Operator belgijskiej elektrowni Electrabel potwierdził w oficjalnym komunikacie, że reaktor, w którym prawdopodobnie wykryto pęknięcie nie pracuje już od czerwca. Firma nie ujawniła szczegółów awarii informując jedynie, że „potrzebna jest dalsza analiza ekspertów wewnętrznych i zewnętrznych. Niezbędne działania są obecnie wdrażane”. Tymczasem jak alarmują eksperci, wielkość pęknięcia reaktora, którego producent dostarcza technologie wykorzystywane obecnie w 10 innych elektrowniach , mogła osiągnąć rozmiar nawet 20 mm.
Sytuacje uspokaja nieco Andrzej Strupczewski, którego zdaniem choć Komisja Europejska nie ma prawa nakazać sprawdzenia szczelności pozostałych zbiorników to kontrolę z pewnością przeprowadzą komisje nadzoru jądrowego.
Zdaniem eksperta Narodowego Centrum Badań Jądrowych w kontekście budowy polskiej elektrowni ten incydent nie będzie miał znaczenia. „Polska elektrownia powstanie według innej, bezpieczniejszej technologii. Mamy bardzo wysokie wymagania, jeśli chodzi o zbiornik reaktora: ma być gruby, zrobiony z doskonałej stali, bardzo starannie sprawdzony” informuje profesor.
Belgijskie elektrownie są starszego typu i należą do II Generacji, najstarsze belgijskie bloki pracują od 1975 r.Zgodnie z zapowiedziami Polskiej Grupy Energetycznej, odpowiedzialnej za budowę polskiej elektrowni jądrowej, w naszym kraju zastosowana zostanie nowsza, III lub III+ generacja reaktorów.
– W Polsce takiego problemu nie będzie. To są zbiorniki robione przez inne firmy i bardzo starannie sprawdzone. Mają za sobą ogromne ilości doświadczeń, tzw. reaktorolat, czyli lat, przez które pracują poszczególne reaktory – wyjaśnia ekspert.
W jego opinii sytuacja w Belgii nie stanowi zagrożenia.
– W sumie energetyka jądrowa ma ponad 12 tysięcy reaktorolat, czyli jakby liczyć 400 reaktorów [tyle istnieje obecnie na świecie – przyp. red.] przez średnio 30 lat pracy. W ciągu tego czasu nie było nigdy problemu zagrożenia elektrowni przez pęknięcie zbiornika. Teraz, jeśli te pęknięcia okażą się możliwe do naprawy, to zostaną naprawione. Jeżeli będą niemożliwe do naprawy, to reaktory będą wyłączone – podsumowuje prof. Andrzej Strupczewski.
Electrabel w komunikacie zapewnia, że „to wydarzenie nie ma żadnego wpływu na samopoczucie i zdrowie pracowników oraz okolicznych mieszkańców”.
Na razie incydent został sklasyfikowany jako poziom 1 w Międzynarodowej Skali Zdarzeń Jądrowych (INES), która waha się od 1 (anomalia) do 7 (poważny wypadek).
Źródło: newseria.pl