Pierwotnie resort rodziny, pracy i polityki społecznej zaproponował, aby minimalne wynagrodzenie od 2020 r. było na poziomie 2450 zł. W tej sytuacji minimalna stawka godzinowa w 2020 r. wynosiłaby 16 zł brutto. Taka propozycja została przedstawiona i omawiana w Radzie Dialogu Społecznego, gdzie nie osiągnięto porozumienia.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki ogłosił we wtorek, że rząd zdecydował, iż od 2020 roku minimalne wynagrodzenie za pracę będzie wynosiło 2600 złotych, a minimalna stawka godzinowa 17 złotych. Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu pozwala na taki krok. Zgodnie z przepisami bowiem, jeśli nie osiągnie się wspólnego stanowiska w RDS, wysokość płacy minimalnej jest ustalana poprzez rozporządzenie rządu.
Dodatkowo premier zapowiedział w ostatnich dniach, że płaca minimalna będzie wzrastać stopniowo i poziom 4 tys. zł ma osiągnąć na koniec 2023 r.
Czytaj: Minimalne wynagrodzenie w 2020 r. - 2600 złotych >>>
Potrzebny nowy sposób ustalania minimalnego wynagrodzenia
BCC przypomina, że w konsultowanym publicznie, również w ramach Rady Dialogu Społecznego, rozporządzeniu Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej proponowało inną wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2020 r. tj. na poziomie 2 450 zł brutto oraz minimalnej stawki godzinowej w wysokości 16 zł.
- Tak radykalna zmiana względem propozycji zawartej w konsultowanym pod koniec sierpnia projekcie rozporządzenia, jest konsekwencją zapowiedzi partii rządzącej przedstawionej na konwencji wyborczej i nie była uzgadniana w ramach konsultacji publicznych, w szczególności na forum Rady Dialogu Społecznego, choć negocjowanie podwyżek płacy minimalnej jest zakorzenione w kilku ustawach - wskazuje Witold Michałek z BCC.
Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych uważa, że wysokość płacy minimalnej powinna być kształtowana głównie w oparciu o wzrost gospodarczy i w ramach dialogu społecznego. - Uważamy, że pensję minimalną powinno powiązać się ze średnim wynagrodzeniem. Niech to będzie 50 czy 60 proc., to jest jeszcze do ustalenia. Unikniemy wówczas prób nagłych zmian. Wysokość minimalnej pensji będzie wtedy wyznaczała gospodarka – przekonuje.
Jak zaznacza, minimalną płacę na 2020 r. podniesiono „w sposób oligarchiczny”, bez konsultacji społecznych. - To się odbyło na zasadzie dekretu pierwszego sekretarza partii, a przecież to zbyt wrażliwa materia, żeby tak robić. Obawiamy się, że nagły skok płacy minimalnej skończy się jeszcze większym „zaśmieceniem” rynku pracy - mówi. Jego zdaniem zapowiedź rządu o podwyższeniu płacy minimalnej w kolejnych latach do 4 tys. może doprowadzić do wysokiej inflacji. – Jako związkowcy uważamy, że najniższa krajowa powinna wzrastać, ale trzeba tutaj wziąć pod uwagę interes wszystkich Polaków. Nie chcemy przecież, żeby chleb kosztował 20 zł – podkreśla związkowiec.
Również Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego uważa, że powinno się stworzyć stałe parametry i czynniki, które określałyby wysokość płacy minimalnej. - U nas co roku w tej sprawie odbywają się negocjacje w Radzie Dialogu Społecznego, gdzie spotykają się rząd, pracodawcy i związki zawodowe. Trudno o w tym składzie kompromis i zwykle mało kto jest finalnie zadowolony - ocenia w wypowiedzi dla Prawo.pl.
Z kolei według Sikory jeśli państwo chce, żebyśmy godnie zarabiali, to powinno w pierwszej kolejności zacząć od siebie i lepiej płacić pracownikom sądów, prokuratury, służby zdrowia, nauczycielom, czy policjantom. - Cała sfera publiczna jest w przededniu katastrofy kadrowej. Wszystko z powodu niskich płac. Ludziom w budżetówce płaci się bardzo często poniżej minimalnej pensji, bo pozwalają na to przepisy – mówi.
"Solidarność" zadowolona
Z podniesienia minimalnego wynagrodzenia zadowolona jest NSZZ "Solidarność". Szef związku Piotr Duda uważa, że większy niż pierwotnie planowany wzrost płacy minimalnej to również efekt prowadzonego od kilku miesięcy dwustronnego dialogu pomiędzy rządem i NSZZ „Solidarność” w ramach tzw. „Piątki Solidarności”. - Udało się w ostatnim czasie m.in. wyłączyć z płacy minimalnej dodatki stażowe, przyspieszyć wzrost wskaźnika naliczania zakładowego funduszu socjalnego, zwiększyć środki na podwyżki w sferze finansów publicznych, ustanowić lepszą ochronę przed bezprawnym zwolnieniem, czy przywrócić pluralizm związkowy w służbach mundurowych - podkreślił.
- Z satysfakcją należy też odnotować zapowiedź dalszego wzrostu minimalnego wynagrodzenia. To pierwsza taka sytuacja, gdzie tempo wzrostu zostało określone w perspektywie kilkuletniej - dodał szef "S".
Wyższa płaca problemem dla budżetówki
Wzrost płacy minimalnej zapewne będzie oznaczał większy nacisk na podwyżki w budżetówce. Przedstawiciele niektórych zawodów już zapowiadają protest. Chodzi m.in. o fizjoterapeutów. - Sytuacja jest irytująca. Najniższa płaca wśród terapeutów wynosi nawet 2300 zł. Domagamy się 500, 600 zł podwyżki, i nie możemy się jej doprosić, a tu nagle rząd znajduje dodatkowe pieniądze i podwyższa znacząco płace minimalną - mówi Dr Tomasz Dybek, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.
Więcej: Od 23 września kolejny protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych>>
Wzrost płac w budżetówce mogą napędzić również braki kadrowe w urzędach. Potwierdza to Najwyższa Izba Kontroli, która badała sytuację Wojewódzkich i Powiatowych Inspektoratach Nadzoru Budowlanego. - W 1513 inspektoratach, z 22 skontrolowanych, Inspektorzy powiatowi i wojewódzcy wskazali na problem ze zdobyciem nowej kadry merytorycznej. Zasygnalizowali, iż zdarzały się przypadki nierozstrzygnięcia konkursów na stanowiska pracy z powodu braku ofert - podkreślono w raporcie.
Rząd zdaje sobie sprawę z sytuacji pracowników budżetówki. W projekcie budżetu zaplanowano bowiem średnio 6 proc. podwyżkę dla takich osób. Zgodnie z projektem na płace w sektorze budżetowym rząd wyda w przyszłym roku ponad 40 mld zł, czyli o ponad 5 mld więcej niż w 2019. Podwyżki zaplanowano m.in. w Państwowej Inspekcji Pracy oraz dla pracowników prokuratur.