Zaleski odpowiadał w czwartek na pytanie posła PSL Franciszka Stefaniuka, który dociekał, dlaczego w utworzonej po wykryciu ASF strefie buforowej nie podjęto żadnych działań wobec nosicieli wirusa - dzików, a "zastosowano ostre rygory wobec zdrowych tuczników", hodowanych w zamknięciu. Władze nic nie robią w sprawie dzików, które mają ASF - mówił Stefaniuk, dopytując, czy istnieje program selekcji dzików w strefie buforowej.
Wiceminister środowiska Janusz Zaleski w odpowiedzi podkreślił, że środki ostrożności w związku z doniesieniami o ASF na Białorusi podjęto już w sierpniu 2013 r., dlatego pojawienie się wirusa u dzików na terenie Polski nie było zaskoczeniem. Jak jednak zaznaczył, środki ostrożności okazały się niezbędne, ale i nieskuteczne, ponieważ nie da się opanować, zinwentaryzować czy wystrzelać wszystkich dzików. "One po prostu nie poddają się naszym administracyjnym czy łowieckim zabiegom" - mówił Zaleski.
Wiceminister stwierdził, że wystrzelanie całej populacji w określonym pasie jest niewykonalne, bo natychmiast pojawiają się tam dziki z innych obszarów. "W latach 90. mieliśmy pomór dzików z innego powodu, populacja bardzo spadła, ale w ciągu 2-3 lat się odbudowała. Taka jest przyroda, która nie znosi próżni" - mówił. "Po drastycznych środkach na Białorusi, gdzie jednak nie wystrzelano całej populacji, polskie dziki - co pokazuje nasz monitoring - przechodzą na teren tego państwa. To pokazuje, że możemy minimalizować ryzyko, ale do końca się przed ASF nie uchronimy" - dodał.
Zaleski dodał, że rozważana jest możliwość "rozrzedzenia" populacji dzików na terenach przygranicznych, jednak taka decyzja jest w kompetencji sejmików wojewódzkich. "Według szacunków na terenach zagrożonych mamy 15 tys. dzików. Całkowita likwidacja tej populacji jest praktycznie niewykonalna" - mówił wiceminister. Jest teoria, mówiąca, że jeżeli populacja będzie mniejsza, spadnie ryzyko zarażenia kolejnych dzików, ale to nie do końca sprawdzone - dodał.
Zauważył, że za zagospodarowanie tysięcy wybitych dzików należałoby zapłacić, bo trudno oczekiwać, by myśliwi płacili z własnej kieszeni. Gdyby była taka potrzeba, to jesteśmy w stanie przygotować takie instrumenty finansowe - mówił Zaleski.
Podkreślił, że wzrost liczebności dzików obserwuje się od wielu lat, w 2013 r. odstrzelono o 23 proc. więcej dzików niż w roku 2012, a plan na 2014 zakłada znów odstrzał o 25 proc. większy.
Wiceminister przypomniał, że wirusa mogą przenosić inne zwierzęta oraz człowiek, stąd najlepszym środkiem jest izolacja świńskich ferm. "Przykład Hiszpanii dowodzi, że z ASF można sobie poradzić nie przez likwidację populacji dzików, ale przez rygorystyczne zabezpieczenie ferm świń tak, aby żadne zwierzę się tam nie przedostało. To znacznie bardziej skuteczne niż próba wystrzelania dzików" - wskazał Zaleski.
W związku z ograniczeniami wprowadzonymi po wykryciu dwóch przypadków afrykańskiego pomoru świń (ASF) u dzików hodowcy świń zaczęli już protesty, z blokadami dróg włącznie. W czwartek do dymisji podał się minister rolnictwa Stanisław Kalemba, twierdząc, że rząd nie zrealizował działań mających przeciwdziałać skutkom ASF.(PAP)