W strajku, który objął wszystkie większe lotniska na terenie Niemiec, uczestniczyło około 12 tys. osób - poinformował wieczorem związek zawodowy pracowników sektora usług Verdi.
"Strajk był ostrzeżeniem pod adresem Lufthansy" - powiedziała główna negocjatorka związku Christine Behle. Zapowiedziała, że związkowcy nie zaakceptują oferty pracodawcy, zmierzającej według jej oceny do obniżki wynagrodzeń.
Aby zapobiec chaosowi na lotniskach, Lufthansa odwołała większość z zaplanowanych na poniedziałek 1 720 lotów. Anulowano przede wszystkim połączenia niemieckie i europejskie. Skutki strajku odczuło 150 tys. pasażerów. Jak podała telewizja publiczna ZDF, jednodniowy protest kosztował przewoźnika ponad 10 mln euro.
Lufthansa zapowiedziała, że we wtorek niemal wszystkie loty odbędą się zgodnie z rozkładem. Nieliczne zmiany będzie można policzyć na palcach jednej ręki - powiedział rzecznik linii lotniczych agencji dpa.
Oprócz podwyżki płac o 5,2 proc. dla 33 tys. zatrudnionych Verdi domaga się gwarancji zatrudnienia oraz lepszych warunków dla uczniów przygotowujących się do podjęcia pracy w Lufthansie. Zarząd Lufthansy chce natomiast, by pracownicy zrezygnowali z podwyżek i zgodzili się na wydłużenie czasu pracy.
Lufthansa wdraża od ubiegłego roku program restrukturyzacji koncernu, tłumacząc to rosnącymi cenami paliwa oraz coraz ostrzejszą konkurencją ze strony azjatyckich linii lotniczych.
Pierwszy strajk ostrzegawczy odbył się miesiąc temu w porcie lotniczym we Frankfurcie nad Menem i na kilku innych lotniskach. Akcja protestacyjna trwała wówczas siedem godzin. Odwołano blisko 700 lotów.
Kolejna runda negocjacji między związkiem Verdi a zarządem Lufthansy ma odbyć się 29 i 30 kwietnia. Zdaniem władz linii lotniczych całodzienny strajk był nieuzasadniony wobec uzgodnienia terminu dalszych rozmów.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ kar/