Wokół elektrowni wiatrowych znowu gorąco. Mimo szumnych zapowiedzi koalicji rządzącej, że szybko wprowadzi zmiany do ustawy 10H dotyczące odległości wiatraków od zabudowań, nic się w tej kwestii nie dzieje. Zapadła cisza. Stąd apel do premiera trzydziestu organizacji skupiających przedsiębiorców, samorządów, a także pozarządowych - przypominający o problemie. Chodzi o zmniejszenie z 700 do 500 metrów odległości turbin wiatrowych od zabudowań mieszkaniowych. Dzięki temu farm wiatrowych mogłoby powstawać znacznie więcej. 

Zdaniem ekspertów apel jest zasadny. Wprowadzona  przez Sejm w poprzedniej kadencji odległość 700 m częściowo odblokowała inwestycje w wiatraki. Ale mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby ta odległość została zmniejszona do 500 m. Natomiast Związek Miast Polskich kładzie nacisk na brak długofalowej polityki energetycznej państwa oraz stabilności prawa.

Czytaj też: Odblokujmy wiatraki, apel do premiera o zmianę ustawy 10h

 

Energia z wiatru obniży rachunki za prąd

Organizacje powołują się na badania More in Common “Polityka klimatyczna z ludzką twarzą”, które wskazują, że 68 proc. Polek i Polaków uważa, że rozwój OZE zapewni niższe ceny energii. Tyle samo uważa, że rozwój OZE zwiększy nasze bezpieczeństwo energetyczne.

Główny postulat apelu jest taki, żeby powrócić do minimalnej odległości 500 m od zabudowy mieszkalnej.  – Zmiany w obecnych regulacjach dla energetyki wiatrowej są dziś absolutnie konieczne i pilne bardziej, niż kiedykolwiek. Minęło już 200 dni nowego rządu, a nowej ustawy wiatrakowej nadal nie ma. To są, niestety, niepotrzebne opóźnienia, które przynoszą realne straty w całym systemie elektroenergetycznym i w dalszej perspektywie będą powodować regres gospodarczy. Energetyka wiatrowa to nie tylko nasza niezależność energetyczna i bezpieczeństwo, ale też najtańszy prąd – jej koszt wytworzenia jest 3-3,5 krotnie niższy niż z paliw kopalnych -tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Z apelu wynika, że ustalenie minimalnej odległości na 700 metrów od zabudowy mieszkalnej (po nowelizacji ustawy z 2023 r.) zmniejsza tereny dostępne dla rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce o 47 proc., w porównaniu z postulowaną odległością 500 metrów. 

Czytaj też w LEX: Elektrownie wiatrowe w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego – problemy praktyczne >

 

Wieloletni bój o wiatraki 

Ustawa o minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od budynku mieszkalnego, czyli tzw. ustawa 10H długo zakazywała budowy turbin wiatrowych w odległości mniejszej niż 10-krotna wysokość wieży i łopaty wirnika w najwyższym położeniu od zabudowy mieszkalnej, co skutecznie blokowało budowę farm wiatrowych. Rząd w poprzedniej kadencji Sejmu przygotował nowelę, która przewidywała, że odległość od zabudowań powinna wynieść 500 m. W trakcie prac w Sejmie doszło do zmiany tej odległości na 700 m. Nowela ustawy 10H w tej sprawie obowiązuje od 23 kwietnia 2023 r. 

Tuż po zmianie władzy w grudniu ub.r. w projekcie ustawy, nie mającym nic wspólnego z energetyką wiatrową, pojawiła się wrzutka dotycząca wiatraków. Była to odświeżona wersja sprzed kilku lat projektu noweli ustawy 10H, autorstwa posłów KO oraz Polski 2050-TD. Proponowano w nim, żeby nie metry, a poziom hałasu decydował o tym, w jakiej odległości od domów będzie można budować wiatraki. Ostatecznie rządzący wycofali się z tej propozycji. Do tej pory nie przedstawiono żadnego innego projektu noweli ustawy 10H. 

Czytaj też w LEX: Nowe zasady lokalizowania elektrowni wiatrowych - co powinien wiedzieć inwestor? >

- Wprowadzona w zeszłym roku liberalizacja 10H na minimum 700 m faktycznie umożliwiła powrót do realizacji takich farm. I już dużo inwestycji ruszyło z miejsca. Niemniej w związku z polityką energetyczną UE i Polski, niezbędne jest dalsze odblokowanie realizacji takich farm. Jak wynika z raportu PSEW 2024 przy odległości 700 m potencjał wynosi 22,19 GW, a przy 500 m już 41,40 GW. Co więcej, 700 m  jest odległości sztuczną, nie popartą jakimiś szczególnymi okolicznościami. Przy 500 m mamy konsens branży i pozostałych interesariuszy - nie ma wątpliwości Jacek Kosiński, adwokat, z Kancelarii Prawnej Adwokaci i Radcowie Prawni, ekspert w dziedzinie odnawialnej energetyki.

I podkreśla, że wprawdzie przed 2016 rokiem nie istniała żadna sztywna reguła odległości turbin od zabudowy mieszkaniowej. Niemniej jednak nie było to tak ważne, ponieważ normy hałasu uniemożliwiały i w dalszym ciągu uniemożliwiają zbyt bliską lokalizację turbin względem zabudowy mieszkaniowej.  - Z mojego doświadczenia wynika, że bazując tylko na normie hałasu i tak lokalizacja turbin będzie wymagała zachowania tych 500 m nawet jeżeli tego sztywno nie zapiszemy w ustawie. W wypadku niektórych turbin odległość ta będzie nawet większa. Teraz turbiny wiatrowe mają znacznie większą moc, niż przed 2016 rokiem i dzięki temu można ich instalować mniej w ramach jednej farmy. Pozostałe oddziaływania turbin są znikome - uspokaja. 

Według niego zmiany w ustawie 10H  są niezbędne i to nie tylko w zakresie odległości. Aktualnie jest bardzo utrudniona modernizacja działających już turbin. Czyli jeśli stare turbiny chcemy w tej samej lokalizacji zamienić na nowe, nowoczesne i bardziej efektywne to często to nie jest możliwe. Co więcej, często problemem jest już naprawa aktualnych turbin.

Sprawdź w LEX: Czy wydanie decyzji o warunkach zabudowy na budynek mieszkalny w strefie wiatrakowej (700 m) jest zgodne z prawem? >

 


Gdzie ta długofalowa polityka energetyczna?

Pod apelem do premiera nie podpisał się Związek Miast Polskich. Nie oznacza to jednak, że farmy wiatrowe są mu obojętne. Przede wszystkim ZMP zależy na długofalowej polityce państwa dotyczącej energetyki odnawialnej, a nie na punktowych zmianach prawa.

- W piątek, 5 lipca, na zarządzie ZMP we Wrocławiu rozmawialiśmy o energetyce odnawialnej.  Brakuje tu przede wszystkim stabilności prawa i długoterminowych decyzji. Nie może być tak, że w Polsce nie ma w ogóle długofalowej polityki energetycznej. Niech politycy się w końcu zdecydują na co w Polsce stawiamy - jeżeli na energię odnawialną, to trzymajmy się tego przez następne 20-30 lat. Nie może być tak, jak było w wypadku 700 m dla farm wiatrowych. Sam to widziałem na posiedzeniu sejmowej komisji. Marek Suski napisał na karteczce 700 m i do ustawy wprowadzono 700 m, równie dobrze mógł napisać 800 czy 1000. Tak nie powinno się uchwalać prawa. A niestety często się tak dzieje - mówi Marek Wójcik, ekspert ZMP. 

Samorządy boją się bowiem, że politycy będą zmieniać przepisy bez konsultacji, systemem "karteczkowym". A  potem tak uchawalone prawo trzeba będzie zrealizować w praktyce. - Obecnie  wdrażamy reformę planistyczną i pracujemy nad planami ogólnymi. Dla nas odległość 700 czy 500 metrów od ludzkich zabudowań robi naprawdę dużą różnicę. - Jeżeli bowiem uchwalimy plan, w którym będzie 700 m, a za chwilę zostanie wprowadzone do ustawy 500 m, to będziemy musieli zmieniać plany, a to słono kosztuje i wymaga czasu - tłumaczy.

Zobacz też LEX News: Gmina pobliska w ustawie wiatrakowej >

- Żeby było jasne - nie jestem ani za 500, ani 700 m. Moim zdaniem powinny być dwie ścieżki - pierwsza oparta na badaniach naukowych, ustalająca sztywny limit odległości wiatraków od zabudowań i druga bardziej elastyczna, dzięki której inwestycje byłoby można dostosowywać do konkretnych okoliczności. Podam przykład. Inwestor chciał wybudować wiatraki w odległości ok. 200 metrów od farmy kurzej. W promieniu 1,5 kilometra nie było żadnych zabudowań. I mimo to... nie udało się, choć właściciel fermy nie miał nic przeciwko temu. Ferma kurza powstała bowiem w miejscu, gdzie dawniej było gospodarstwo rolne oraz siedlisko. Dlatego wiatraków teraz wybudować nie wolno, choć od dawna nie mieszka tam żaden człowiek - podkreśla.

Czytaj też w LEX: Lokalizacja instalacji OZE (farmy wiatrowe, magazyny energii, farmy PV) >