Przyjęcie poglądu wynikającego z uchwały Sądu Najwyższego z dnia 11 września 2024 r. (sygn. akt III CZP 65/23) powoduje, że likwidacja szkody z obowiązkowego ubezpieczenia OC PPM zostaje przerzucona z ubezpieczyciela na sąd. Zniesiony zostaje ustawowy termin 30 dni na spełnienie należnego świadczenia, a obowiązek wypłaty odszkodowania staje się zobowiązaniem naturalnym.

Czytaj teżSN: Odszkodowanie z OC tylko, gdy auto jest naprawione

Wzmożony ruch pojazdów ze swej istoty powoduje bardzo dużo szkód na życiu, zdrowiu oraz mieniu niewinnych osób. Dlatego powstał system obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych, w skrócie: OC PPM, który ma służyć bezpośredniej, szybkiej oraz pełnej restytucji doznanego przez poszkodowanych uszczerbku. Wartości i założenia stanowiące fundament tegoż systemu to:

  1. szczególna ochrona poszkodowanego;
  2. Actio directa – poszkodowanemu służy bezpośrednie roszczenie do ubezpieczyciela sprawcy zdarzenia;
  3. ubezpieczyciel jest przewidzianym przez ustawę profesjonalistą w zakresie likwidacji szkody, co zobowiązuje go do dochowania szczególnej staranności;
  4. ubezpieczyciel winien spełnić świadczenie w formie pieniężnej w terminie 30 dni;
  5. wypłata odszkodowania nie może być uzależniona od tego, czy poszkodowany dokonał naprawy i czy w ogóle zamierza się jej podjąć.

Te założenia miały w pierwszej kolejności zapewnić należyte wykonanie swoich obowiązków przez ubezpieczyciela, tak aby szkoda została jak najszybciej w pełni zlikwidowana. Po drugie, miały umożliwić kontrolę sposobu ich wykonania przez organy nadzoru oraz sądy powszechne. Mimo aktywności tych pierwszych, nakładających liczne kary pieniężne oraz publikujących różnego rodzaju wytyczne, problem wciąż istniał. Zjawiskiem powszechnym było i jest wypłacanie przez ubezpieczycieli w terminie 30 dni tzw. kwot bezspornych, które niemal nigdy nie pokrywają szkody. W przypadku szkód w pojazdach, takie szczątkowe odszkodowania z reguły nie pozwalają nawet na zakup części albo wystarczają co najwyżej na zapłatę kosztów robocizny. Jest to fakt tak oczywisty i powszechnie znany, że wręcz nie wypada o nim dyskutować. W tej sytuacji szczególnie istotną rolę pełniła dotąd sądowa kontrola sposobu wykonania zobowiązania przez ubezpieczyciela.

 

Cena promocyjna: 132.3 zł

|

Cena regularna: 189 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 151.2 zł


Porównywanie jabłek z jabłkami

Sąd przeprowadzając postępowanie dowodowe bynajmniej nie wyręczał ubezpieczyciela w przeprowadzeniu likwidacji szkody, tylko badał, czy ten wykonał ją dobrze. Żeby to zrobić, sąd musiał mieć możliwość dokonania porównania, jakie odszkodowanie powinno być wypłacone poszkodowanemu w chwili zajścia szkody, a jakie faktycznie zostało wypłacone. Dlatego sąd ustalał wysokość należnego odszkodowania na dzień wystąpienia szkody, według stanu faktycznego, jaki istniał w tej dacie, ewentualnie w dacie upływu 30-dniowego terminu do wypłaty świadczenia. Sąd badał:

  1. jaki był stan pojazdu przed wypadkiem;
  2. co uległo uszkodzeniu;
  3. czy bezpośrednio po zdarzeniu zaszły jakiekolwiek okoliczności zmniejszające lub zwiększające zakres szkody;
  4. jakie ceny części, materiałów oraz robocizny występowały w dacie szkody.

 

Można w uproszczeniu powiedzieć, że sąd używając tych samych danych, co ubezpieczyciel, sprawdzał, jaki jest prawidłowy wynik działania polegającego na ustaleniu wysokości odszkodowania. W ten sposób sąd faktycznie weryfikował, czy ubezpieczyciel należycie wykonał swoje zobowiązanie. Porównywał jabłka z jabłkami.

 

Porównywanie jabłek z gruszkami

W uchwale z 11 września 2024 r. Sąd Najwyższy forsuje koncepcję dynamicznego charakteru szkody. Sędzia sprawozdawca w przekazie medialnym wskazał, iż jest ona uzasadniona w obecnym stanie prawnym. Faktycznie, skoro kilkudziesięcioletnia linia orzecznicza Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych w zakresie odszkodowania z obowiązkowego ubezpieczenia OC PPM przyjmowała pogląd zdecydowanie przeciwny, uwzględniający przy tym wspomniane wyżej założenia ustawodawcy, to zmiana tak zakorzenionego orzecznictwa wymagałaby zaistnienia bardzo istotnej przesłanki. Najlepiej właśnie – zmiany przepisów ustawy. Problem w tym, że nic takiego w prawie odszkodowań nie nastąpiło.

Tymczasem konsekwencje takiej wolty byłyby bardzo daleko idące. Przede wszystkim, jeżeli ten dynamizm szkody miałby być nieograniczony w czasie, to w zasadzie wysokość odszkodowania każdego dnia mogłaby być inna. Badanie przesłanek jego ustalania, w oderwaniu od przewidzianego ustawą 30-dniowego terminu spełnienia świadczenia przez ubezpieczyciela, powoduje, że to sąd musi na nowo przeprowadzić cały proces likwidacji szkody. Problem w tym, że wówczas okoliczności, które ustalał ubezpieczyciel, nie będą weryfikowane. Zostaną one za to na nowo ustalone ​na chwilę wyrokowania, a więc nie na moment oddalony od szkody o 30 dni, ale o bardzo zróżnicowany w skali kraju okres. Może on wynosić rok, najczęściej są to jednak 2-3 lata, a czasem nawet 5 i więcej lat. Wówczas w znakomitej większości przypadków okoliczności te będą się kształtowały całkowicie odmiennie niż w toku likwidacji szkody. Sąd nie będzie więc mieć możliwości dokonania porównania, jakie odszkodowanie powinno być wypłacone poszkodowanemu w chwili zajścia szkody, a jakie faktycznie zostało wypłacone.

Sąd nie będzie już porównywał jabłek z jabłkami, ale jabłka z gruszkami, a na podstawie takiego zestawienia niewiele da się powiedzieć o tych pierwszych. Szczególnie nie sposób racjonalnie ocenić, czy producent jabłek wykonał swoje zadanie dobrze. Tym samym, sąd nie będzie weryfikował, czy ubezpieczyciel należycie wykonał swoje zobowiązanie, co uczyni je zobowiązaniem naturalnym.

 

Gdy naprawa staje się niemożliwa

Zgodnie z logiką uchwały Sądu Najwyższego z dnia 11 września 2024 r., jeżeli naprawa pojazdu staje się niemożliwa, roszczenie poszkodowanego, które powstało w chwili wyrządzenia szkody i które nie zostało w całości (a nawet w części) zaspokojone w ustawowym terminie 30 dni, przestaje istnieć. Teza ta, nie tylko nie wynika z literalnego brzmienia przepisów, ale stoi we wręcz rażącej sprzeczności z pokrótce przedstawionymi wyżej założeniami, którymi kierował się ustawodawca wprowadzając system obowiązkowego ubezpieczenia OC PPM. Przede wszystkim jednak, teza ta kompletnie ignoruje wnioski płynące z doświadczenia życiowego, które uczy, że najczęściej naprawa pojazdu staje się niemożliwa na skutek:

  1. sprzedaży pojazdu, z reguły dokonanej z powodu braku wystarczających środków do naprawy oraz chęci uniknięcia: dalszej jego dewastacji, spadku wartości, a także konieczności zaspokojenia komunikacyjnej potrzeby życiowej;
  2. kolejnego zdarzenia drogowego, które prowadzi do kasacji pojazdu;
  3. pożaru pojazdu;
  4. kradzieży pojazdu.

Przyjmując logikę tezy rzeczonej uchwały, dochodzimy do wniosku, iż na skutek:

  1. starań poszkodowanego podejmowanych w sytuacji dodatkowego pokrzywdzenia zaniżeniem odszkodowania;
  2. deliktowego działania osoby trzeciej (sprawcy kolejnego wypadku albo kradzieży);
  3. wystąpienia zdarzenia losowego,

pierwotne zobowiązanie ubezpieczyciela miałoby przestać istnieć, co jest nie do pogodzenia z elementarnymi zasadami prawoznawstwa oraz prawa zobowiązań, a także z zasadami słuszności. Jeżeli z jakichkolwiek przyczyn postępowanie sądowe wydłuży się do np. 5 lat, to odszkodowanie będzie ustalane według stanu faktycznego oddalonego w czasie od szkody o tenże okres, co zwiększa prawdopodobieństwo zdarzeń negatywnie – w myśl tej koncepcji – wpływających na roszczenie poszkodowanego, co rażąco narusza założenia systemu ubezpieczeń OC PPM, niszczy pewność prawa i pewność obrotu gospodarczego oraz godzi w prawo własności poszkodowanego i zasadę równego traktowania.

 

Równość wobec prawa

Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Otóż przyjmując ww. koncepcję, uszkodzenie w ten sam sposób kilku identycznych pojazdów doprowadzi do sytuacji, w której – pomimo zaniżenia, czy nawet braku wypłaty tzw. kwoty bezspornej – wynik procesu sądowego o odszkodowanie będzie dla każdego pojazdu inny. W myśl omawianej uchwały, jeżeli ubezpieczyciel nienależycie wykonał swoje zobowiązanie, to najkorzystniej dla poszkodowanego będzie nic nie robić z pojazdem i tak czekać na rozstrzygnięcie sądu. Tylko po pierwsze, dlaczego osoba bierna ma być traktowana lepiej, niż osoby aktywne? Po drugie, dlaczego prawo poszkodowanego do decyzji ma być ograniczone, skoro pojazd jest jego własnością i nie sam on go sobie uszkodził. Po trzecie, nawet jeśli podejmie taką decyzję, a wyrok nie nadejdzie przez rok, dwa, to czy w niej wytrwa? W końcu trzeba będzie zrobić przegląd, opłacić ubezpieczenie... Poza tym, kto chciałby przez tyle czasu trzymać niesprawny i bezużyteczny pojazd? Przecież poszkodowany nie mógłby przez cały ten okres korzystać z pojazdu zastępczego na koszt ubezpieczyciela bez wchodzenia z nim w kolejny spór. Nie mówiąc już o tym, że uszkodzony pojazd byłby narażony na dewastację lub kradzież części. Jeżeli się ugnie i sprzeda uszkodzony pojazd albo w ramach kwoty bezspornej przywróci chociaż jezdność pojazdu, ale nie naprawi wszystkich uszkodzeń, to w myśl omawianej uchwały jego roszczenie się w sądzie nie obroni. Nie wydaje się to ani logiczne, ani zasadne. Nie powinno się różnicować sytuacji poszkodowanych w zależności od tego czy pojazd przed zażądaniem odszkodowania naprawili albo zbyli, czy też zażądali odszkodowania przed przystąpieniem do naprawy, ponieważ ich sytuacja prawna jest taka sama

Oczywistym jest, że omawiany koncept narusza prawo poszkodowanych do jednakowego traktowania. Nie sposób bowiem uznać za sprawiedliwe, aby jeden z poszkodowanych otrzymał wyższe odszkodowanie od drugiego, tylko dlatego, że nie podjął naprawy uszkodzeń, w przeciwieństwie do drugiego, który to np. akurat był w złej sytuacji życiowej, czy majątkowej, co zmusiło go do dokonania prowizorycznej naprawy i powierzchownego zamaskowania uszkodzeń lub sprzedaży pojazdu bez naprawy. Chyba nie tak powinna wyglądać równość wobec prawa i zasada sprawiedliwości społecznej, iż konsekwencje nieprawidłowego wykonania zobowiązania przez sprawcę lub ubezpieczyciela mają dotykać wyłącznie poszkodowanego?

Łukasz Gil, radca prawny, partner w Kancelarii Xaltum Barczak Rozpara sp. k.