Pozwy typu SLAPP (z ang. Strategic Lawsuit Against Public Participation) mają na celu  wywołanie efektu mrożącego i zastraszenie osób, które wypowiadają się na ważne społecznie tematy. Nie mają one na celu wygranie sprawy, która zwykle jest dla powoda nie do wygrania, ale chodzi w nich o nękanie pozwanego, który jest słabszą i uboższą stroną sporu. Często takie pozwy wytaczają dziennikarzom i aktywistom rządy oraz korporacje, korzystające z najlepszych firm prawniczych. Mają one duże możliwości finansowe, żeby to robić, gdy tymczasem po drugiej stronie stoją osoby, których często w ogóle nie stać na pełnomocników i dla których przegranie sprawy wiązałoby się z ruiną finansową.

Sąd Okręgowy w Płocku w wyroku z 13 sierpnia 2024 r. (I C 1083/24) porównał do SLAPP-ów kontrpowództwa banków przeciwko frankowiczom. To daje efektowny argument konsumentów w sporach z bankami, choć można mieć wątpliwości co do słuszności takiego porównania.

- Celem pozwu typu SLAPP nie jest zwycięstwo samo w sobie, lecz jest nim wyniszczenie słabszego ekonomicznie i organizacyjnie przeciwnika procesowego, poprzez wykorzystanie meandrów procedury postępowania procesowego, np. tego, że ma ona odpłatny charakter i koszt podjętej obrony może zwyczajnie zrujnować pozwanego. Albo to, że jest ona podatna na obstrukcje procesową i proces może trwać w nieskończoność, co ma proste przełożenie na kondycję psychiczną i emocjonalną pozwanego – tłumaczy Paweł Stalski, radca prawny z kancelarii Bochenek Ciesielski i Wspólnicy, który reprezentował kredytobiorcę w płockiej sprawie.

 

Sprawy z powództw banków wymęczają przeciwników

Zdaniem mec. Stalskiego analogia pozwów typu SLAPP z sytuacją frankowiczów nasuwa się sama. Procesy konsumentów przeciwko bankom potrafią trwać latami - do czego walnie przyczyniają się sami zainteresowani czyli banki - skoro orzecznictwo w tej tematyce jest ujednolicone, a mimo to, sektor bankowy nadal podejmuje działania obronne wobec frankowiczów. Do tego zazwyczaj na jednym procesie się nie kończy, gdyż banki potrafią wytaczać przeciwko frankowiczom kontrpowództwa, mimo że albo formułowane przez nie roszczenia są całkowicie bezzasadne, albo też ich cele mogłyby zostać osiągnięte mniej absorbującymi środkami.

- W ramach działań obronnych, reprezentując konsumenta, który został pozwany odwetowo przez bank, zwróciliśmy uwagę Sądowi Okręgowemu w Płocku, że z opisywaną sytuacją mamy właśnie do czynienia w sprawie. Sąd zaś tę analogię dostrzegł, uznając już sama w sobie taka naganna postawa banku, uzasadnia obciążenie go kosztami postępowania poniesionymi przez konsumenta w procesie – tłumaczy Paweł Stalski.  

Czytaj też: Sprzedaż kredytu frankowego to jak stąpanie po kruchym lodzie

 

Postępowania trwają długo, choć roszczenia są bezzasadne

Pełnomocnicy frankowiczów zapewne wykorzystają nowy argument. Jednak porównanie kontrpozwów banków do powództw typu SLAPP, choć bardzo nośne, nie jest łatwe do obronienia na gruncie dyrektywy (UE) 2024/1069 z dnia 11 kwietnia 2024 roku w sprawie ochrony osób, które angażują się w debatę publiczną, przed oczywiście bezzasadnymi roszczeniami lub stanowiącymi nadużycie postępowaniami sądowymi ("strategiczne powództwa zmierzające do stłumienia debaty publicznej").

- Choć, co do zasady, przepisy dyrektywy 2024/1069 nie dotyczą sytuacji, w których kredytobiorcy są pozywani bezpośrednio przez banki o roszczenia wynikające z tytułu zawartych umów kredytów, to jednak duża część wytycznych wskazanych w dyrektywie może, a nawet powinna, znaleźć przełożenie na kanwę spraw dotyczących sporów konsumentów z instytucjami finansowymi – uważa Mikołaj Baczyński, radca prawny (Kancelaria Radcy Prawnego Mikołaj Baczyński). Podkreśla, że kreowane przez konsumentów roszczenia, dotyczące kredytów frankowych, opierają się na podstawie stosowania przez banki nieuczciwych postanowień umownych. Kwestionowane przez kredytobiorców postanowienia umowne zostały wprowadzone przez banki w pełni świadomie i z góry powziętym zamiarem. Kredyty frankowe miały się bowiem okazać dla banków przysłowiową kopalnią złota i przynieść niewspółmierne do ryzyka zyski.

 

Cena promocyjna: 174.3 zł

|

Cena regularna: 249 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 186.74 zł


Kiedy po kilku latach kredytobiorcy uzyskali w końcu możliwość unieważnienia zawartych umów kredytów powiązanych kursem waluty obcej, banki zaczęły masowo kierować do kredytobiorców wezwania do zapłaty czy zawezwania do próby ugodowej.

- Początkowo celem wspominanych środków prawnych nie była chęć uzyskania żadnego rozstrzygnięcia, a jedynie wywołanie w kredytobiorcy poczucia zastraszenia i zamiaru wycofania złożonego przeciwko bankowi pozwu. Banki bowiem w konstruowanych przez siebie pismach procesowych oraz wezwaniach do zapłaty wprost wskazywały, iż konsekwencją unieważnienia umowy (czytaj - braku wycofania pozwu) będzie konieczność zapłaty przez kredytobiorcę na rzecz banku wielusettysięcznych kwot związanych z rzekomym prawem banku do wynagrodzenia za korzystania przez kredytobiorcę z kapitału kredytu – wskazuje mec. Baczyński.

Do tego doszły roszczenia związane z waloryzacją czy urealnieniem kwoty wypłaconego kapitału kredytu, które w praktyce nie miały szans na pozytywne zakończenie.

- Jednocześnie zaś banki przyjęły taktykę maksymalnie przewlekłego prowadzenia postępowania, poprzez składanie wniosków o dopuszczenie dowodu z zeznań świadków, przy czym w większości wypadków podawane były nieprawidłowe adresy świadków, co powodowało wydłużenie postępowania nawet o kilka lat. Powyższy dowód i tak był zbędny dla ustalenia istotnych okoliczności spraw – przypomina Mikołaj Baczyński.

Zobacz w LEX: Kredyty frankowe w najnowszym orzecznictwie TSUE oraz SN > >

 

Można pozwać o wszystko

Inaczej na sprawę patrzy Damian Nartowski, radca prawny, wspólnik zarządzający w WN Legal Wątrobiński Nartowski, który przypomina, że Polska jest krajem, w którym każdego można pozwać o cokolwiek, jeżeli powód uważa, że doszło do naruszenia jego praw lub zmierza do ochrony swoich praw, nawet jeżeli to przekonanie jest czysto subiektywne, nie ma żadnego racjonalnego usprawiedliwienia, pozostaje błędne.

- Myślę, że to jest bardzo istotna wartość, którą powinniśmy docenić. Z tego względu nie traktuję pozwu przeciwko konsumentowi jako represji, a jako skorzystanie z uprawnień, które bankowi przysługują, nawet jeżeli to jest złe wykorzystanie posiadanych uprawnień. To, że bank wybiera określoną formę ochrony swoich praw, to jego decyzja, którą mogę oceniać w kategorii: zła, dobra, uzasadniona, nieuzasadniona, ale nie w kategorii represji. Z drugiej strony zarzut dotyczący SLAPP, może prowadzić do tego, że ktoś, kto ma prawo do określonego zachowania, nie skorzysta z tego prawa, bowiem będzie obawiać się zarzutu, że to, co robi lub chce zrobić, stanowi zachowanie wpisujące się w konstrukcję SLAPP, pejoratywną, wiążącą się może z pewnym piętnem – uważa mec. Nartowski.

Czytaj w LEX: Klauzule abuzywne jako podstawa prowadzenia sprawy frankowej > >

 

Banki pozywają kredytobiorców, żeby uniknąć strat

Patrząc z perspektywy bankowej, sprawa nie jest jednak tak oczywista, a cel pozwów banków nie musi być wcale nastawiony na zmęczenie przeciwnika.

- W razie wytoczenia przez konsumenta sprawy, w której kwestionuje on ważność lub skuteczność umowy kredytowej, bank celem uniknięcia przedawnienia swojego roszczenia o zwrot kapitału, musi wytoczyć powództwo o zapłatę (zwrot kapitału). Takie działanie banku jest skutkiem przyjęcia przez Sąd Najwyższy jeszcze w 2021 roku (III CZP 11/20) uchwały, która stwierdza, że rozliczenie nieważnej umowy kredytu powinno następować w oparciu o teorię dwóch kondykcji, a więc stanowiska, że każda ze stron ma osobne roszczenie kondykcyjne, nie podlegające automatycznej kompensacji, jak to byłoby gdyby Sąd Najwyższy przyjął teorię salda – tłumaczy Wojciech Wandzel, adwokat, lider praktyki Banking & Finance w Kubas Kos Gałkowski.

Z tego wynika, że  pozwy składane przez banki przeciwko kredytobiorcom o zwrot wypłaconego im kapitału kredytu nie stanowią pozwów typu SLAPP.

Jak tłumaczy Wojciech Wandzel, bank musi podjąć wszelkie możliwe działania, aby roszczenie o zwrot kapitału nie uległo przedawnieniu. Mało tego, pozwy banków w ogóle nie zmierzają do uciszenia debaty prowadzonej w interesie publicznym, co jest istotą pozwów SLAPP. - W sprawach tych chodzi natomiast o „prywatne” rozliczenie stron umowy kredytu. Kredytobiorca, który domaga się zwrotu uiszczonych przez siebie wpłat, musi liczyć się z obowiązkiem zwrotu otrzymanego kapitału kredytu. Nie może być więc dla niego zaskoczeniem, że bank będzie dochodził zwrotu kapitału. Analogia z pozwami SLAPP jest zatem całkowicie bezpodstawna – uważa mec. Wandzel.

Zobacz również w LEX: Dochodzenie roszczeń w sprawach frankowych przez przedsiębiorców > >