"Jeżeli mieszkania będą tanieć, to z innych powodów, np. demograficznych" - mówił.
Podkreślił też: "Widać, że jest preferencja dla rodzi wielodzietnych, to wpisuje się również w politykę prorodzinną, bo mieszkania potencjalnie mogą być ważniejszym czynnikiem zwiększenia dzietności i pomocy rodzinom niż program 500 Plus".
Jak dodał, trudno przewidywać, jak poza tym ten program - jeśli zostanie zrealizowany - wpłynie na polską gospodarkę i polskie społeczeństwo, a być może także na politykę.
"Wiadomo, że beneficjentami programu będą raczej pokolenia obecnie wchodzące w dorosłość, a nie dzisiejsi 30-, 40-latkowie. Zawsze może pojawić się pytanie, co jest sprawiedliwe, zawsze ktoś komuś będzie zazdrościł. Wszystkich się nie zadowoli. Jedni dzisiejsi emeryci albo ludzie w wieku przedemerytalnym mogli stracić z powodu hiperinflacji początku lat 90. oszczędności odkładane na własne mieszkanie, a inni mieli możliwość wykupienia mieszkania komunalnego z bonifikatą. Dzisiejsi 30-, 40-latkowie muszą spłacać kredyty hipoteczne, z drugiej strony być może ich punkt startu w młodości był lepszy niż dzisiejszych młodych, z których bardzo duża część nie ma umowy o pracę" - wskazał.
W piątek premier Beata Szydło przedstawiła założenia programu Mieszkanie Plus, którego celem jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych rodzin o niskich i średnich dochodach.
Suskiewicz zwrócił uwagę, że program składa się z kilku różnorodnych elementów.
"Z dzisiejszej konferencji premier Szydło i ministra infrastruktury wynika, że jest to więcej niż słyszeliśmy w zapowiedziach. Pierwotnie mówiono o programie budowy na gruntach Skarbu Państwa tanich mieszkań na wynajem z dojściem do własności i kasach oszczędnościowo-mieszkaniowych (zwanych rachunkami oszczędnościowymi). Z konferencji wynika, że są też inne elementy programu Mieszkanie Plus. Są drobniejsze i może nie są tak efektowne, ale też są ważne" - mówił ekspert. Wyjaśnił, że chodzi o wsparcie budownictwa społecznego (Towarzystwa Budownictwa Społecznego, spółdzielnie), jak również modyfikację formuły mieszkań socjalnych.
"Mają być one wynajmowane na umowy czasowe, jednocześnie ma być nowelizacja ustawy o prawach lokatorskich. To daje szanse odblokowania tego segmentu, by mieszkania socjalne rzeczywiście spełniały rolę mieszkań dla najbiedniejszych, a nie dla takich, którzy próbują oszczędzić na mieszkaniu, bo wiedzą, że nikt ich nie wyrzuci, nie płacą za wynajem, albo po prostu nie przysługuje im już mieszkanie socjalne, są bardziej go potrzebujący" - wskazał.
Jego zdaniem to dobrze, że program ma być tak zróżnicowany.
"Dobrze by było, żeby te kilka elementów było realizowane równolegle. Gdyby bowiem np. absolutnym priorytetem była budowa tanich mieszkań na wynajem, kosztem innych elementów programu, +Mieszkanie Plus+ nie osiągnęłoby celów. Dopiero wszystkie wspomniane elementy razem mogą złożyć się na nową politykę mieszkaniową" - ocenił.
Wskazał także, że na razie nie wiadomo dokładnie, jak program będzie finansowany.
"Z tego, co słyszeliśmy, państwo wnieść ma aportem grunty, a poza tym środki nie mają pochodzić bezpośrednio z budżetu państwa. Operator ma dopiero pozyskać finansowanie zewnętrzne. Można domyślać się więc, że będą to jakieś kredyty i obligacje. Państwo ma pożyczać obywatelom na cele mieszkaniowe w formule +non profit+, z tym, że, jak rozumiem, te pieniądze przeznaczone na pożyczki mają zostać pożyczone, a takie finansowanie zewnętrzne kosztuje, trzeba od niego spłacać odsetki. Nawet nie byłoby więc dobrze i nie byłoby pożądane, gdyby budowa mieszkań na wynajem przybrała jakąś ogromną skalę, bo to byłoby zbyt drogie. Te drobne, mniej efektowne formy wsparcia mieszkalnictwa, są tańsze" - mówił.
W jego ocenie budowa mieszkań na wynajem, nawet w ograniczonej skali, jest potrzebna, gdyż "uruchamia pewien segment społeczeństwa, ludzi którzy nie +łapali" się ani na kredyt, ani na wynajem po stawkach komercyjnych, ani na mieszkania socjalne - nie są ani wystarczająco biedni, ani wystarczająco bogaci".
Ekspert skomentował też pojawiające się informacje, że budowa mieszkań na wynajem na przestrzeni lat ma kosztować ok. 50 mld zł.
"Wydaje się, że to by była za duża skala. Bank Gospodarstwa Krajowego ma, według mojej wiedzy, do dyspozycji jeszcze około 5 mld zł środków, niewykorzystanych na program mieszkania na wynajem, kupowanych na komercyjnym rynku. Po przerwaniu tego programu pieniądze, jak rozumiem, byłyby skierowane na wkład do programu Mieszkanie Plus, na budowę mieszkań na wynajem na gruntach Skarbu Państwa" - mówił.
Jego zdaniem, gdyby udało się przynajmniej oddać mieszkania na wynajem w tej formule, na poziomie kilku procent rocznej podaży mieszkań w Polsce, to już znacząco wpłynęłoby na poprawę sytuacji mieszkaniowej w naszym kraju.
"Nie chodzi o to, by taki wynajem był dla wszystkich, lecz dla tych, którzy nie mają innej możliwości. Są przecież ludzie, którzy mogą np. oszczędzać w kasach oszczędnościowych, oczekując na mieszkanie albo mogą wziąć kredyt (a mieszkania na rynku w Polsce raczej będą tanieć), albo przystąpić do spółdzielni czy TBS, nie ma sensu na siłę +wrzucać ich+ do mieszkań tanich na wynajem, skoro mogą sobie poradzić inaczej" - mówił.
Jak dodał, istotne jest dobre ustalenie kryteriów dostępności do pomocy w uzyskaniu mieszkania w ramach tego programu. Jego zdaniem rząd woli nie mówić o kryteriach dostępności, tylko o miejscach w kolejce. W ocenie Suskiewicza Mieszkanie Plus ma też stanowić wsparcie dla osób, które do tej pory "nie załapały się" na pomoc państwa.
Zaznaczył, że trudno dziś powiedzieć, jakie grunty z zasobów Skarbu Państwa będą zabudowywane, gdyż brakuje analiz, gdzie leżą te grunty, czy np. w śródmieściach, czy na obrzeżach miast, czy są dobrze skomunikowane, "uzbrojone" w odpowiednią infrastrukturę, czy - albo na ile - są "zabudowywalne".
"Oby w ramach tego programu budowano +z głową+, a nie niejako na siłę, na przykład skupiając budownictwo w jednym miejscu, daleko od centrum na gruntach powojskowych, bo takie są do dyspozycji. Za jakość życia, kwestie urbanistyczne, planowanie przestrzenne czy komunikację państwo również ponosi odpowiedzialność, decydując się na taki program. Bo koszty zaniedbania tego rodzaju spraw mogą być duże" - mówił ekspert.(PAP)