Śledztwo było pokłosiem „czarnego protestu” lubelskich pielęgniarek i położnych, które w maju i czerwcu 2018 roku zaczęły masowo przedstawiać dyrekcji szpitala zwolnienia lekarskie. W szczytowym momencie, w szpitalu przy ul. Staszica w Lublinie na zwolnieniach chorobowych przebywało 176 osób z 600 osobowej kadry. Szpital musiał ograniczyć działalność. Przez pewien czas pacjenci byli przyjmowani tylko w przypadkach nagłych i pilnych. Na niektórych oddziałach planowe zabiegi i przyjęcia pacjentów były przesuwane na inne terminy. Mimo zapewnień związków zawodowych, że masowe przechodzenie na L4 nie były formą protestu, dyrektor złożył zawiadomienie do prokuratury, twierdząc, że protest pielęgniarek zagrażał życiu i zdrowiu pacjentów. Wyraził też wątpliwość, co do prawidłowości wystawionych zwolnień.
- Postępowanie umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego – informuje prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I wyjaśnia, że prokurator prowadzący postępowanie doszedł do przekonania, że strajk nie spowodował narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Prokurator oparł się na zeznaniach ordynatorów dotkniętych protestem, którzy zapewnili, że była zapewniona opieka nad pacjentami, niezależnie od tych zwolnień.
Czytaj: Minister zdrowia o protestach pielęgniarek: Sytuacja jest stabilna>>
- Jeśli zaś chodzi o zwolnienia lekarskie i ewentualne poświadczenie nieprawdy w tych dokumentach, to kontrole przeprowadzone przez ZUS nie wykazały żadnych nieprawidłowości – mówi prokuratur Agnieszka Kępa.
Podobne postępowanie prokuratura prowadzi w sprawie protestu personelu SPSK4 w Lublinie, gdzie na L4 poszło 242 pielęgniarki i położone z1200 osobowego personelu.