Wyrok sądu I instancji zaskarżyły zarówno obrona, jak i prokuratura.
Przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Waldemar Szmidt przypomniał w poniedziałek wyrok sądu I instancji, przytaczając nazwiska wszystkich 65 ofiar wraz z opisem obrażeń, które doprowadziły do ich śmierci. Zaktualizowano informacje na temat oskarżonych, w tym ich sytuacji zawodowej, osiąganych dochodów i osób pozostających na ich utrzymaniu.
Sąd uwzględnił część złożonych przez obrońców oskarżonych wniosków dowodowych, inne zaś – dotyczące pozyskania nowych opinii biegłych czy przesłuchania dodatkowego świadka z zarządu MTK - uchylił. Przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Waldemar Szmidt przypomniał, że sąd I instancji korzystał z kilku opinii ekspertów. „Przeprowadzanie dowodów z kolejnych opinii biegłych wpłynęłoby jedynie na przewlekłość postępowania, gdy sprawa dojrzała do ostatecznego rozstrzygnięcia” – powiedział.
Po zamknięciu przewodu sądowego głos zabrali jako pierwsi obrońcy skazanego na 10 lat pozbawienia wolności projektanta hali Jacka J., wnioskując o uchylenie wyroku sądu I instancji i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania, a jeśli sąd apelacyjny będzie innego zdania – o złagodzenie kary, którą uznali za zbyt surową. Mec. Jan Widacki argumentował, że oskarżony żyje z piętnem sprawcy katastrofy, w ciągłym stresie, a sprawa zrujnowała mu życie osobiste i zawodowe. Pytał, jaki ma sens prewencyjny kara po 10 latach, uznając, że społeczeństwo nie kojarzy jej z wydarzeniami sprzed lat, a sam oskarżony jest po tylu latach już innym człowiekiem, z innym bagażem doświadczeń.
Mec. Widacki sprzeciwił się też przypisywaniu jego klientowi winy umyślnej z tzw. zamiarem ewentualnym. „Jeśli przypisać mu winę, to co najwyżej nieumyślną” – zaznaczył.
Głos zabrał następnie jeden z obrońców skazanej na 4 lata więzienia b. inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie Marii K. mec. Rafał Radłowski, który wnosił o uniewinnienie swojej klientki, argumentując, że w sytuacji, jaka poprzedziła katastrofę, nie była ona zobligowana do podejmowania działań. Jeśli sąd podjąłby inną decyzję, obrona postuluje również umorzenie postępowania ze względu na przedawnienie lub uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.
W czerwcu ubiegłego roku po trwającym ponad siedem lat procesie katowicki sąd okręgowy skazał projektanta hali MTK Jacka J. na 10 lat więzienia, uznając go za winnego sprowadzenia katastrofy. Na kary od 5 do 3 lat skazano rzeczoznawcę, inspektora nadzoru budowlanego i członków zarządu MTK; uniewinniono wykonawców hali.
W złożonej apelacji prokuratura nie zgadza się z m.in. z uniewinnieniem wykonawców hali, zarzucając w tym zakresie sądowi I instancji błędy w ustaleniach stanu faktycznego odnośnie odpowiedzialności wykonawcy budynku i kierownika budowy. „Zarzuty dotyczyły błędów w ustaleniach faktycznych, polegające na odmiennej ocenie i analizie tego materiału dowodowego, niż to dokonał prokurator w toku postępowania przygotowawczego” – powiedziała w przerwie rozprawy prok. Katarzyna Wychowałek–Szczygieł z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Prokuratura stoi też na stanowisku, że kara wymierzona oskarżonym uznanym za winnych jest zbyt niska. „Uważamy, że kara wymierzona tym oskarżonym jest rażąco niska w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości czynu, rażącego naruszenia przepisów i reguł” – dodała prokurator.
Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 r.; odbywały się tam wówczas targi i ogólnopolska wystawa gołębi pocztowych. Na dachu o powierzchni hektara zalegała warstwa śniegu i lodu; według specjalistów ważył ok. 190 kg na metr kw. Zginęło wówczas 65 osób, a ponad 140 zostało rannych; 26 z nich doznało ciężkich obrażeń. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.
Akta sprawy wraz z liczącym 778 stron uzasadnieniem trafiły do Sądu Apelacyjnego w Katowicach w końcu ubiegłego roku. Proces prowadzą sędziowie: Waldemar Szmidt, Marek Charuza i Grzegorz Wątroba. Kolejne rozprawy odbędą się we wtorek, czwartek i piątek, odwołano środową ze względu na wyjazd służbowy jednego z sędziów.
Anna Gumułka (PAP)
lun/ akw/