W tym roku miną 24 lata od uchwalenia ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (dalej: udip). Przepisy obowiązują od 1 stycznia 2002 r., a obywatele przez te wszystkie lata przechodzą testy cierpliwości i wytrwałości w dotarciu do informacji publicznej.

– Z dostępem do informacji publicznej jest i dobrze, i źle – mówi serwisowi Prawo.pl dr hab. Grzegorz Makowski, prof. SGH. I przypomina wniosek, jaki złożyła do "pseudo Trybunału Konstytucyjnego" prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska. - Ten wniosek dalej leży w Trybunale, jak bomba z opóźnionym zapłonem. Gdyby został on rozpatrzony, z dużym prawdopodobieństwem po myśli prezes SN, Trybunał wyłączyłby w dużym stopniu tę ustawę. Wspominam o tym, bo gdy ten wniosek ujrzał światło dzienne, miała miejsce ostatnia publiczna dyskusja o jakości prawa o dostępie do informacji publicznej. Padło wówczas sporo argumentów, moim zdaniem słusznych, za tym, że ta ustawa nie jest zła, i że o jej jakości świadczy między innymi fakt, że przez ponad 20 lat aż tak za bardzo się nie zmieniła. Jest stabilna. Ludzie nauczyli się jej używać. Jest wokół niej bogate orzecznictwo, które pomaga w bojach o dostęp do informacji. Niemniej, po dwóch dekadach potrzebna jest głęboka nowelizacja, ale nie nowa ustawa – mówi prof. Makowski.

Czytaj również: Po skład sędziowski na Berdyczów – TK wąsko interpretuje dostęp do informacji publicznej>>

 

Przepisy a praktyka

Zgodnie z art. 4 ust. 1 udip, do udostępniania informacji publicznej obowiązane są władze publiczne oraz inne podmioty wykonujące zadania publiczne, w szczególności organy władzy publicznej, organy samorządów gospodarczych i zawodowych, podmioty reprezentujące zgodnie z odrębnymi przepisami Skarb Państwa oraz podmioty reprezentujące państwowe osoby prawne albo osoby prawne samorządu terytorialnego. Obowiązek mają także podmioty reprezentujące inne państwowe jednostki organizacyjne albo jednostki organizacyjne samorządu terytorialnego oraz podmioty reprezentujące inne osoby lub jednostki organizacyjne, które wykonują zadania publiczne lub dysponują majątkiem publicznym, oraz osoby prawne, w których Skarb Państwa, jednostki samorządu terytorialnego lub samorządu gospodarczego albo zawodowego mają pozycję dominującą w rozumieniu przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów.

Co więcej, w myśl art. 3a ustawy – Prawo prasowe, udip stosuje się także do dziennikarzy w zakresie ich dostępu do informacji publicznej.

Jak wygląda korzystanie z prawa do informacji?

- Dokładamy wszelkich starań, aby wnioski o udostępnienie informacji publicznej oraz prośby dziennikarskie były rozpatrywane z zachowaniem standardów jakości i zgodności z prawem, a także w przewidzianych terminach – przekazała nam KPRM. Jak podkreślono, pytania dziennikarskie i wnioski udip są często złożone. Wymagają zaangażowania różnych departamentów, a także często konsultacji z Departamentem Prawnym. Sprawy te bywają skomplikowane, co wymusza przeprowadzenie dokładnej analizy oraz uzyskanie opinii ekspertów, aby zapewnić rzetelność i zgodność z obowiązującymi przepisami. Odpowiedź jest udzielana na wszystkie wnioski w trybie dostępu do informacji publicznej.

KPRM obserwuje wzrost liczby składanych wniosków w trybie dostępu do informacji publicznej, w tym zapytań w ramach zorganizowanych akcji, gdzie każdy wniosek ma jednakową treść, ale zgodnie z obowiązującymi przepisami wszystkie muszą być zarejestrowane i potraktowane indywidualnie. Według danych Kancelarii, w okresie od 13 grudnia 2023 r. do 8 listopada 2024 r. do KPRM wpłynęło łącznie 2471 zapytań w ramach udip i zapytań dziennikarskich. W okresie od 13 grudnia 2023 r. do 31 grudnia 2023r.  wpłynęło 41 wniosków w trybie dostępu do informacji publicznej, a od 1 stycznia 2024 r. do 8 listopada 2024 r. – 1313.  Ponadto w okresie od 13 grudnia 2023 r. do 31 grudnia 2023 r. do KPRM wpłynęło 71 próśb dziennikarskich, a od 1 stycznia 2024 r. do 8 listopada 2024 r. – 1046.

Z kolei Kancelaria Sejmu RP poinformowała, że od początku obecnej kadencji i jak zostały rozpoznane przekazała, że na pisemny wniosek zostało rozliczonych 607 wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Wszystkie zostały rozpatrzone w terminie. - Zgodnie z Regulaminem Sejmu i Zarządzeniem Szefa Kancelarii Sejmu z dnia 6 marca 2006 r. w sprawie udostępniania informacji publicznej w Kancelarii Sejmu, informacja publiczna dotycząca Sejmu i jego organów oraz Kancelarii Sejmu udostępniana jest poprzez ogłaszanie dokumentów i innych informacji w Systemie Informacyjnym Sejmu na stronie internetowej www.sejm.gov.pl, a ogólnodostępnym miejscem wyłożenia lub przechowywania informacji publicznej w Kancelarii Sejmu jest Informatorium Biblioteki Sejmowej. Na pisemny wniosek udostępniana jest jedynie informacja publiczna, która nie została udostępniona w powyższy sposób. Oznacza to, że przypadki, w których pisemny wniosek dotyczył udostępnienia informacji już udostępnionej na stronie internetowej Sejmu bądź za pośrednictwem Informatorium, traktowane są jako rozpatrzone – zaznaczono w odpowiedzi.

Sprawdź w LEX: Z parlamentarnej problematyki dostępu do informacji > >

 

Cena promocyjna: 2.58 zł

|

Cena regularna: 12.9 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 1.29 zł


Prawo trzeba zmienić, ale co konkretnie

Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawiają się więc głosy o potrzebie zmiany przepisów.

- Proponujemy zmianę ustawy, bo obowiązuje już 24 lata, a w orzecznictwie jest tak dużo sprzeczności, że w zasadzie każdą tezę można udowodnić. Jej grzech pierworodny polega na tym, że próbuje zdefiniować, czym jest informacja publiczna. A to, czym ona jest informacja określono w Konstytucji. Orzecznictwo próbuje to wypracować, ale często dodaje pozakonstytucjne i pozaustawowe ograniczenia. Na podstawie konkretnych przypadków wprowadza kategorie informacji i zjawiska, które na świecie są regulowane ustawami, a zatem przewidywalne i ograniczane przez inne zasady. U nas są wyinterpretowywane z tej próby definiowania przez orzecznictwo. Tymczasem jest to nieprecyzyjne, nieobliczalne i po prostu powoduje bardzo dużo problemów. Jedną z takich rzeczy jest na przykład dokument wewnętrzny, techniczny czy roboczy, bo te trzy nazwy pojawiają się w orzecznictwie. Tyle tylko, że nie wiadomo, co tym dokumentem będzie, bo to zmienia się na przestrzeni czasu. Bo rzeczy, które wydawało się, że nie będą dokumentem wewnętrznym,  później nagle tym dokumentem się okazują, bo to zależy od składu sędziowskiego. To powoduje, że nie ma takiej uważności sędziów na to, żeby patrzeć na wagę informacji w debacie publicznej, bo po to mamy prawo do informacji, bo to suweren kontroluje władzę - mówi serwisowi Prawo.pl Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. I dodaje: - W marcu 2024 r. wygraliśmy sprawę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, dotyczącą dokumentu wewnętrznego, czyli kalendarza Julii Przyłębskiej. Do tej pory orzecznictwo było nawet wyjątkowo spójne w twierdzeniu, że taki dokument jest tylko roboczym dokumentem wewnętrznym. Bez patrzenia na wagę sprawy, ta sprawa kolejny raz została zaklasyfikowana jako dokument wewnętrzny czy techniczny. Tymczasem sprawa była ważna, bo dotyczyła tego, z kim Julia Przyłębska spotykała się przy wyznaczaniu składów sędziowskich w sprawach. Tę sprawę wygraliśmy, bo generalnie na świecie dla wszystkich jest oczywiste, że to co robią funkcjonariusze publiczni, jest istotne. 

Według prof. Makowskiego, ustawowa definicja informacji publicznej jest zawężająca w stosunku do brzmienia art. 61 Konstytucji i to powoduje, że możliwe jest manipulowanie tymi przepisami. – Należałoby też wrócić do pierwotnej koncepcji, w której to sądy powszechne, a nie sądy administracyjne zajmowały się sprawami o dostęp do informacji publicznej. Dlatego, że te postępowania przed sądami administracyjnymi mają charakter kasacyjny. Sprawa wraca do tego, kto powinien udzielić informacji. Ten nic sobie dalej z tego nie robi i tak naprawdę zdarza się, że tego rodzaju wyroki nic nie zmieniają, a zapadają czasem po wielu latach. Inny problem, to to, że ciągle jest za dużo informacji, o które trzeba wnioskować. Podmioty zobowiązane za mało upowszechniają proaktywnie i robią to zbyt często w sposób zbyt wybiórczy, niedbały – podkreśla prof. Grzegorz Makowski. I wskazuje przy tym na biuletyn informacji publicznej, który powinien zostać wymyślony na nowo, powinien być scentralizowany, ujednolicony i uproszczony.  W opinii prof. Makowskiego, do ustawy o dostępie do informacji publicznej należałoby wpisać też reguły kolizyjne, które wyraźnie promowałyby dostęp do informacji publicznej ponad innymi wartościami. – Rozumiem, że np. tajemnica dyplomatyczna czy bezpieczeństwo publiczne może być ważniejsze, ale taka np. tajemnica przedsiębiorstwa jest nagminnie nadużywana jako argument, żeby czegoś nie pokazać, zwłaszcza przez spółki kontrolowane przez państwo. Choć w ostatnich zdarza się co raz częściej, że te firmy przegrywają przed sądami. Tylko że dojście do takiego wyroku zajmuje lata. No i jeszcze właśnie ta przewlekłość. Ale to już jest związane z innymi czynnikami, przede wszystkim z tym jak ogólnie funkcjonuje sądownictwo – podkreśla. W ramach zaś rekomendacji wskazuje na postulaty dotyczące wprowadzenia przedsądowego rozwiązywania sporów. Instytucji na wzór arbitrażu, jednoosobowego pełnomocnika czy kolegialnego w postaci jakiegoś organu publicznego, który mógłby odciążyć sądy. A także wprowadzenie sprawozdawczości z funkcjonowania ustawy dla podmiotów zobowiązanych do udostępniania informacji. Problem jest jeszcze inny. Przepisy można zmienić, ale wciąż nie ma wystarczająco silnego przekonania społecznego, że dostęp do informacji publicznej powinien być szeroki, a obywatele powinni być dobrze i proaktywnie informowani o działaniach władzy. U nas nie ma dobrze rozwiniętej kultury informacji publicznej, zwłaszcza w szeroko pojętym sektorze publicznym. To się zmienia, ale bardzo powoli.

Zobacz także w LEX: Środki zaskarżenia w sprawach dostępu do informacji publicznej > >

 

Sprawdź również książkę: Kodeks pracy. Przepisy >>


Udostępnienie informacji można opóźnić dzięki procedurze

Zdaniem Katarzyny Batko-Tołuć, problem polega na tym, że podmioty zobowiązane do udzielania informacji publicznej zorientowały się, że procedurę można w nieskończoność wykorzystywać do tego, żeby opóźniać udostępnianie informacji. - Po to właśnie stwierdzają, że coś jest dokumentem wewnętrznym, a najpierw zaczynają od tego, że wnioskowana informacja nie jest informacją publiczną. No i wtedy obywatel przechodzi cały cykl sądowy i to trwa kilka lat. Bo najpierw w dwóch instancjach musi zazwyczaj udowadniać, że to jest informacja publiczna i że musi zostać udostępniona. A ponieważ zgodnie z naszymi krajowymi uregulowaniami, dotyczącymi sądów administracyjnych, sąd nie może powiedzieć, że informację trzeba udostępnić, tylko mówi po prostu, że jest to informacja publiczna, to zaczyna się cała seria nowych przesłanek do odmowy – powoływanie się na  dokumenty wewnętrzne, informację przetworzoną albo ochronę prywatności – po to tylko, by odwlec w czasie moment udostępnienia informacji – wskazuje. I twierdzi, że są sprawy, które trwają po 9 lat.

- Ministerstwo Finansów od dłuższego czasu bardzo często odmawia udostępniania informacji publicznej - nawet w takich sprawach, w których sąd administracyjny jednoznacznie wypowiadał się, że dana informacja jest informacją publiczną podlegającą udostępnieniu (orzeczenia prawomocne). Procedury stosowane przez resort finansów w zakresie utrudniania dostępu do informacji publicznej służą przede wszystkim zniechęceniu wnioskodawcy i opóźnianiu dostępu do informacji - mówi serwisowi Prawo.pl Tomasz Ludwiński, b. wieloletni przewodniczący Rady Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej NSZZ „Solidarność”. Jak twierdzi, może to być żądanie wykazania istotnego interesu publicznego w sprawie, gdzie w istocie nie mamy do czynienia z informacja przetworzoną, może to być wydanie decyzji odmownej w sprawie, gdzie niewątpliwie mamy do czynienia z informacją publiczną (nawet w tych sprawach, gdzie jeszcze kilka lat temu udostępniano takie informacje bez przeszkód czy zwłoki). - Wnioskodawcy pozostaje w tych przypadkach droga sądowa, a Ministerstwo Finansów konsekwentnie i do ostatniej instancji wykorzystuje procedury sądowe tak, aby ewentualne udostępnienie danych po niekorzystnych dla resortu finansów wyrokach sądów administracyjnych – następowało jak najpóźniej– podkreśla Ludwiński. I dodaje: - Ostatnio miało to miejsce na przykład w sprawie informacji o wysokości nagród dyrektorów departamentów w Ministerstwie Finansówprocedura sądowa trwa kilka lat, a informacja o tych nagrodach udostępniona zostanie w czasie, gdy tych dyrektorów już dawno w resorcie nie ma. Informacja ta była bardzo istotna w czasie jej żądania, gdyż dochodziły sygnały o nagrodach rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych dla poszczególnych dyrektorów – po kilku latach jednak uzyskana informacja nie będzie już pewnie taka ważna i pewnie o to chodzi...

Dlatego, w ocenie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, powinien być obowiązek nakazania przez sąd udostępnienia informacji, a podmiot mógł odmówić tylko raz. 

- Chcemy wywołać dyskusję wokół tematu dostępu do informacji publicznej, bo obecnie ten dostęp nie działa i trzeba szukać jakichś rozwiązań. Jeżeli ktoś zaproponuje lepsze rozwiązania niż przygotowane przez nas, to bić się o to nie będziemy – mówi Katarzyna Batko-Tołuć. Przyznaje, że w gruncie rzeczy nie jest u nas źle z dostępem do informacji publicznej, bo jednak urzędy wiedzą, że mają udostępniać informacje i to robią lepiej lub gorzej. Jednak w sytuacjach skrajnych ten dostęp nie działa.

Czytaj również: WSA: Sąd udostępnił jako informację publiczną puste protokoły rozpraw>>

 

Partnerstwo na rzecz Otwartego Rządu pomoże Polsce w jawności

- Ustawa powinna być zmieniona, więc myślę, że raczej to jest pytanie o wolę polityczną i o moment. Taką okazją mogłoby być przystąpienie do Partnerstwa na rzecz Otwartego Rządu (z ang. Open Government Partnership). To jest inicjatywa różnych krajów, które obiecywały doskonalić się w przejrzystości, w partycypacji publicznej i cyfryzacji. Polska od lat próbuje do tego nie przystąpić i robi to bardzo skutecznie, zwłaszcza ten rząd. OGP jest bardzo otwarte i wiemy, że wysłali do naszego rządu zaproszenie, ale nie tylko nikt na nie nie zareagował, ale nawet trudno to zaproszenie namierzyć. Jeżeli wejdziemy do tego partnerstwa, to będziemy lobbować za tym, żeby Polska zobowiązała się do zmiany o dostępie do informacji publicznej – mówi Batko-Tołuć.

Czytaj w LEX: Obowiązek posiadania przez każdy podmiot zobowiązany do udostępnienia informacji publicznej, własnej wyodrębnionej strony BIP > >