Aby zminimalizować ryzyko przenoszenia się poza UE firm, których produkcja związana jest z wysoką konsumpcją energii elektrycznej, dostają one rekompensaty. Ma to zapobiegać tzw. ucieczce emisji przemysłów energochłonnych i zatrzymać je w Unii, choć tutejsza energetyka musi nabywać coraz droższe pozwolenia na emisję CO2. Z nieoficjalnych informacji, płynących z Komisji Europejskiej wynika, że liczba sektorów, które mogą dostawać rekompensaty zgodnie z zasadami unijnej pomocy publicznej ma być ograniczona. Urzędnicy w Brukseli opracowują bowiem nowe wytyczne w tej sprawie, które wprawdzie mają być przyjęte w trzecim kwartale 2020 r., ale pierwszy projekt ma się ukazać już w najbliższych tygodniach.

 

Cena promocyjna: 159.2 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Pismo polskich eurodeputowanych

Polscy eurodeputowano, zasiadający w komisji przemysłu badań i energii oraz komisji środowiska, wystosowali pismo do wiceszefa KE Fransa Timmermansa, odpowiedzialnego za Europejski Zielony Ład oraz wiceszefowej KE ds. konkurencji Margrethe Vestager, aby zwrócić ich uwagę na ten problem.

Podkreślono w nim, że jeśli proces przechodzenia firm wysokoemisyjnych na źródła odnawialne ma być kontynuowany, ceny energii eklektycznej muszą być dla nich dalej dostępne. - Najlepiej można to osiągnąć poprzez mechanizm kompensacji, jaki przewiduje niedawno znowelizowana dyrektywa ETS - napisano.

Czytaj: KE zatwierdziła rekompensaty dla firm energochłonnych>>

Polscy eurodeputowani podkreślili w nim, że dyrektywa ta zawiera zapisy, których celem jest zminimalizowanie zakłóceń w konkurencji na jednolitym rynku, takie jak np. wynoszący maksymalnie 25 proc. pułap dochodów z aukcji pozwoleń na emisję.

Problem nie dotyczy tylko Polski, ale też innych krajów, w tym Niemiec, Belgii i Francji, gdzie zmiana modelu oceny pomocy publicznej mogłaby być niekorzystna dla tamtejszych firm. Alarm w tej sprawie podniósł m.in. Business & Science Poland (BSP), który zrzesza m.in. KGHM, Grupę Azoty i Orlen.