Od kilku miesięcy prasa kanadyjska podkreślała, że to właśnie banki chcą narzucenia im trudniejszych zasad udzielania kredytów hipotecznych. Żaden bowiem bank nie chce wykonać ruchu pierwszy, żeby nie stracić klientów, także tych dobrych.
Kilka dni temu kanadyjski regulator rynku finansowego, czyli Office of the Superintendent of Financial Institutions (OSFI) opublikował listę zaleceń, których banki będą musiały przestrzegać, udzielając kredytów hipotecznych. To odpowiednik polskich rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego, takich jak rekomendacje S i T.
Nowe zasady, które po uwzględnianiu uwag mają wejść w życie latem tego roku, nakazują bankom dokładniejsze przyglądanie się finansom kredytobiorców. Banki będą musiały sprawdzać wszystko - od historii kredytowej i skłonności do spłacania długów w terminie, przez historię zarobków, koszty ogrzewania, energii elektrycznej i podatków, do dokumentacji środków na zaliczkę.
Banki będą też sprawdzać realną wartość nieruchomości. Wszystkie niestandardowe decyzje będą musiały być dobrze opisane w dokumentach. Z drugiej strony, banki będą musiały publikować więcej informacji o ryzyku związanym z ich portfelem kredytowym - jak można przeczytać na stronie OSFI.
Zalecenia OSFI są o tyle niezwykłe na kanadyjskim rynku, że urząd ten zajmuje się bezpieczeństwem instytucji finansowych, a nie ich klientów. Kwestie konsumenckie leżą w gestii m.in. ministerstwa finansów - - podkreślił dziennik "The Globe and Mail".
"Choć portfele kredytów hipotecznych w Kanadzie nadal są dobrze obsługiwane, to jednak istnieją czynniki ryzyka w systemie finansowym, wliczając w to wysokie zadłużenie gospodarstw domowych. OSFI podejmuje działania, by te potencjalne ryzyka nie przerodziły się w problemy w sektorze finansowym" - wyjaśniono w komunikacie prasowym.
Cena kredytów hipotecznych oraz linii kredytowych, dla których zabezpieczeniem jest hipoteka, jest obecnie w Kanadzie na historycznie niskim poziomie - 2,99 proc. Tani kredyt sprawia, że osoby sprzedające domy czy mieszkania często uzyskują cenę powyżej wystawionej. Agenci nieruchomości od dawna mówią o "wojnie na licytację" przy sprzedaży atrakcyjnych domów. Ceny nieruchomości w niektórych miastach, szczególnie w Toronto i Vancouver, wzrosły w wyniku koniunktury tak, że nawet niewielkie domy są trudno dostępne dla przeciętnego kupującego.
Ci sami agenci jednak od kilku miesięcy ostrzegają przed pęknięciem bańki na rynku nieruchomości. Dla kredytobiorców, jeśli wartość zabezpieczeń (czyli domów) spadnie, może być to dużym problemem. Podobnie, jeśli za jakiś czas wzrośnie oprocentowanie kredytów.
Według danych z lutego br. przeciętne zadłużenie kanadyjskiej rodziny wynosi 151 proc. dochodu. Największa część zadłużenia to właśnie kredyt hipoteczny. Najnowszy raport Vanier Institute z Ottawy wskazuje, że w 1,7 mln kanadyjskich rodzin na spłatę długu poświęcanych jest 40 proc. dochodów. Średnie zadłużenie wynosi ponad 100 tys. dolarów kanadyjskich. Z drugiej strony zmniejszają się oszczędności. Przeciętnie kanadyjska rodzina odkłada tylko 4 proc. swoich dochodów, podczas gdy w 1990 r. było to 13 proc.
Z Toronto Anna Lach (PAP)
lach/ pad/ jbr/