– Liczba chorych na cukrzycę w Polsce – według Światowej Federacji Zdrowia – szacowana jest na około 3 mln, głównie jest to cukrzyca typu 2. Niestety, chorych nieustannie przybywa. Należy założyć, że w następnych latach mimo malejącej liczebności społeczeństwa liczba chorych na cukrzycę będzie rosła w wartościach bezwzględnych – mówi profesor Władysław Grzeszczak, kierownik katedry Kliniki Chorób Wewnętrznych, Diabetologii i Nefrologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, w rozmowie z agencją informacyjną Newseria.
Czytaj: Cukrzycę leczymy jak w latach 50-tych >>>
Według informacji Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej Polska zajmuje 4. miejsce w Europie pod względem częstości występowania cukrzycy. 90 procent chorych to osoby z cukrzycą typu 2, wynikającą głównie z otyłości, siedzącego trybu życia i nieprawidłowego odżywiania. Zdaniem ekspertów w kolejnych latach liczba chorych będzie stale rosła. Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc wśród krajów Unii Europejskiej pod względem wydatków na leczenie jednego diabetyka. W leczeniu tej choroby stosuje się przede wszystkim metforminę oraz leki z grupy sulfonylomoczników.
– Sulfonylomoczniki nie są złymi lekami. Są jednak w sprzedaży od lat 50. ubiegłego wieku. Dziś powinno się już stosować nowsze leki, mam na myśli na przykład blokery DPP-IV czy też analogi GLP-1, czyli leki inkretynowe, które zmniejszają ryzyko wystąpienia incydentów hipoglikemii i wpływają na zmniejszenie masy ciała u chorych – mówi profesor Grzeszczak.
Leki inkretynowe zwiększają wydzielanie insuliny przez trzustkę, spowalniają opróżnianie żołądka z treści pokarmowej, a także hamują apetyt. Podczas ich zażywania nie dochodzi do przyrostu masy ciała, co jest bardzo ważne w leczeniu cukrzycy. Nie powodują hipoglikemii, a więc incydentów zbytniego obniżenia poziomu cukru we krwi, które mogą prowadzić do poważnych powikłań.
Leki te dostępne są na rynku już od blisko 10 lat, w Polsce rzadko jednak są wykorzystywane w terapii cukrzycy ze względu na ich wysoki koszt.
– O ich refundację od dawna postulują pacjenci i diabetolodzy, do tej pory nie zostało to wprowadzone w życie przez regulatora. Mamy wrażenie, że dla części chorych pojawienie się leków inkretynowych byłoby bardzo ważne, bo są to leki drogie. Większa dostępność tych leków poprawiłaby jakość opieki i leczenia. Chory nie miałby hipoglikemii oraz powikłań ostrych i przewlekłych – mówi Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.
Zdaniem ekspertów wprowadzenie refundacji leków inkretynowych zmniejszyłoby w przyszłości koszty pośrednie, jakie ponosi państwo z tytułu leczenia cukrzycy. Tym bardziej że do najczęstszych powikłań cukrzycy należą problemy z sercem, nerkami czy wzrokiem. Do kosztów, poza bezpośrednimi nakładami na leczenie, należy również zaliczyć te pośrednie, związane z utratą produktywności osób chorych, trwałą niezdolnością do pracy i rentami. W Finlandii, w której leki inkretynowe są refundowane od blisko 4 lat, dzięki ich stosowaniu znacznie zmniejszyła się ilość hospitalizacji, a tym samym spadły wydatki z budżetu państwa na ten cel. W ten sposób koszty leczenia tymi lekami uległy zbilansowaniu.
W Polsce dużym problemem jest ponadto utrudniony dostęp do lekarzy specjalistów: nefrologów, okulistów, kardiologów i neurologów, oraz poradni diabetologicznych.
– Nowa kwestia związana z pakietem kolejkowym jest taka, że nie ma wskaźnika 3.0 dla pacjenta z cukrzycą i chorobą krążenia. To znaczy, że środków, które są przeznaczone na pacjentów z cukrzycą, dla lekarza rodzinnego w lecznictwie podstawowym jest mniej. Zamiast wskaźnika 3x96 zł na rok mamy ujednoliconą stawkę 140 zł rocznie. Czyli teoretycznie środków na takich pacjentów jest mniej, co oczywiście nie oznacza, że mają oni być przez nas gorzej leczeni. Ci pacjenci wymagają stałej i dobrej opieki zarówno jeśli chodzi o nakład naszej pracy, jak i liczne dodatkowe badania – mówi Michał Sutkowski.