Sprawę nowej formy wsparcia dla przedsiębiorców z miejscowości nad granicą białoruską omawiano na czwartkowym posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. turystyki. Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT) zapowiadało już od kilku tygodni, że uruchomi program pomocowy "Tarcza dla Pogranicza", który miałby zrekompensować straty firmom z branży turystycznej i gastronomicznej. Przez 10 ostatnich miesięcy byli oni pozbawieni klientów z powodu zamknięcia tamtych terenów dla turystyki. Wprawdzie specjalna ustawa gwarantowała im wypłaty rekompensat, ale dla wielu z nich przeszkodą okazały się przepisy o pomocy publicznej de mimimis, limitujące te wypłaty.

Czytaj też: Pogranicze z Białorusią otwarte, ale wiele firm na skraju upadku, bo pomoc za słaba>>

Nowy system wsparcia ma rozwiązać ten problem, ale wymaga zgody Komisji Europejskiej. Ta z kolei domaga się od polskiego rządu statystyk dotyczących poszkodowanych przedsiębiorców.

 

Rząd: bez statystyk ani rusz

- Niestety, dane jakie uzyskaliśmy w tej sprawie z Głównego Urzędu Statystycznego dotyczą całych nadgranicznych powiatów. Tymczasem są nam potrzebne dane z gmin, a wręcz obrębów ewidencyjnych, gdzie obowiązywał zakaz wstępu - tłumaczyła podczas posiedzenia komisji Łucja Sromecka, dyrektor departamentu Rozwoju i Inwestycji w MRiT. Zaproponowała, by w ciągu najbliższych dni przedsiębiorcy z pogranicza wypełnili specjalną ankietę, którą w tym celu ma przygotować Ministerstwo.

Czytaj też: Prace nad Tarczą dla Pogranicza idą słabo, a firmy potrzebują pomocy od zaraz>>

Obecni na posiedzeniu przedsiębiorcy z nadgranicznych miejscowości byli oburzeni tym, że z biurokratycznych przyczyn sprawa pomocy dla nich wciąż nie ruszyła z miejsca. - Teraz proponujecie nam ankietę, a przecież my od dawna dajemy znać, że mamy poważny problem - powiedziała Grażyna Artemiuk, przedsiębiorczyni z Białowieży. Zapowiedziała, że jeśli ta sprawa nie zostanie załatwiona, to przedsiębiorcy z pogranicza białoruskiego będą pozywać państwo polskie o odszkodowania.

 

 

Tymczasem, choć od początku lipca przestał obowiązywać zakaz wstępu na przygraniczne tereny, turyści tam na razie rzadko zaglądają. - Rok temu w pierwszej połowie lipca rezerwat ścisły w Białowieskim Parku Narodowym odwiedziło 1877 osób, a w tym roku tylko 605 - poinformował Sławomir Droń, prowadzący w Białowieży wypożyczalnię rowerów. - Mam obłożenie pokoi na poziomie zaledwie 25 proc., a rok temu o tej samej porze było to 65 proc. - dodał Marek Czarny, szef tamtejszego Hotelu Białowieskiego. Przedsiębiorcy przyznawali, że większość turystów pytających o noclegi pyta ich o bezpieczeństwo.

Zresztą problem strachu turystów przed nieoczekiwanymi zdarzeniami objawia się także nad granicą z Ukrainą, gdzie nie było ograniczeń. - W moim okręgu wyborczym, czyli w Bieszczadach jest tylko około 1/3 liczby turystów, jacy przyjeżdżali w ubiegłych latach. Zdarza się, że zanim przyjadą, pytają właścicieli pensjonatów i hoteli, czy widać tu łuny pożarów i huk wybuchów z Ukrainy. To oczywiście absurd, ale wojna skutecznie ich odstrasza od przyjazdu - opowiadał poseł PiS Piotr Uruski, przewodniczący podkomisji.

Nowy bon turystyczny

Obecni na posiedzeniu przedstawiciele Polskiej Organizacji Turystycznej przekonywali, że w powrocie turystów pomoże prowadzona właśnie kampania billboardowa promująca te rejony. Jednak przedsiębiorcy uważają, ze skuteczniejszą metodą byłoby wprowadzenie specjalnych bonów, które można by realizować w miejscowościach przygranicznych. I we współpracy z parlamentarzystami złożyli już konkretną propozycję.

- Proponujemy, by były to bony o wartości 500 zł na każde dziecko w rodzinie. System byłby podobny do działającego już systemu bonów turystycznych. A skoro są problemy z frekwencją turystów nad granicą ukraińską, bon mógłby dotyczyć także tamtych terenów - powiedział poseł KO Robert Tyszkiewicz.

Przedstawiciele resortów rozwoju oraz  sportu i turystyki zadeklarowali, że przeanalizują tę inicjatywę. Z dyskusji podczas podkomisji wynikało jednak, że ten pomysł może być zrealizowany już po zakończeniu obecnego sezonu wakacyjnego. Przedsiębiorcy liczą jednak, że takie wsparcie pomoże im zachęcić turystów na najbliższy sezon zimowy.

- Jeśli biurokracja nam zastopuje biznes, to pójdziemy na drogę sądową. Będziemy bronić swoich gniazd, jak ptaki w naszej puszczy - powiedział Marek Czarny.

 

Sprawdź również książkę: Prawo turystyczne >>