Dodał, że wybory parlamentarne powinny się odbyć szybciej niż wynika to z kalendarza wyborczego.
Natomiast Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że można się zgodzić na propozycję emerytur po 67. roku życia, jeśli dotyczy to ludzi, którzy dopiero zaczynają pracę. W innym przypadku byłoby to złamaniem umowy społecznej - ocenił.
Europoseł Tadeusz Cymański (Solidarna Polska) stwierdził, że widzi szansę na odrzucenie projektu ustawy - pod warunkiem, że Polacy w tej sprawie zaczną działać wspólnie.
Przypomniał, że Polska ma najwyższy w Unii (62 proc.) wskaźnik bezrobocia wśród osób powyżej 50. roku życia oraz najwyższy (35 proc.) odsetek zatrudnionych na tzw. umowy śmieciowe. Zwrócił też uwagę, że mamy 7,1 mln osób poniżej 18. roku życia, a zasiłki rodzinne otrzymuje 3 mln osób, co oznacza, że żyją one poniżej minimum socjalnego.
"Nie mam złudzeń, że ta ustawa będzie przyjęta, ale dziwi mnie ten przyśpieszony tryb. Jakiego trupa w szafie ma ten rząd, że się tak śpieszy" - pytał Janusz Śniadek, poseł PiS.
Rano z protestującymi spotkali się posłowie PiS prof. Jan Szyszko oraz Dariusz Bąk. W południe pojawili się także: Gabriela Masłowska, Stanisław Szwed, Jan Tomaszewski oraz senatorowie PiS Wiesław Dobkowski oraz Stanisław Kogut, a do zgromadzonych przemówił przewodniczący Solidarności Piotr Duda.
"Dzisiaj jesteśmy tutaj po to, aby apelować jeszcze do tych, którzy chcą przegłosować złą, tragiczną ustawę dla nas wszystkich, dla 14,5 mln ubezpieczonych w Polsce" - powiedział Duda.
Dodał, że wcześniej czy później ustawa znajdzie "swoje zaszczytne miejsce, jakim jest kosz na śmieci". Zapowiedział, że w czwartek pod Sejmem odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Komisji Krajowej "S" i będzie to pierwszy taki przypadek w historii Solidarności.
"Nie możemy tylko narzekać, siedzieć przed telewizorem i wpisywać swoje niezadowolenie na blogach internetowych. W pewnym momencie będziemy musieli wyjść na ulice" - stwierdził Duda.
"Ja apelowałem do pana premiera: pan wstrzymuje pracę nad ustawą, my wstrzymujemy protesty" - dodał.
Zastępca przewodniczącego Solidarności Tadeusz Majchrowicz powiedział w środę PAP, że do czwartku protest będzie prowadził łódzki region Solidarności z udziałem ok. 400 związkowców z tego regionu.
Przypomniał, że w czwartek pod namiotami odbędzie się posiedzenie Komisji Krajowej związku i debata na temat zmian proponowanych przez rząd, ponieważ komisja odrzuciła wniosek o wysłuchanie publiczne projektów. Na piątek związkowcy zapowiadają "niespodziankę" dla posłów, ale Majchrowicz nie chciał powiedzieć, jaką.
Solidarność we wtorek pikietowała przed kancelarią premiera i przekazała premierowi Donaldowi Tuskowi własne projekty dotyczące zmian w ustawie o Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz w ustawie o tzw. agencjach pracy tymczasowej. Przewidują m.in. objęcie składkami na ZUS umów o dzieło i umów zlecenia, z wyjątkiem np. umów dotyczących prac sezonowych wykonywanych przez studentów.
Zaproponowano w nich też objęcie składkami umów "zawodowych" członków rad nadzorczych, którzy nie mają podpisanych umów o pracę, a także "oskładkowanie" (z budżetu) świadczeń przedemerytalnych.
Według związku propozycje pokazują, jak zwiększyć wpływy do systemu emerytalnego bez podnoszenia wieku emerytalnego do 67. roku życia.
Nad rządowym projektem zmian w systemie emerytalnym pracują obecnie posłowie.
Projekt zmian w systemie emerytalnym zrównuje i wydłuża wiek emerytalny kobiet i mężczyzn do 67 lat. Zakłada również możliwość przejścia na wcześniejszą, tzw. częściową emeryturę. Prawo do takiego świadczenia miałyby kobiety w wieku 62 lat z co najmniej 35-letnim stażem ubezpieczeniowym (obejmującym okresy składkowe i nieskładkowe) oraz mężczyźni, którzy ukończyli 65 lat i mają co najmniej 40 lat stażu ubezpieczeniowego. Częściowa emerytura stanowiłaby 50 proc. pełnej kwoty emerytury z FUS.
Zgodnie z projektem dotyczącym emerytur mundurowych funkcjonariusz mundurowy będzie nabywać uprawnienia emerytalne po 55. roku życia pod warunkiem, że przepracował 25 lat. Obecnie nabycie praw emerytalnych służb mundurowych nie zależy od wieku, ale stażu pracy - wystarczy 15 lat. Nowy system obejmie osoby, które wstąpią do służby po wejściu w życie nowych przepisów, czyli na początku 2013 roku. W myśl projektu zostanie zachowany odrębny system tzw. zaopatrzeniowy. Oznacza to, że m.in. policjanci i żołnierze nie zostaną włączeni do powszechnego systemu emerytalnego, czyli do ZUS. Ich emerytury będą, tak jak dotychczas, wypłacane z budżetu państwa.(PAP)
adama/ amac/ gma/