Eurostat opublikował dane dotyczące skali samozatrudnienia imigrantów w Unii Europejskiej (UE). Wynika z nich, że w 2018 r. około 30,2 mln osób w UE w wieku 20–64 lat było samozatrudnionych.
Najwyższy wskaźnik samozatrudnionych osób urodzonych w innym państwie członkowskim UE (niż w państwie członkowskim zamieszkiwania) odnotowano w Polsce (38 proc.), a następnie na Malcie (21 proc.) i w Estonii (20 proc.). Najniższe wskaźniki samozatrudnienia osób urodzonych w innym państwie członkowskim UE zanotowano w Luksemburgu (8 proc.), a następnie na Węgrzech, w Szwecji, Austrii, Niemczech i na Cyprze (po 9 proc.).
Najwyższy wskaźnik samozatrudnienia osób urodzonych poza UE w 2018 r. odnotowano w Czechach (35 proc.), następnie w Polsce (19 proc.), na Węgrzech i w Wielkiej Brytanii po 17 proc. Na dalszym miejscu jest Holandia z 16 proc. Najmniej samozatrudnionych spoza UE jest w Estonii, Luksemburgu i Austrii (po 7 proc.), potem kolejno w Szwecji (8 proc.), Słowenii, Irlandii, Danii i Niemczech (po 9 proc.).
Samozatrudnienie to "cwaniactwo"?
Bogdan Grzybowski z OPZZ uważa, że duża liczba cudzoziemców na samozatrudnieniu wynika z "koślawego prawa". - Pracodawcy, żeby obniżyć koszty pracy zmuszają pracowników, krajowych i zagranicznych, do samozatrudnienia i dzięki temu nie płacą należnej składki do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, przerzucając to na pracownika. Ten z kolei, kiedy zakłada jednoosobową działalność w początkowej fazie zwolniony jest z opłacania składek, później płaci je w niższej niż pracujący na umowach o pracę wysokości. To wszystko powoduje obniżkę kosztów pracy po stronie pracodawców. Jednak za to cwaniactwo ponosimy koszty jako społeczeństwo, bo wpływy do FUS są mniejsze - mówi. - Szacujemy, że z tytułu tego patologicznego samozatrudnienia wpływy do FUS rocznie są o 10 mld mniejsze - dodaje związkowiec.
Ekspert zwraca uwagę, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie testu przedsiębiorcy. - To jednak okazało się niewypałem. Wspomniane rozwiązanie miało sprawdzić, czy zleceniobiorca nie pracuje na rzecz jednego przedsiębiorcy, co można uznać za fikcyjne prowadzenie działalności gospodarczej. Rząd jednak szybko się z tego wycofał - zaznacza.
Jego zdaniem państwo ma instrumenty prawne, aby sprawdzić kwestię samozatrudnienia. Wskazał tutaj m.in. na ZUS. - Dobrym rozwiązaniem byłoby oskładkowanie wszystkich dochodów z pracy proporcjonalnie do ich wysokości. W pewnym stopniu ograniczyłoby to patologiczne samozatrudnienie - stwierdza Grzybowski. Według niego jeśli rząd zrezygnował z testu przedsiębiorcy, to zapewne zwiększy kontrolę na innych polach.
Z kolei Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan zwraca uwagę, że wśród samozatrudnionych z krajów Unii dużą część stanowią zapewne osoby z wyższym wykształceniem, które posiadają szczególne kwalifikacje. - Mówimy tutaj o freelancerach, kadrze menadżerskiej, doradców. Chodzi ogólnie o personel wyższego szczebla, ekspertów, którzy pracują w firmach z kapitałem zagranicznym. Wśród samozatrudnionych mogą być również nauczyciele języków obcych, którzy przyjechali do Polski - wskazuje.
Cena promocyjna: 79.2 zł
|Cena regularna: 99 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Testu przedsiębiorcy nie będzie
Ministerstwo Finansów zapewnia, że tzw. testu przedsiębiorcy nie będzie. Resort chce jednak uszczelnić system weryfikując przychód z działalności. Wynika to ze stanowiska MF w odpowiedzi na interpelację poselską. Wskazano tam, że przyjęta przez rząd i przesłana do Komisji Europejskiej Aktualizacja Programu Konwergencji przewiduje uszczelnienie kwalifikacji przychodów do źródła pozarolniczej działalności gospodarczej.
Działania w tej sprawie mają być konsultowane z Radą Dialogu Społecznego. Według danych dostępnych na stronie Głównego Urzędu Statystycznego na koniec kwietnia br. liczba osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą wynosi 3 155 499. Może to oznaczać, że przychody tylu właśnie podmiotów zostaną sprawdzone pod kątem prawidłowej kwalifikacji do pochodzących z działalności gospodarczej.
Cudzoziemcy w handlu i usługach
Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP uważa, że polski rynek pracy staje się dla cudzoziemców coraz bardziej interesujący. - Imigranci decydują się na różne formy zatrudnienia, nie tylko na umowę o pracę. Cudzoziemcy w Polsce najczęściej tworzą biznes w branżach o niskich barierach wejścia, tj. niewymagające inwestycji na początkowym etapie działalności - zwraca uwagę.
- Do takich branż należy zaliczyć przede wszystkim handel i usługi. Cudzoziemcy bardzo często prowadzą małe sklepy, punkty usługowe i gastronomiczne. Założenie firmy jest najbardziej elastyczną formą zatrudnienia, na co cudzoziemcy częściej się decydują. Wysoki wskaźnik samozatrudnienia osób spoza UE dotyczy przede wszystkim Ukraińców, którzy już od kilku lat są stale obecni na polskim rynku pracy. Po zdobyciu doświadczenia często decydują się na założenie własnej firmy, która okazuje się często bardziej dochodowym przedsięwzięciem niż zatrudnienie na podstawie umowy o pracę - dodaje ekspert.
Czytaj też: Czekają nas zmiany w opłacaniu składek na ZUS? >>>