Regulacja wprowadzi nowe prawo pokrewne dla wydawców prasy, mają oni – na równi z autorami – otrzymywać wynagrodzenie za korzystanie przez platformy cyfrowe z tworzonych przez nich treści. Wszystko zależeć będzie jednak od tego, jak Polska poradzi sobie z wdrożeniem nowych przepisów.
Czytaj:
Pięć krajów, w tym Polska, walczy o zachowanie wolności w internecie>>
Polska przeciwko europejskiej reformie prawa autorskiego>>
Kontrowersyjne przepisy
Unijna dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2019/790 (tzw. dyrektywa DSM od „digital single market”) dotyczy w przeważającej mierze aspektów eksploatacji utworów w środowisku cyfrowym. Wprowadza nowe postacie dozwolonego użytku (eksplorację tekstów i danych, korzystanie z utworów w działalności dydaktycznej oraz zwielokrotnianie utworów w celu zachowania dziedzictwa kulturowego). Polska miała implementować tę regulację do 7 czerwca 2021 r.
Art. 15 dyrektywy DSM wprowadza do prawa autorskiego nową kategorię prawa wyłącznego – prawo wydawcy prasowego do wyłącznej eksploatacji online jego publikacji prasowych przez platformy internetowe zdefiniowane jako „dostawcy usług społeczeństwa informacyjnego”. Teraz takiego prawa nie ma, co pozwala na powielanie artykułów i tworzenie aplikacji, które zarabiają na treściach stworzonych przez inne osoby.
Art. 17 przewiduje natomiast szczególne regulacje dotyczące udostępniania chronionych utworów i przedmiotów praw pokrewnych przez dostawcę treści, którego głównym lub jednym z głównych celów jest przechowywanie i udzielanie publicznego dostępu do dużej liczby chronionych prawem autorskim utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną - obejmie to m.in. social media. Choć cel jest szczytny, to w praktyce wdrożenie tych przepisów może wywołać spore zamieszanie, co budziło emocje już na etapie uchwalania dyrektywy. Chodziło zwłaszcza o objęcie nowym prawem udostępniania linków – tę materię akurat doprecyzowano i po poprawkach regulacje stricte linków nie obejmą. Aplikacje i wyszukiwarki nadal też będą mogły cytować krótkie fragmenty artykułów.
Czytaj w LEX: Komentarz do dyrektywy o prawach autorskich w ramach jednolitego rynku cyfrowego >
Cena promocyjna: 139 zł
|Cena regularna: 139 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 104.24 zł
Diabeł tkwi w szczegółach
Krytycy nowych rozwiązań podnoszą także, że wdrożenie dyrektywy może doprowadzić do cenzury treści – np. na Youtube, a co za tym idzie doprowadzić do cenzury internetu. Platforma odpowiadać będzie bowiem za wszystkie naruszenia praw autorskich, które będą dokonywane za jej pośrednictwem, będzie jej więc zależało, by do tego nie dopuścić. Jeżeli treści kontrolować będzie automat, to może się zdarzyć, że nawet drobny cytat lub odniesienie się do jakiegoś tekstu, skończy się dla właściciela kanału blokadą.
- Ryzyko nadużycia cenzury rzeczywiście na gruncie art. 13 Dyrektywy DSM istnieje. Skoro bowiem przerzucamy cały ciężar odpowiedzialności na platformy internetowe, to ich algorytmy z pewnością będą tak czułe, że skończy się to polowaniem na czarownice – mówi serwisowi Prawo.pl Andrzej Zorski, wspólnik w Kancelarii PZ. - Platformy chcąc uniknąć odpowiedzialności zapewne będą tworzyć oprogramowania w taki sposób, aby wychwytywały potencjalne naruszenia na wszelki wypadek. To z kolei zapewne skończy się cenzurą zbyt wielu treści, które nigdy ocenzurowane być nie powinny. Do tej pory taka platforma musiała najpierw uzyskać wiarygodną informację o naruszeniu – np. od twórcy. Po nowelizacji nawet powzięcie takiej informacji leży w wyłącznej gestii platformy – tłumaczy.
Czytaj w LEX: Amerykański fair use i japoński non-enjoyment – drogowskazy dla europejskich rozwiązań prawnych w zakresie TDM? >
Usuwania treści nie wyklucza również prof. Ryszard Markiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, choć zwraca uwagę, że już sama dyrektywa wymaga, by stosowane były środki proporcjonalne. - Sądzę, że gdy treść będzie miała charakter sugerujący, że dokonano cytatu, to wymagane będzie sprawdzenie tego i powinien to robić człowiek, a nie maszyna. Myślę, że w tę stronę pójdą polskie przepisy, bo jeżeli nie zostanie to uwzględnione, to faktycznie dysponenci, odpowiedzialni za naruszenia, będą na wszelki wypadek blokować wszystkie treści, gdzie pojawiają się fragmenty cudzych utworów – mówi prof. Markiewicz.
Sprawdź również książkę: Prawo autorskie na jednolitym rynku cyfrowym. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/790 >>
Spore straty finansowe, zarzewie konfliktu
Zablokowanie filmu lub całego kanału to dla youtubera realna strata finansowa, tymczasem automatyzm w tym zakresie może uderzyć np. w kanały z recenzjami lub oparte na komentowaniu i polemice z innymi youtuberami, w których często korzysta się z prawa cytatu. Nie ma wątpliwości, że przepisy – nawet przy założeniu, że ostatecznie to nie automat, a człowiek będzie decydował o tym, czy doszło do naruszenia – będą zarzewiem wielu konfliktów. A te mogą doprowadzić do zasypania sądów pozwami.
- Jeśli chodzi o rozstrzyganie sporów - o ile nie zostanie do tego powołany specjalny sąd lub instytucja – zgodnie z k.p.c. powinny się tym zająć sądy okręgowe w wydziałach powołanych do zajmowania się sprawami ochrony własności intelektualnej – mówi mec. Zorski.
Na razie nie wiadomo, jak będą wyglądać polskie przepisy – ale jak podkreśla prof. Markiewicz – z zapowiedzi rządowej wygląda na to, że będą „powieleniem” treści dyrektywy. Dodaje, że nie do końca wiadomo, jakie będą konsekwencje prawne dyrektywy, bo zasadnicze znaczenie będzie miał wyrok TSUE wydany w wyniku skargi Polski. Zakwestionowano w niej ważność art. 17 dyrektywy, zarzucając naruszenie prawa do wolności wypowiedzi i informacji, gwarantowanej przez art. 11 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Spodziewam się – mówi prof. Markiewicz - że TS podzieli stanowisko Rzecznika Generalnego i utrzymując ten przepis dyrektywy, zaproponuje taki sposób jego rozumienia i implementacji, który wyeliminuje prewencyjne blokowanie treści niechronionych prawami wyłącznymi lub rozpowszechnianych w ramach dozwolonego użytku.
Czytaj w LEX: Wybrane aspekty implementacji przepisów dyrektywy 2019/790 i dyrektywy 2019/789 w zakresie udostępniania utworów online >
Zamiast pieniędzy dla twórców, więcej dla wydawców?
Na wprowadzeniu nowych przepisów zyskać mają nie tylko wydawcy, ale też twórcy treści, które cieszą się dużą popularnością w internecie.
- Już sześć krajów UE implementowało dyrektywę – są to Malta, Węgry, Włochy i Holandia. Francja i Niemcy zrobili to częściowo – mówi Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy. – Niemcy negocjują z Google warunki, na jakich mają być wypłacane pieniądze za korzystanie z artykułów. To zmiana w dobrym kierunku, bo wydawcy i dziennikarze powinni otrzymywać rekompensaty od podmiotów, które zarabiają na tworzonych i finansowanych przez wydawców przez nich treściach. W Polsce takich przepisów brakuje i to dobrze, że dyrektywa, która ma być wkrótce zaimplementowana, pozwoli na pobieranie takich opłat – mówi. Dodaje, że w zawieraniu umów pośredniczyć będą organizacje zbiorowego zarządzania. - Podpisywanie indywidualnych porozumień byłoby mało efektywne – podkreśla.
Tyle że twórcy niekoniecznie skorzystają na nowych przepisach – choć powinni we wpływach z udziałów partycypować na równi z wydawcą. - Tutaj jednak naprawdę diabeł tkwi w szczegółach i ostatecznej regulacji. Prawo autorskie zna bowiem wiele sposobów na obchodzenie słusznych praw twórców i zobaczymy, czy nowelizacja takie możliwości zablokuje – mówi mec. Zorski.
Czytaj w LEX: Prawo pokrewne wydawców prasy >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.