W pełni popieram zwiększanie wynagrodzeń dla najmniej zarabiających Polaków. Rolą Rządu jest troska zwłaszcza o tych pracowników, którzy są najbardziej narażeni na patologie rynku pracy, czy trwałe z niego wykluczenie do szarej strefy. W tym względzie od lat zgadzam się ze związkami zawodowymi, wspólnie apelowaliśmy o ukrócenie złych praktyk w zamówieniach publicznych – by w przetargach na usługi zawsze uwzględniać minimalną stawkę wynagrodzenia, wprowadzenie do przetargów obowiązku zatrudnienia na etacie gdy charakter pracy na to wskazuje, poparliśmy także ozusowanie umów zleceń z odpowiednim vacatio legis.
Należy jednak podkreślić, że rządzący, wprowadzając zmiany w poziomie wynagrodzeń, powinni w szczególności zadbać o to, by wzorcowo przestrzegać takich stawek w przetargach publicznych – zarówno instytucji państwowych, jak i samorządowych. Zwłaszcza w przypadku tak skokowych zmian, jak wzrost płacy minimalnej do 2000 zł brutto, wprowadzenia stawki minimalnej 12 (13? - rząd zastanawia się nad zmianą minimalnej stawki godzinowej na 13 zł brutto - przyp. red.) złotych czy ozusowania umów zleceń. Nie może być takich sytuacji, że zamawiający nie chce zwaloryzować kontraktu, czy w przetargu akceptuje stawki za godzinę poniżej tych kwot. Jako Federacja Przedsiębiorców Polskich będziemy piętnować każdy znany nam przypadek, który będzie odbiegał od tych reguł.
Czytaj: Związki zawodowe popierają rządową propozycję płacy minimalnej w 2017 r.
Drugim zagadnieniem pozostaje rynek komercyjny – czy prywatni zamawiający zastosują w przetargach wskazane stawki? Już dziś wiemy, że po wejściu w życie ustawy, skutkiem której jest ozusowanie umów zleceń, zamawiający w znaczący sposób ograniczyli zakres usług, co odbiło się zmniejszeniem również liczby etatów niezbędnych do wykonania usługi, a wielu pracowników musiało zostać zwolnionych. Taki efekt może nastąpić także przy tak skokowym i szybkim podwyższeniu płacy minimalnej, przy jednoczesnym wprowadzeniu stawki 12 zł w umowach cywilnoprawnych. Skutki będą jednoznaczne: ograniczenie zatrudnienia i tym samym wzrost bezrobocia, który w tym wypadku nastąpi w efekcie zmniejszenia się liczby miejsc pracy, a nie niechęci pracodawców do podniesienia wynagrodzeń. Zwrócić uwagę należy, że na rynku zamówień publicznych w wyniku ozusowania umów-zleceń tylko 85% zamawiających zdecydowało się zwaloryzować kontrakty w celu pokrycia realnych kosztów zatrudnienia, a rynek otwarty ograniczył zakres usług o ok. 10%. Obawiam się, że najbardziej dotkliwie odczują to pracownicy zatrudnieni poza wielkim aglomeracjami, w szczególności na tak zwanej „ścianie wschodniej” i na Podkarpaciu.
Marek Kowalski - Przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich
Źródło: Federacja Przedsiębiorców Polskich