Organizatorami akcji są: Stowarzyszenie Aktywnie Przeciwko Depresji i Fundacja ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. Celem kampanii jest walka ze stereotypami i stygmatyzacją osób chorujących na depresję. Służyć ma temu pokazywanie przykładów osób sławnych i znanych, którzy zmagali się z tą chorobą.
- Na temat depresji Polacy nadal wiedzą niewiele. Wydaje się to, że to zwykłe dziwactwo, zwykła chandra, a tak nie jest, bo depresja jest bardzo poważną chorobą, którą trzeba leczyć. Warto przypomnieć statystyki policyjne, z których wynika, że w 2014 roku ponad 6 tysięcy Polaków popełniło samobójstwo. Spora część spośród nich zmagała się z depresją - mówiła dziennikarzom Anna Morawska autorka książki „Twarze depresji”.
Jak dodała, z depresją można skutecznie walczyć i wygrać - poprzez leczenie.
- Problemem jest to, że w Polsce nadal powiedzenie "mam depresję" wiąże się z tym, że ktoś dostaje łatkę z napisem "wariat", jest źle traktowany, przykładowo traci pracę. Po to jest ta kampania, po to są te przykłady osób, które świetnie sobie radzą, żeby to zmienić. To jest taka sama choroba jak każda inna. Jedni biorą insulinę, inni chemię, a inni leki antydepresyjne - mówiła.
Do rozpoczynającej się akcji przyłączyło się wiele znanych osób, które nie boją się opowiedzieć o swoich doświadczeniach, między innymi dziennikarz Andrzej Bober, pisarz Tomasz Jastrun, dziennikarka TVP Joanna Racewicz.
- Depresja, przynajmniej na początku, to strach i strata, i jeszcze świat, który się wali na głowę - mówiła podczas konferencji Racewicz, której mąż zginął w katastrofie smoleńskiej. Przyznała, że ona sama przez długi okres po śmierci męża funkcjonowała pomiędzy domem, przedszkolem i cmentarzem, a jedyną motywacją do wstawania z łóżka był dla niej synek.
Dodała, że przełomem było uświadomienie sobie, że jej dwuletni syn martwi się o nią i przejmuje funkcję opiekuna. Wtedy - jak powiedziała - zwróciła się o pomoc do psychiatry, która już wcześniej pomagała rodzinom ofiar katastrofy.
- Zaczęła się terapia, zaczęło się branie leków, bo bez farmakologii - może ktoś potrafi wyrwać się z tego dołu, z tego koszmaru, w którym boli do granic możliwości ciało i dusza - ale ja nie potrafiłam. Czy teraz przestało boleć? Może mniej boli, ale wciąż jest ten ból - powiedziała.
Zaznaczyła, że depresja jest "potworem, który bardzo kusi".
- Bardzo łatwo w niego po raz drugi wejść. Nie dlatego, że tam jest dobrze, ale dlatego, że ma w sobie taką piekielną siłę wciągania, jak kosmiczna czarna dziura - podkreśliła.
Z kolei aktor Piotr Zelt, który również zmagał się z depresją, podkreślił, że koniecznym warunkiem, aby coś z tym zrobić, jest powiedzenie samemu sobie: nie radzę sobie.
- Akceptacja otoczenia, środowiska jest równie ważna. W Polsce nadal jest to postrzegana albo jakaś fanaberia, albo jakiś wymysł - dodał.
Ambasadorami kampanii są również osoby, które osobiście nie doświadczyły depresji, ale postanowiły wesprzeć kampanię i zwrócić uwagę na problemy chorych na depresję - między innymi aktorka, współzałożycielka Fundacji „Akogo?” i Kliniki "Budzik" Ewa Błaszczyk.
W ramach kampanii przygotowane zostały spoty telewizyjne, radiowe oraz wywiady. W Warszawie, od 1 do 14 października 2015 pojawią się też specjalne bilboardy.
Jak zaznaczają organizatorzy kampanii, koszty ponoszone z powodu depresji przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, wyniosły w 2013 roku aż 762 mln zł. Z kolei na leczenie pacjentów z depresją w 2013 roku Narodowy Fundusz Zdrowia wydał 163,5 mln zł. Równocześnie z raportu "Depresja – analiza kosztów ekonomicznych i społecznych", opracowanego przez Uczelnię Łazarskiego w Warszawie, wynika, że co drugi Polak nie podejmuje leczenia depresji, a więc skala problemu jest znacznie większa.
Eksperci podkreślają też, że choć słowo "depresja" jest rodzaju żeńskiego, nie oznacza to, że nie dotyka mężczyzn. Ze statystyk wynika, że coraz więcej mężczyzn zmaga się z tą chorobą i nie wie, jak sobie z nią poradzić. Aż trzykrotnie więcej mężczyzn niż kobiet popełnia też samobójstwo.
- Nieleczona depresja jest chorobą śmiertelną. Depresja ma wiele twarzy. Upraszczając, można powiedzieć, że jest to stan długotrwałego obniżenia nastroju, porównywalnego z rozpaczą po stracie bliskiej osoby. Stąd czasami depresję myli się z żałobą, która jest stanem naturalnym - podkreślają specjaliści. (pap)