Gazeta Wyborcza opisuje przypadek rodziców, którzy w sobotę wieczorem szukali pomocy dla dziecka ze skaleczonym okiem. W Szpitali Bródnowskim, który pełnił dyżur, lekarze nie podjęli się zeszycia oka, z uwagi na brak anestezjologa, który znieczuliłby dziecko. Odesłałi pacjenta do Radomia.

Jak wyjaśnia cytowana w tekście rzecznik mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Agnieszka Gołąbek, powodem braku zainteresowania kontraktem na ostre dyżury okulistyczne są wysokie koszty takich usług ponoszone przez szpitale.

Cały tekst www.wyborcza.pl