Konferencję, w której udział w popołudniowej części zapowiedzieli m.in. prezydent Bronisław Komorowski i wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński, przygotowali we wtorek w Katowicach organizatorzy odbywającego się tam od pięciu lat Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Konferencję pomyślano jako wprowadzenie do tegorocznej edycji Kongresu, który ma odbyć się w dniach 7-9 maja. Jednym z jego kluczowych tematów będzie energetyka.
Szef rady patronackiej Kongresu, b. premier Jerzy Buzek akcentował we wtorek, że dyskusja podczas takich wydarzeń realnie przekłada się na głos Polski w ważnych dla gospodarki kwestiach. Jak mówił, to m.in. dzięki takim przedsięwzięciom złagodzony został kłopotliwy dla Polski pakiet klimatyczno-energetyczny. Teraz ważne jest nagłośnienie polskiego głosu nt. dominującego do niedawna w UE postulatu ambitnego zmniejszania emisji zanieczyszczeń, m.in. dwutlenku węgla. Wiązałoby to się z postulatem wycofywania się UE z węgla jako nośnika energii.
„My mówimy: gospodarka niskoemisyjna, ale nie niskowęglowa. Chcemy korzystać z węgla, ale w inny sposób. Ograniczanie emisji jest naszym celem, bo chcemy żyć w czystym środowisku” - mówił Buzek. Jak zapewnił, wsparcie technologii emisyjnych nie oznacza odwrotu od wsparcia energii odnawialnej, gazu z łupków czy tzw. mikrogeneracji – opartej o wiele drobnych źródeł czystej energii.
Nawiązując do sytuacji między Rosją i Ukrainą, Buzek przypomniał, że „energetyka i broń energetyczna są jednym z podstawowych elementów tych napięć”. „Energetyka jest dzisiaj kluczem do rozwiązania problemów również politycznych” - wskazał.
B. wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff mówił m.in., że wdrożenie bardzo ambitnego pakietu klimatycznego polska gospodarka odczuje bardzo mocno. Poziom emisji CO2 jest w Polsce przeciętnie o 50 proc. wyższy niż średnia unijna – oparta na węglu polska energetyka emituje ok. tony tego gazu na wyprodukowaną megawatogodzinę.
„Redukcja emisji w Polsce nie będzie - w dającej się przewidzieć przyszłości, okresie 10-letnim - efektem dywersyfikacji nośników energii w energetyce. Może być natomiast osiągnięta w znaczącym stopniu poprzez modernizację podsektora wytwarzania energii” - ocenił Steinhoff.
Zgodził się z nim m.in. prezes Polskich Sieci Energetycznych Henryk Majchrzak, który doprecyzował, że wymiana technologii może dać redukcję emisji rzędu 30-40 proc. Nowe bloki węglowe (o sprawności przekraczającej 40 proc. w stosunku do 30-proc. sprawności starych) emitują obecnie ok. 850 kg CO2 na MWh. Większą redukcję emisji – do 700 kg CO2 - dają bloki gazowe o sprawności powyżej 50 proc., jednak – jak przypomniał – cena gigadżula energii z węgla to dziś ok. 11 zł, a w przypadku gazu – trzykrotnie więcej.
Majchrzak zaznaczył jednocześnie, że w Polsce nadal często nie są wykorzystywane – jak mówił – pewne „dźwignie”, w postaci np. możliwości jednoczesnej produkcji energii elektrycznej i cieplnej.
„Mógłbym podać kilka miast w Polsce, które nie wykorzystują energii skogenerowanej. Jest ona odprowadzana w postaci emisji ciepła do atmosfery jako odpad, a w odległości kilkunastu kilometrów spalamy czysty węgiel, aby produkować ciepło. Dzisiaj nie jest już problemem wybudowanie kilku kilometrów ciepłociągu i osiągnięcie przy kogeneracji sprawności na poziomie 80 proc., tylko musimy to pokazać i konsekwentnie realizować” - dodał.
Prezes Polskiej Grupy Energetycznej Marek Woszczyk ocenił, że w europejskiej dyskusji klimatyczno-energetycznej Polska za mało pracuje na swój wizerunek. Wskazał np., że jeśli chodzi o globalną emisję CO2, rzeczywiście wypadamy powyżej średniej UE, ale już w odniesieniu per capita – jesteśmy na średnim poziomie.
Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski przyznał, że polski przemysł dopiero niedawno zaczął uczyć się pozytywnego lobbingu w UE w tej sprawie. Wskazał, że efektem jest m.in. to, że nowe cele emisyjne nie zostały nałożone na marcowym unijnym szczycie.
Zdaniem Zagórowskiego węgiel w ogólnym miksie energetycznym w Polsce na pewno utrzyma się jeszcze przez 30-40 lat. „Pytanie czy to będzie polski węgiel” - zaznaczył prezes JSW. Ostrzegł, że rola polskiego węgla może spadać – m.in. przez zaniechania samego sektora górniczego i zaniedbania ze strony regulatora rządowego.
Z kolei prezes Górażdże Cement Andrzej Balcerek przestrzegł, że zgodnie z zakładanymi dziś nowymi celami emisyjnymi, cena cementu wkrótce skoczyłaby dwukrotnie. Jednocześnie wskazał, że przy energochłonnym wytwarzaniu surowców do produkcji cementu jeszcze do niedawna wykorzystywano w znacznej mierze tzw. odzysk energetyczny – paliwa alternatywne na bazie np. odpadów komunalnych.
Tymczasem po tzw. rewolucji śmieciowej cementownie nie mają czym palić w piecach – wiele odpadów, które wcześniej były tam spalane, trafia na wysypiska, a zakłady wracają do węgla. Jednocześnie technologie umożliwiają już produkcję cementu wymagającego znacznie mniejszych nakładów energii, a co za tym idzie emisji. Problem w tym, że projektanci wciąż stosują cement wyprodukowany na podstawie technologii sprzed 20 lat.
Podsumowujący dyskusję szef Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych Maciej Bukowski ocenił, że tzw. transformacja niskoemisyjna jest nieunikniona; jednocześnie polska polityka gospodarcza jest nieefektywna. Bukowski zaapelował, by Polska w najbliższym czasie przygotowała oczekiwaną przez UE konstruktywną odpowiedź na ostatnie postulaty klimatyczno-energetyczne. (PAP)