Wzrasta liczba młodzieży, która podejmie próby samobójcze. Więcej młodych ludzi potrzebuje pomocy psychiatrycznej, tymczasem na oddziałach psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży brakuje miejsc i obłożenie sięga 165 proc. Na dodatek w całym kraju jest ok. 400 psychiatrów dziecięcych, z tego 300 pracuje w Warszawie, dlatego do psychiatry na diagnozę czeka się nawet kilka miesięcy.
Rzecznik Praw Dziecka zwracał uwagę na to, że obecnie małoletni ewidentnie wymagający hospitalizacji w oddziale psychiatrycznym z powodu rozpoznania ostrego stanu – jak próba samobójcza, nadmierne pobudzenie psychoruchowe, czy epizod psychotyczny z agresją – mogą nie zostać przyjęci do szpitala z powodu braku miejsc. - Sytuację taką należy ocenić jako stan bezpośrednio zagrażający życiu – podkreślał Marek Michalak, odnosząc się do informacji przekazanej przez krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży o dramatycznie niekorzystnej sytuacji w dostępności do stacjonarnych, całodobowych świadczeń zdrowotnych z zakresu psychiatrii.
Także Rzecznik Praw Pacjenta alarmował, że mamy zapaść w psychiatrii, zwłaszcza dzieci i młodzieży.
Wiceminister zdrowia, Zbigniew Król zapowiada, że chcą zreformować system ochrony zdrowia psychicznego. Zmiany mają objąć trzy obszary: opiekę dla dorosłych, dla dzieci i młodzieży oraz zmiany w opieki nad osobami uzależnionymi (nad tym resort jeszcze pracuje).
Do poradni zamiast na izbę przyjęć
Król zapowiedział, że właśnie kończą pracę nad zmianami, które mają być wprowadzonej w opiece psychiatrycznej nad dziećmi i młodzieżą.
- Gdy dziecko ma zaburzenia osobowościowe czy emocjonalne, rodzice, nauczyciele nie mają miejsca, gdzie mogą rozwiązać ten problem – mówi Król. - W związku z tym, często, po długim okresie czasu, rodzice razem z tym dzieckiem, stymulowani przez nauczycieli, trafiają z dzieckiem na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego. Na izbie przyjęć, w trakcie zbierania wywiadu, ciężko jest znaleźć przyczynę tych zaburzeń, dlatego dziecko często trafia do szpitala.
Król podkreśla, że mają dwa problemy: nadmiar hospitalizacji dzieci w szpitalach psychiatrycznych oraz brak odpowiedniej bazy szpitalnej oraz kadry medycznej.
- Chcemy iść w kierunku opieki środowiskowej, dlatego nie chcemy budować szpitali czy oddziałów dla dzieci i młodzieży, tylko chcemy inaczej zorganizować system opieki. W każdym województwie chcemy wyłonić jeden ośrodek referencyjny, którego zadaniem będzie zorganizowanie, ale także monitorowanie opieki nad dzieckiem w danym regionie – mówi Król.
System oparty o poradnie psychologiczno-pedagogiczne
Chcemy opisać rożne szczeble opieki, które teraz działają, ale nie mają przypisanych zdań chodzi o m.in.: poradnie zdrowia psychicznego, oddziały dzienne, poddziały psychiatrii dziecięcej i pełnoprofilowe odziały psychiatrii dziecięcej.
- Chcemy, żeby system opieki opierał się o poradnie psychologiczno-pedagogiczne. By one pełniły rolę tego pierwszego miejsca, gdzie dziecko trafia z różnymi problemami. W ramach poradni pacjent ma otrzymać kompleksową opiekę, łącznie ze wstępem orzeczniczym. Chcemy tak go skonstruować, by pedagog, psycholog miał możliwość kierowania i koordynowania opieki nad danym dzieckiem – mówi wiceminister.
Nie tylko skierowanie, ale także umówiona wizyta
Zdaniem Króla poradnie mają dysponować listą miejsc, do których mogą skierować pacjentów w ramach systemu.
- Nie chcemy, by skierowanie kończyło się na wypisaniu określonego dokumentu, ale by była umówiona konsultacja z psychologiem klinicznym czy psychiatrą dziecięcym. Wtedy taki specjalista orzeknie konieczność hospitalizacji lub określi dalsze postępowanie terapeutyczne - mówi wiceminister.
Zdaniem Króla nowy system opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży ma zacząć działać od 1 stycznia 2019 r. Wtedy ma zostać wyłonione 16 ośrodków, w każdym województwie po jednym (na bazie szpitali i oddziałów klinicznych).
Psycholog, która od 15 lat pracuje w poradni pedagogiczno-psychologicznej w Warszawie podkreśla, że założenia są szczytne, ale trudności mogą być z ich wykonaniem.
- Na przestrzeni 15 ostatnich lat o jedną trzecią wzrosła liczba dzieci, które potrzebują pomocy – mówi psycholog. – Już nie mamy wolnych sal, bo tak dużo mamy pacjentów. Zajmujemy się głównie diagnozowaniem oraz wydawaniem orzeczeń o potrzebie kształcenia specjalnego. W poradni zwykle jest tylko jeden psychiatra. Rzadko pracują psychoterapeuci, bo dzielnice, które płacą za poradnie nie są zainteresowane prowadzeniem zająć terapeutycznych. Dziwi mnie pomysł, by system opieki nad dziećmi i młodzieżą, w tym także przypadki pilne, ma być oparty o poradnie. Jeszcze dwa lata temu chciano je likwidować. Diabeł tkwi w szczegółach, skoro dostaniemy dodatkowe zadania, muszą też za tym pójść pieniądze, bo rynek prywatny jest tak chłonny, że bez tego trudno będzie ściągnąć dobrych specjalistów do poradni.
Nowy zawód: psychoterapeuta kliniczny dla dzieci i młodzieży
Ośrodki referencyjne mają też zajmować się szkoleniami. Król podkreśla, że z funduszy europejskich z programu POWER chcą przeznaczyć 40 mln zł na szkolenie nowych specjalistów, którzy w poradniach mają mieć pierwszy kontakt z pacjentami.
- Chcemy utworzyć nową specjalizację: psychoterapeuta kliniczny dla dzieci i młodzieży. Takie szkolenie ma trwać 4 lata – mówi Dariusz Poznański, zastępca dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego. – Będzie określona liczba kierunków, po których będzie można się ubiegać o taką specjalizację. Na pewno będą to psychologowie, ale także socjologowie czy pedagodzy.
Król podaje, że część osób pracująca już w poradniach pedagogiczno-psychologicznych będzie mogła mieć uznane kompetencje w nowym zawodzie, po spełnieniu pewnych warunków (np.: gdy skończyli szkolę psychoterapii i mają 4 lata doświadczenia w pracy w zawodzie).
Wiceminister podkreśla, że wiedzą, że konieczne jest zwiększenie finansowania psychiatrii dla dzieci i młodzieży. - Narodowy Fundusz Zdrowia przygotowuje wzrost wyceny świadczeń dla dorosłych – o ok. 4 proc. oraz o w psychiatrii dzieci i młodzieży o 6 proc. – podał Król.
Od lipca br. mają być także wyrównywane różnice w wycenach świadczeń, bo teraz nawet o 30 proc. różni się wycena świadczeń między poszczególnymi województwami.
Pilotaż dla dorosłych od lipca
Od lipca tego roku zaczyna się także pilotaż opieki psychiatrycznej prowadzonej wśród dorosłych. W 28 ośrodkach w Polce ma być realizowany model opieki oparty o opiekę środowiskową. Pacjent ma otrzymać, jeśli to tylko jest możliwe w jego stanie, opiekę blisko domu, szkoły, pracy, a nie być zamykany na kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. Teraz taki model azylowy – oparty o leczenie szpitalne – dominuje w polskiej psychiatrii.
- Cześć z tych centrów zdrowia psychicznego zacznie prace później, ze względu na konieczność podpisania umów z różnymi podmiotami – podkreśla Król.
Placówki biorące udział w pilotażu będą musiały wziąć na siebie obowiązek udzielania pomocy wszystkim potrzebującym na swoim terenie. Gdy przyjdzie do nich pacjent potrzebujący pilnej pomocy, będą musieli ją zorganizować w ciągu 72 godzin. Dla pacjenta to jest nowość. Jeśli będzie szukał pomocy w kryzysie psychicznym i zgłosi się do centrum zdrowia psychicznego w dzielnicy, w której mieszka, nikt nie będzie mógł go odesłać.
Centra mają obejmować społeczność od 50 do 200 tys. mieszkańców czyli np. ludność powiatu lub dzielnicy dużego miasta. Mają zapewnić kompleksową opiekę psychiatryczną, dlatego muszą zapewniać różne formy opieki, czyli odział ogólny, leczenie ambulatoryjne, czyli poradnię zdrowia psychicznego oraz leczenie środowiskowe (domowe), a także odział dzienny i pomoc w sytuacjach kryzysowych, czyli pomoc doraźną.
W centrach mają działać punkty zgłoszeniowo-organizacyjne, które będą przeprowadzały wstępną ocenę potrzeb zdrowotnych lokalnej społeczności, tam też będzie powstawał wstępny plan postępowania z pacjentem.
Zmieni się także sposób finasowania świadczeń. Placówki biorące udział w pilotażu nie będą otrzymywały pieniędzy tak jak teraz za wizytę czy dzień pobytu w szpitalu, lecz za opiekę nad jakąś grupą mieszkańców. Ryczałt będzie wyliczany według stawki na mieszkańca. Dziś oddziałom płaci się za tzw. osobodzień, dlatego nie opłaca się skracać pobytu chorego w szpitalu.