W Stargardzie Szczecińskim w grudniu zeszłego roku zmarły cztery osoby, a dwie następne w Gnieźnie. Z kolei w Gołkowicach na Śląsku śmiertelnie zatruła się trzyosobowa rodzina. Wszystkie ofiary wcześniej piły alkohol niewiadomego pochodzenia albo metanol. Ich zgony bada policja.
Tych, którzy się zatruli, ale ich uratowano, jest znacznie więcej. Jednak już dziś wiadomo, że część zatruć to efekt spożycia alkoholi wyprodukowanych ze skażonego spirytusu przemysłowego, w tym z koncentratów płynów do spryskiwaczy. Często pod postacią wódek są sprzedawane głównie na bazarach i targowiskach.
Skażony spirytus jest bez kontroli. – Spirytus przemysłowy jest zwolniony z nadzoru i w bardzo łatwy sposób może być wykorzystywany do celów spożywczych, co zagraża zdrowiu i powoduje ogromne straty budżetu państwa – mówi „Rz" Sławomir Siwy, przewodniczący związku celników. Ze statystyk Głównej Inspekcji Sanitarnej wynika, że rocznie ma miejsce od kilkuset – do ok. tysiąca zatruć alkoholem.
Metanol jest trucizną, której spożycie grozi śmiercią lub utratą wzroku. Jednak groźne jest też wypicie skażonego alkoholu, wyprodukowanego np. z koncentratu spryskiwaczy do szyb. Jest w nim izopropanol. Wystarczy wypić kieliszek, by zapaść w sen porównywany do narkotycznego. Jaka ilość skażonego alkoholu, po oczyszczeniu w nielegalnych rozlewniach, trafia na rynek jako przeznaczony do konsumpcji? Szacunki mówią o 15–20 mln litrów nielegalnego alkoholu rocznie. O skali zjawiska może świadczyć następujący fakt: gdy po wybuchu afery w Czechach mieszkańcy Wrocławia przynieśli do wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej ok. 600 butelek alkoholu kupionego spoza legalnych źródeł, w pięciu znaleziono metanol, a w 290 płyn do mycia szyb.
Źródło: Rzeczpospolita