Liczba wykonywanych w Polsce co roku przeszczepów w porównaniu z liczbą chorych jest niewielka, choć i tak w zeszłym roku wykonano ich rekordowo dużo, bo 900. Jak wyjaśnia prezes Fundacji „Dar Szpiku” Dorota Raczkiewicz, transplantacji mogłoby być zdecydowanie więcej, gdyby nie mała liczba dawców (w krajowym rejestrze jest ich tylko około 300 tys.), co sprawia, że chorzy muszą liczyć raczej na inne metody leczenia, które zresztą nie zawsze można zastosować.

Jednym z rozwiązań w tej sytuacji są autoprzeszczepy, czyli pobranie szpiku od osoby chorej w czasie remisji, czyli poprawy stanu zdrowia. Jest to rozwiązanie najprostsze, jednak nie zawsze możliwe, ze względu na zły stan zdrowia danej osoby. Często stosowane są także przeszczepy od dawców spokrewnionych, czyli od rodzeństwa. Jednak statystyki pokazują, że żeby taki przeszczep miał miejsce, to w rodzinie musi być co najmniej czworo dzieci. Jedynie dla 25-30 proc. chorych znajduje się dawcę rodzinnego. W pozostałych przypadkach poszukuje się osoby niespokrewnionej. Dlatego tak ważna jest rozbudowa Krajowego Rejestru Dawców Szpiku.
Problem polskich pacjentów jest także mała liczba ośrodków, które taki przeszczep mogą przeprowadzać. I tak np. w Poznaniu są dwa takie szpitale, w tym jeden dla dzieci. Jak mówi Dorota Raczkiewicz, „potrzebne jest więcej szpitali, więcej oddziałów, gdzie chorzy będą mogli mieć przeszczep i będą mogli zdrowieć”.

Źródło: www.newseria.pl