Adam Niedzielski, minister zdrowia, we wtorek na konferencji prasowej o godzinie 13 zapowiedział, że rząd będzie chciał od 1 marca wprowadzić obowiązek zaszczepienia dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych. Godzinę później Ministerstwo Zdrowia na profilu na Twitterze doprecyzowało, że przygotowuje się do wprowadzenia szczepień obowiązkowych służb medycznych od 1 marca. I w mediach społecznościowych pojawiły się pytania: Po co przymus szczepień dla grupy, która ponoć w 97 proc. jest już zaszczepiona? A personel medyczny, który należy do ozdrowieńców czy też ma obowiązek się szczepić jak ma przeciwciała?! Czy wszyscy lekarze będą mieli obowiązek szczepień?
Dyrektorzy szpitali nie mają wątpliwości, że ich pracownicy powinni być zaszczepieni i oczekują, że przepisy rzeczywiście zaczną działać już 1 marca. Tak się może jednak nie stać, bo z informacji serwisu Prawo.pl wynika, że to nie Ministerstwo Zdrowia decyduje, co w nich będzie.
Czytaj również: Albo szczepienie, albo zwolnienie z pracy. Innej drogi może nie być >>
Dlaczego pracownicy ochrony zdrowia powinni być zaszczepieni
- Od nas, pracowników ochrony zdrowia, trzeba wymagać więcej – mówi Mariusz Paszko, dyrektor Zamojskiego Szpitala Niepublicznego w Zamościu. – To prawda, że większość zatrudniona w ochronie zdrowia jest zaszczepiona, ale to my powinniśmy dać przykład innym. Co więcej przepisy, które dopiero są projektowane, powinny obowiązywać już od początku tego roku. Jeśli my ograniczamy odwiedziny, prosimy o złożenie oświadczenia, czy wchodzący do szpitala jest zaszczepiony, to nie możemy mieć niezaszczepionych pracowników, a to się zdarza. O ile w moim szpitalu jest zaszczepiona cała kadra lekarska, to 20 proc. pielęgniarek – nie – tłumaczy dyrektor Paszko.
Podobnie mówi Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, prawnik i były dyrektor do spraw personalnych. – Nasi pracownicy powinni być zaszczepieni, by chronić pacjentów, robią to w ich interesie – mówi. Do szpitali bowiem trafiają osoby chore, o obniżonej odporności jak np. pacjenci onkologiczni, dla których zakażenie Covid-19 może być bardzo groźne. – To prawda, że ze wszystkich grup zawodowych mamy najwyższy odsetek wyszczepialności, ale wystarczy jedna osoba niezaszczepiona, by stworzyć zagrożenie dla pacjentów – tłumaczy Kraszewski.
Z punktu widzenia podmiotów medycznych jest jeszcze inny ważny powód wprowadzenia wymogu szczepień. Osoba zaszczepiona, gdy ma kontakt z osobą zakażoną, nie jest co do zasady kierowana na kwarantannę. Niezaszczepieni zaś zamiast pracować, mają 14-dniową kwarantannę.
Zobacz w LEX: Reforma szpitalnictwa krok po kroku >
Cena promocyjna: 119 zł
|Cena regularna: 119 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 89.25 zł
Skoro pracownicy ochrony zdrowia, to dlaczego nie wszyscy
Pracownicy szpitali jednak niekoniecznie chcą być zmuszani do szczepień. Rząd chce, by od 1 marca zaszczepienie się przeciwko COVID-19 było dla medyków warunkiem dopuszczenia do wykonywania pracy. Prawnicy są zgodni: jeżeli zaszczepienie się będzie takim warunkiem, to pracodawca nie będzie mógł dopuścić do pracy osoby niezaszczepionej i nie zapłaci jej za okres, w którym z tego powodu nie będzie świadczyć pracy. Odmowa zaszczepienia może być zaś potraktowana jako niewykonanie obowiązku prawnego i w konsekwencji może stanowić podstawę do zwolnienia z pracy.
- Jeśli od szczepienia ma być uzależnione utrzymanie miejsca pracy to jest to przymus - dodaje dr Aneta Sieradzka, radca prawny z Kancelarii Prawnej Sieradzka Partners. A takim traktowaniem są oburzeni związkowcy. – Jestem zaszczepiona trzema dawkami, i mnie zapowiedzi rządu nie powinny interesować, ale jestem oburzona – mówi Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Z jakiej racji wymóg dotyczy wybranych zawodów? Prawo nie powinno dotyczyć wybrańców, ale wszystkich obywateli – twierdzi.
Czytaj w LEX: Zarządzanie jakością w ochronie zdrowia >
OZZPiP nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie, podobnie jak Krajowy Sekretariat Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”. - Czekamy na projekt i dopiero się do niego odniesiemy - mówi Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ "Solidarność".
W kuluarach jednak mówi się, że związkowcy będą protestować przeciwko zmuszaniu pracowników do przyjęcia szczepienia. – Skoro zaszczepienie nie chroni przed zakażeniem, a tylko przed lżejszym przebiegiem, a szczepionka jest warunkowo dopuszczona do obrotu, to nie rozumiem dlaczego ja mam być zmuszona do jej przyjęcia, a np. pracownicy handlu, fryzjerzy, kosmetyczki, którzy mają bliski kontakt z klientami – nie. Przechorowałam Covid-19 i na razie nie chcę się szczepić – mówi nam pracownica szpitala, nie będąca pielęgniarką. I tu pojawia się drugi problem. Póki co bowiem nie wiadomo, od kogo ma być wymagane szczepienie.
Zobacz w LEX: Projekty rozporządzeń i ustaw z zakresu prawa ochrony zdrowia >
Projekt wciąż dyskutowany z klubem PiS
Zapytaliśmy we wtorek Ministerstwo Zdrowia, którzy dokładnie pracownicy ochrony zdrowia będą musieli być zaszczepieni, by być dopuszczonym do pracy, a także, czy od ozdrowieńców przez 180 dni od pozytywnego wyniku testu też będzie wymagane szczepienie? Do środy wieczorem nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z informacji Prawo.pl wynika jednak, że nad projektem w tej sprawie tak naprawdę czuwa Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pod nadzorem jej szefa Michała Dworczyka, ale w porozumieniu z politykami PiS. Jeden z czołowych polityków mówi, że pytania w sprawie projektu trzeba kierować nie do Ministerstwa Zdrowia, nie do posłów, ale do rządu. Pierwotny projekt przygotował rzeczywiście resort zdrowia, ale potem przesłał go do Kancelarii, gdzie nakreślono na nowo jego kształt. I teraz dopiero ponownie legislatorzy z Ministerstwa Zdrowia będą go dostosowywać do nowych wytycznych. Co zresztą potwierdził we wtorek sam Niedzielski.
- Ten projekt dyskutujemy w tej chwili z klubem PiS, rozmawiamy z kierownictwem, z innymi interesariuszami i mam nadzieję, że w ciągu tygodnia wyklaruje się ten projekt, że zostanie skierowany na ścieżkę formalną – wskazał minister. A w środę Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, na pytanie o projekt odpowiedział: Czekamy na szczegółowy, konkretny projekt, to jest kwestia dni. I dodał, że tydzień, to też kwestia dni.
W efekcie więc może się okazać, że nie zostanie uchwalony, bo część posłów PiS oraz Solidarna Polska jest przeciwna zmuszaniu do szczepień. Może też powrócić jego wersja z połowy listopada, gdy o obowiązku szczepień miał decydować szef placówki medycznej. Tuż po wtorkowej konferencji ministra zdrowia posłanka PiS Anna Maria Sierakowska napisała bowiem, że jeśli dziś się zgodzimy na przymus dla lekarzy, nauczycieli i żołnierzy, to jutro ten przymus będzie dotyczył każdego z nas a pojutrze już nikt nie wyjdzie z domu bez specjalnego pozwolenia. A Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski, powiedział, że nie ma takiego projektu ustawy. - Pan prezydent Andrzej Duda jest przeciwnikiem obowiązkowych szczepień, podobnie jak zdecydowana większość prawicy, więc nie wiem, w czyim imieniu się minister Adam Niedzielski wypowiada - mówi. Jego zdaniem konsekwencją wprowadzenia takiego przymusu będzie odejście np. tysięcy lekarzy z zawodu i faktyczny paraliż służby zdrowia.
Tyle, że jak podaje Norbert Maliszewski, szef Rządowego Centrum Analiz, minister w KPRM, z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że na dzień 3 grudnia 2021 roku w pełni zaszczepionych jest 92 proc. lekarzy i 81 proc. pielęgniarek, położnych i farmaceutów. I tylko wśród fizjoterapeutów poziom zaszczepienia jest niższy – wynosi 70 proc. I przekonuje też, że sympatycy PiS nie różnią się istotnie od opozycji poziomem zaszczepienia. Według autodeklaracji zaszczepionych jest 70 proc. - Nie szczepią się najczęściej sympatycy Konfederacji i osoby bierne politycznie według publicznie dostępnych danych CBOS – twierdzi Maliszewski.
Gdyby zatem rząd wprowadził przymus szczepień dla ochrony zdrowia, to kogo on powinien dotyczyć? - Wszystkich, którzy mają pośredni lub bezpośredni kontakt z pacjentami bądź pensjonariuszami domów pomocy społecznej czy zakładów opiekuńczo-leczniczych. Bo choć salowa nie obsługuje bezpośrednio pacjentów, to pośrednio ma z nimi kontakt – uważa Jakub Kraszewski. I zauważa, że jeśli rządzący nie zdecydują się na uchwalenie przepisów o szczepieniu, z inicjatywą może wyjść opozycja
Szansa dla opozycji
We wtorek Donald Tusk, lider PO, powiedział, że nie ma żadnego powodu, aby czekać z obowiązkowymi szczepieniami dla lekarzy, nauczycieli i służb publicznych do 1 marca. Do tej pory klub Koalicji Obywatelskiej nie zgłosił jednak projektu w sprawie szczepień. Taki przygotowali posłowie Lewicy, którzy jednoznacznie opowiadają się za obowiązkiem szczepień przeciwko Covid-19 dla dorosłych. Złożyli go w Sejmie 6 grudnia. Tusk przyznał jednak, że nie jest zwolennikiem szczepień obowiązkowych. W Sejmie i Senacie jest jednak co najmniej 20 parlamentarzystów lekarzy, w tym 16 posłów. To m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL, a także z jego partii Radosław Lubczyk, z KO: Riad Haidar, Rajmund Miller, Marek Hok, Jerzy Hardie-Douglas, z PiS: Tomasz Latos, Bolesław Piecha, Łukasz Szumowski, czy Czesłac Hoc, który w połowie listopada zapowiadał, że złoży projekt pozwalający pracodawcom weryfikować, czy pracownicy są zaszczepieni. Do tego marszałkiem Senatu też jest lekarz: Tomasz Grodzki. Zatem odpowiedni projekt mogliby przygotować ci, którzy wiedzą najlepiej dlaczego jest potrzebny. - Jak to możliwe, że jest tylu lekarzy w Parlamencie, a nie ma jeszcze projektu. A to oni powinni dać przykład - kwituje Kraszewski.