Rozmowa z Ładą Drozdą, Partnerem/coachem w House of Skills, autorką książki „Na arenie biznesu. Z życia coacha i szkoleniowca”.

Agnieszka Matłacz: Jakie są potrzeby szkoleniowe XXI wieku?

Łada Drozda: Obserwuję rynek rozwojowy od lat 90-tych. Jako doświadczony szkoleniowiec, z jednej strony widzę ogromną potrzebę pracy na postawach, z drugiej, ciągle widać konieczność uczenia ludzi nowych umiejętności. Trudno mówić tu o jakimś nowym trendzie, od wielu lat obie te potrzeby były widoczne i komunikowane, jednak dopiero od niedawna formy rozwojowe, umożliwiające pracę na postawach realizowane są w praktyce.

Dlaczego?

W dzisiejszym, żyjącym z zawrotnym tempie świecie, zwraca się uwagę na to, aby i działania rozwojowe były, szybkie, krótkie i przy tym efektywne. Niezwykle trudno to osiągnąć za pomocą jednodniowego warsztatu. Warto na początku rozmowy wyjaśnić, że szkolenie i warsztat to nie to samo.

 

Jaka jest różnica?

Szkolenie oznacza z góry przygotowany program z określonym zakresem wiedzy, z możliwością przećwiczenia pewnych elementów. Uczestnicy przychodzą na szkolenie, wiedząc, jaki zakres wiedzy zostanie przekazany. W przypadku warsztatu od początku wiadomo, jaki jest cel spotkania i dlaczego jest on istotny, ale nie ma szczegółowego programu. Przygotowuje się jedynie pewien trzon merytoryczny warsztatu, planując przy tym odpowiednie narzędzia i sposoby działania, ale o rezultacie decydują uczestnicy wraz z prowadzącym, w toku wspólnej pracy.

 

Czytaj też: Firmy potrzebują inteligentnych emocjonalnie liderów >

 

Czyli szkolenie nie będzie dobrą formą, żeby pracować na postawach?

Tak. Przy pomocy szkolenia można wyposażyć ludzi w większą wiedzę, dać im możliwość przećwiczenia niektórych umiejętności, ale trudno przewidzieć, co później z tym zrobią. Natomiast, jeśli mówimy o pracy na postawach obecnie, to z radością obserwuję, że stało się jasne - tak z perspektywy rynku, uczestników warsztatów, jak i tych, którzy te usługi zamawiają - że potrzebna jest inna formuła pracy, oparta na procesie grupowym. To wymaga nieco innego przygotowania trenerów do pracy i nie jest mechanicznym odtworzeniem programu, tylko pracą na żywych procesach, które dzieją się w trakcie warsztatu.

Czy warsztat będzie wobec tego bardziej skuteczny niż szkolenie?

Do pracy na postawach zdecydowanie tak, choć nie neguję wartości szkoleń. Trzeba jednak pamiętać, że – jak wszystko – programy szkoleniowe są różne. Są takie, które dają cenną wiedzę, mają bardzo dobre programy, działają bardzo inspirująco, ale zdarzają się i złe, z nieprzemyślanym programem,  z których niewiele wynika.

Może Pani podać przykład?

Oczywiście. Najprostszym przykładem jest temat komunikacji. To bardzo obszerne zagadnienie, można je realizować na wiele sposobów. Dlatego o powodzeniu szkolenia w danej grupie uczestników i w danym ich kontekście w pierwszej kolejności zadecyduje właściwe określenie celu szkolenia. Potem można zastanawiać się nad aktywnościami, które wypełnią program.

 

Cena promocyjna: 69 zł

|

Cena regularna: 69 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Jakie trendy obserwuje Pani na dzisiejszym rynku szkoleniowym?

Coraz większą popularnością cieszą się formy krótkie i bardzo intensywne, gdzie mamy pigułkę wiedzy i szybkie wskazówki, jak ją wdrożyć w praktykę. Jednak nie warto iść bezwiednie za tym trendem. Warsztat jako moment zatrzymania się i uważności to w wielu sytuacjach lepsze rozwiązanie. Na tym drugim opiera się przecież trend mindfulness i compassion, tak ważne w dzisiejszej działalności rozwojowej. Czas, gdy w toku warsztatu ludzie zatrzymują się i odrywają od całego świata bodźców, w którym funkcjonują na co dzień, to ważne doświadczenie. Moim zdaniem, odbiorcy potrzebują i tego, i tego. Zawsze trzeba dopasować formę do konkretnych odbiorców w kontekście celu rozwojowego.

Jest też bardzo ciekawy trend dotyczący uczenia przywództwa. Obserwuję, że świadomość klientów bardzo się zmienia - ich oczekiwania są dziś dużo wyższe. Menedżerowie nie chcą już prostych rozwiązań, gotowych wskazówek, a raczej dyskusji. Ludzie potrzebują uczestniczyć, chcą mieć wkład w to, co dzieje się w formule rozwojowej - chcą wyjść ze spotkania edukacyjnego z odpowiedzią na pytanie, z którym przyszli. Zdarza się też, że takie pytania rodzą się - wcześniej nieuświadomione - dopiero w trakcie szkolenia, pod jego wpływem.

 

Czyli dobre spotkanie z trenerem to takie, które nie kończy się z zamknięciem drzwi, tylko inspiruje do następnych działań?

Na tym mi właśnie najbardziej zależy - żeby ludzi rozbudzić, zainspirować. Nierzadko widzę na warsztatach lub szkoleniach osoby, które zostały na nie po prostu wysłane - przyszły, bo musiały. Siedzą, patrzą i z ich oczu, postawy bije roszczenie: rozwijaj mnie! Jeśli ktoś nie chce, to na siłę nie da się tego zrobić, ale jeśli trenerowi uda się wytrącić takiego człowieka z marazmu, sprowokować - to doskonały sygnał! W takich sytuacjach świetnie sprawdzają się działania oparte na experience learning, czyli uczenie poprzez doświadczenie.

 

Czytaj też: Konkurs dla najlepszych HR-owców. Ostatni dzwonek na udział >

 

Jak zachęciłaby Pani sceptyka do rozwoju?

Nie jestem fanką zachęcania ludzi za wszelką cenę, żeby w czymś uczestniczyli. Wolę pracować z tymi, którzy przychodzą otwarci i chętni, by wejść w zmianę. Ale oczywiście nie zawsze tak jest. Sceptykowi powiedziałabym: Zobacz, co się stanie, pójdź, potraktuj to jako eksperyment! Jeśli widzę, że ludziom w trakcie szkolenia opadają maski, że zaczynają pracować, otwierać się na rozwój, zawsze mnie to cieszy.

Jak pracuje Pani z osobami, które na pierwszy rzut oka nie wykazują chęci? Czy są jakieś specjalne metody?

Można zrobić coś, co wprowadzi ludzi w pewną konwencję pracy i myślenia, coś, co postawi ich na progu decyzji, czy chcą w temat wejść głębiej. Temu służą właśnie doświadczenia o charakterze experience learning. Od kilku lat na rynku szkoleń widoczny jest trend korzystania z najróżniejszych doświadczeń natury społecznej, które pokazują uczestnikom warsztatów rzeczywistość trochę jak w lustrze. To są tak dobrane aktywności, żeby ludzie szybko skojarzyli doświadczenie, w którym biorą udział, z rzeczywistością, w której funkcjonują na co dzień. Pretekstów może być mnóstwo, chodzi tylko o konwencję - na ile ona jest poruszająca, na ile pobudza emocje.

Czy w tej właśnie konwencji odbywa się Państwa spektakl interaktywny?

Tak. Nasz spektakl interaktywny pt. „Firma” to drama - forma, nad którą pracował argentyński reżyser Augusto Boal. W ramach swojej eksperymentalnej pracy, zachęcał aktorów do odtwarzania fragmentu rzeczywistości i pokazywaniawidzom, jak odnosi się to do ich życia. Z czasem przekonał się, że narzucanie ludziom wniosków i gotowych rozwiązań jest nieskuteczne. Zaczął eksperymentować z formułą wciągania widzów w sytuacje, w których mogli sami nad tymi rozwiązaniami pracować, sami dochodzić do wniosków, czyli stawali się widzo-aktorami. Tego dotyczy jego słynne powiedzenie: „wszyscy jesteśmy aktorami, bo wszyscy gramy i wszyscy jesteśmy widzami, bo wszyscy obserwujemy”.

 

Taka forma sprawdza się w pracy warsztatowej?

Zdecydowanie tak. Ludzie mają naturalną potrzebę znajdywania rozwiązań, tworzenia i uczestniczenia. Jest ona bardzo silna. Dużo bardziej angażujemy się, kiedy sami kreujemy pomysły. O tym, jak wygląda taki warsztat, każdy może przekonać się na własnej skórze już 3 października na Rozwiązaniach HR (udział bezpłatny). Wspólnie z uczestnikami popracujemy w konwencji dramy. Zapraszam.

Więcej przydatnych materiałów znajdziesz w SIP LEX:

Czasowe powierzenie pracownikowi innej pracy >

Podnoszenie kwalifikacji zawodowych pracownika a koszty uzyskania przychodu >

Urlop szkoleniowy >

Czy pracownik może wykorzystać urlop szkoleniowy w niższym wymiarze niż 21 dni? >

Procedura: Udzielanie urlopu szkoleniowego >

Klauzule autonomiczne w prawie pracy >

Kontrola kwalifikacji zawodowych pracowników >

Praktyczne zastosowanie przepisów dotyczących podnoszenia kwalifikacji >