W 2014 roku wskutek błędu przy zabiegu zapłodnienia in vitro w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi.
W środę 20 kwientia 2016 Okręgowy Sąd Lekarski we Wrocławiu rozpoczął proces Tomasza B., lekarza obwinionego w sprawie tej pomyłki. Pierwszą decyzją sądu było utajnienie całego procesu ze względu na tajemnicę lekarską oraz z potrzeby ochrony prywatności poszkodowanych, którzy złożyli wniosek o wyłączenie jawności postępowania.
Na pierwszej rozprawie wyjaśnienia będzie składać obwiniony lekarz Tomasz B. oraz dwóch świadków.
Wrocławski sąd jest trzecim sądem lekarskim, do którego skierowano sprawę pomyłki podczas in vitro. Dwa poprzednie nie zajęły się nią.
Na samym początku sprawę miał rozpatrywać Okręgowy Sąd Lekarski w Szczecinie, jednak uznał on, że "może nie zachować bezstronności" i odesłał ją do Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Naczelny Sąd Lekarski wyznaczył w październiku 2015 roku białostocki sąd lekarski do zbadania sprawy, ale ten odesłał ją z powrotem do naczelnego sądu uznając, że "może być niewystarczająco przygotowany merytorycznie". Ostatecznie w lutym 2016 roku NSL wyznaczył do zbadania tej sprawy sąd we Wrocławiu.
Rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie profesor Jacek Różański informował w czerwcu 2015 roku, że obwiniony lekarz to osoba bezpośrednio odpowiedzialna za nadzór nad laboratorium. Według rzecznika, przewinienie lekarza dotyczyło błędu organizacyjnego.
Jeszcze w kwietniu 2015 rzecznik doszedł do wniosku, że procedury stosowane w klinice wspomaganego rozrodu były zbyt ogólne, nie było wyraźnych przepisów dotyczących znakowania probówek z komórkami jajowymi. Także nie było systemu kontroli nad pracą laborantów. Tymczasem w placówkach tego typu na świecie standardem jest wzajemna kontrola laborantów.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Szczecinie, ale jest ono zawieszone do czasu uzyskania opinii biegłych z prywatnego zakładu medycyny sądowej w Łodzi. Prokuratura spodziewa się, że opinia wpłynie w maju.
Jak powiedziała wcześniej rzeczniczka szczecińskiej prokuratury Małgorzata Wojciechowicz, celem opinii jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy błąd w procedurze in vitro wywołał skutek w postaci narażenia matki i dziecka na wystąpienie choroby realnie zagrażającej ich życiu. Wcześniej w tej sprawie prokurator przesłuchał wszystkich świadków i zabezpieczył dokumentację. (pap)