Trzy największe centrale związkowe przedstawiły swoje propozycje w sprawie wzrostu płacy minimalnej oraz wynagrodzeń w sferze budżetowej, a także poziomu waloryzacji emerytur i rent. – Postulaty strony związkowej nie są dla nas do końca zrozumiałe. Dlaczego płace w sferze budżetowej miałyby rosnąć prawie dwukrotnie szybciej niż w całej gospodarce, skoro już teraz sektor publiczny płaci więcej niż prywatny? – pyta Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.

Pewne zdziwienie może budzić fakt, iż w swoim stanowisku związki zawodowe wskazały, że „wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej powinien wynieść nie mniej niż 5,7%”. Nie jest pewne, czy słowa te należy traktować jako prognozę, czy też są one konkretnym postulatem. Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób rząd miałby spełnić tak sformułowane oczekiwania. W warunkach gospodarki wolnorynkowej władze publiczne mogą wpływać na wzrost płac jedynie w sposób pośredni, korzystając z instrumentów polityki ekonomicznej. Trzeba też pamiętać o tym, że sztuczny, nie powiązany z procesami gospodarczymi, wzrost płac nie skutkuje wcale zwiększoną siłą nabywczą wynagrodzeń pracowników, lecz przekłada się jedynie na wzrost poziomu cen.

Jako zbyt daleko idącą należy również ocenić propozycję wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, który miałby wynieść co najmniej 10,9 proc. w przyszłym roku. Trudno znaleźć uzasadnienie dla szybszego wzrostu płac w budżetówce niż w całej gospodarce, biorąc pod uwagę fakt, iż najbardziej aktualne wyniki badań GUS wskazują na to, że wynagrodzenia w sektorze publicznym nadal są wyższe niż w sektorze prywatnym. Na niektórych stanowiskach i w niektórych instytucjach publicznych wzrost płac jest bez wątpienia potrzebny, ale z pewnością nie w całym sektorze, który cechuje niedostateczna efektywność oraz przerost zatrudnienia.

Oderwana od realiów jest także propozycja waloryzacji rent i emerytur aż o 50 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. Jak wynika z Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na kolejne lata, rząd przewiduje w przyszłym roku ponowną wypłatę jednorazowych dodatków dla emerytów. Tak znacząca waloryzacja dodatkowo pogłębiłaby nierównowagę finansów publicznych oraz całego systemu ubezpieczeń społecznych. Taki krok, choć bez wątpienia korzystny dla obecnych świadczeniobiorców, byłby nieuczciwy wobec przyszłych emerytów, którzy będą musieli ponosić większe obciążenia fiskalne, a jednocześnie szanse na uzyskanie przez nich w przyszłości choćby w minimalnym stopniu zadowalającego świadczenia jeszcze by zmalały.

Także postulowany wzrost płacy minimalnej o minimum 6,5% należy ocenić jako zbyt szybki. Zgodnie z projektem, który ma być uchwalony niebawem, ten wskaźnik wzrostu znalazłby również zastosowanie do godzinowej stawki płacy minimalnej, dotyczącej osób samozatrudnionych oraz wykonujących umowy zlecenia. W konsekwencji zaledwie kilka miesięcy po wejściu w życie stawki 12 zł za godzinę uległaby ona podwyższeniu do 12,78 zł.

Źródło: www.pracodawcyrp.pl, stan z dnia 23 maja 2016 r.