W przeddzień zakończenia konsultacji społecznych w sprawie rządowego projektu zmian w emeryturach, zakładającego stopniowe podnoszenie i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67. roku życia, w Pałacu Prezydenckim odbyła się debata poświęcona tej kwestii.

Uczestniczący w debacie eksperci przekonywali, że podniesienie wieku emerytalnego - ze względu na zachodzące zmiany demograficzne - jest niezbędne.

Według prezydenta "wszyscy mają świadomość", że zmiany w systemie emerytalnym są "absolutnie niezbędne". "To nieuchronnie nadciągająca konieczność, tyle że spór może i powinien zresztą dotyczyć, jaką metodą, jak szybko, jakie konkretnie rozwiązania (wprowadzić - PAP)" - powiedział podczas debaty Komorowski.

Jego zdaniem, jeśli nawet nie wszystkie środowiska polityczne wprost wyraziły taką opinię, to - jak zauważył - nie było żadnej wypowiedzi, która by lekceważyła skutki nadciągającego kryzysu demograficznego. Komorowski zaznaczył przy tym, że zanim jeszcze został przedyskutowany i wypracowany projekt zmian w systemie emerytalnym, już ten temat jest zagospodarowywany poprzez „debatę uliczną” i demonstracje.

Zamykając debatę prezydent podkreślił z kolei, że "to nie jest najlepszy pomysł, żeby jeszcze przed przyjęciem dojrzałego projektu rządowego, przed rozmowami w poniedziałek między koalicjantami już urządzać demonstracje". "Co zrobi część sceny politycznej potem? Aż strach pomyśleć, jak już dzisiaj są organizowane demonstracje w stosunku do nieznanego jeszcze do końca projektu" - mówił.

"Mogę mówić o pewnym apelu z mojej strony o pewien umiar, rozumiem mechanizmy demokracji partyjnej (...), ale można mówić przynajmniej o potrzebie pewnego umiaru w dawkowaniu tego rodzaju metod debaty publicznej" - podkreślił. W środę wieczorem odbyła się w Warszawie zorganizowana przez PiS manifestacja w proteście m.in. przeciw podwyższeniu wieku emerytalnego.

Zdaniem prezydenta ciekawe jest, że najbardziej protestują ci, których ta reforma w ogóle nie będzie dotyczyła. "Nie słychać głosu młodych ludzi, pokolenia dwudziestolatków, który jest tu niesłychanie ważny, bo to oni powinni powiedzieć, czy godzą się na to, że za lat 20, czy 30 będą płacili dużo więcej - niż ich odpowiednicy w dniu dzisiejszym - na nasze emerytury" - powiedział Komorowski.

Przekonywał, że "nie ma uzasadnienia protestów tych, którzy są dzisiaj w wieku przedemerytalnym, bo to ich w ogóle nie dotknie". Według niego trzeba się pochylić z troską nad tym pokoleniem, który dopiero wejdzie w wiek produkcyjny, gdyż będzie musiało udźwignąć ciężar emerytur obecnego pokolenia.

@page_break@

"Jestem przekonany, że stoimy w obliczy wyboru, czy demonstrować, czy dyskutować. Osobiście opowiadam się w pełni za dyskutowaniem, za szukaniem optymalnych rozwiązań" - zaznaczył prezydent. Ocenił ponadto, że zmiana w systemie emerytalnym powinna być obudowana innymi, nowymi rozwiązaniami, choć nie muszą one być wprowadzone jednocześnie.

Zdaniem Komorowskiego czasami lepiej jest przyjąć jakieś rozwiązanie kierunkowe, a potem pracować nad uzupełnieniem - niekoniecznie w formie ustawy. "W wyniku tych zmian (w systemie emerytalnym) trzeba będzie prawdopodobnie rzeczywiście ruszyć różne składniki szeroko pojętej polityki społecznej. Ale na to przyjdzie czas" - podkreślił.

Prezydent przekonywał, że im Polska później podejmie decyzję w sprawie reformy emerytalnej, tym będą one radykalniejsze, bardziej bolesne i trudniejsze do zaakceptowania.

Przyznał też, nawiązując do wypowiedzi szefa OPZZ Jana Guza, który przysłuchiwał się debacie ekspertów i zabrał w niej głos, że "byłoby dużo przyjemniej gdybyśmy mogli iść w kierunku rozstrzygnięć w systemie emerytalnym opartych o wybór” momentu przejścia na emeryturę.

Komorowski ocenił, że gdyby to on tworzył ustawę wprowadzającą reformę emerytalną, to pewnie chciałby być wierny swoim poglądom. Ale - dodał - przyjmuje, że osoby, które biorą odpowiedzialność za reformę uważają, że zapewnienie możliwości wyboru w kwestii przechodzenia na emeryturę byłoby "albo trudne, albo niemożliwe", czy też komplikujące system i "proponują rozwiązanie prostsze".

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślał w czasie debaty, że za zmianami dotyczącymi wieku emerytalnego muszą pójść zmiany warunków pracy i poziomu opieki zdrowotnej. Zapowiedział, że rząd będzie rozpatrywał różne propozycje, ale nie wszystko da się zapisać w ustawach. Podkreślał, że dalsze prace nad ustawą będą odbywać się przy współudziale związków zawodowych i pracodawców.

W ocenie szefa Rady Gospodarczej przy premierze Jana Krzysztofa Bieleckiego nieuchronność procesów demograficznych skłania do postawienia pytania, "czy Polak może być mądry przed szkodą". Podkreślał, że dzisiaj żadną decyzją "nie zatrzymamy tego co będzie w Polsce za 20 lat". Zwrócił uwagę, że już w 1998 r. w programie rządowym określono, że trzeba zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn na poziomie 65 lat. "Problem w tym, że tego nie zrealizowano" - dodał.

O ogromnym skoku jeśli chodzi o tempo wydłużania się życia mówiła w debacie demograf prof. Janina Jóźwiak. Zaznaczyła, że proces starzenia się ludności wstrząsnął systemami emerytalnymi w Europie. Jak mówiła, jeśli tempo wydłużania się średniego wieku w Polsce się nie zmieni, to w trakcie wprowadzania reformy emerytalnej średnia długość życia kobiet powinna wzrosnąć o sześć lat.

Prof. Witold Orłowski ocenił, że ludzie mają złudzenie, iż odkładają składki i gdzieś leży "góra złota", z której będą potem korzystać. Tymczasem, jak podkreślał, emerytury, o których myślą, będą wypracowywane w tym czasie, w którym będą wypłacane.

Orłowski ocenił też, że pytanie w referendum o to, czy należy dopasować system emerytalny do zmieniających się warunków demograficznych jest równie sensowne, jak pytanie się w referendum "czy chcesz, żeby pogoda w Polsce była taka jak w Hiszpanii?" lub "czy płacić podatki?". Przeprowadzenia referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego chce NSZZ "Solidarność", która już złożyła w Sejmie wniosek w tej sprawie. Podpisy pod własnym wnioskiem referendalnym zbiera SLD.

Dyrektor Centralnego Instytutu Ochrony Pracy prof. Danuta Koradecka zwracała uwagę, że a przykład tolerancja stresu jest większa u ludzi starszych. Podkreślała wagę dobrych warunków pracy jako czynnika sprzyjającego pracy w starszym wieku.

Prof. Marek Góra przekonywał z kolei, że "wiek emerytalny na poziomie 65 lat jest zabytkiem". Jak mówił, "jesteśmy pod kreską", podobnie jak inne państwa Europy, które przespały kilkadziesiąt lat zmian demograficznych.

Główny analityk Xelionu Piotr Kuczyński mówił natomiast: "Nie doszłoby do tej dyskusji, rząd nie postawiłby tego problemu gdyby nie kryzys i rynki finansowe" - ocenił. "To rynki finansowe wymusiły postawienie tego problemu, dlatego też w expose premiera pojawiła się sprawa zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (...), od tego momentu nie ma już powrotu, rynki to usłyszały, cofnięcie się zostanie ukarane dużym wzrostem rentowności obligacji, osłabieniem złotego przy byle okazji" - ocenił.

W debacie środowej debacie uczestniczyła też m.in. prezydentowa Anna Komorowska. (PAP)

hgt/ ann/ agy/ mok/ ura/