W czwartek 11 czerwca 2015 w Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy dotyczącej metody in vitro. Posłowie rozpatrywali poprawki, które do projektu ustawy o leczeniu niepłodności zaproponowały komisje. W związku ze zgłoszonymi w debacie poprawkami i wnioskami mniejszości projekt ponownie trafił do prac w komisji. Mają być one rozpatrzone jeszcze w czwartek 11 czerwca 2015.
Podkreślił, że Polska jest ostatnim krajem w Europie, który dotąd nie wprowadził regulacji w zakresie stosowania metody in vitro, co w czwartek 11 czerwca 2015 wytknął Trybunał Sprawiedliwości UE. Ten orzekł, iż Polska naruszyła unijną dyrektywę w sprawie jakości tkanek i komórek ludzkich, bo nie wprowadziła odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych.
Radziewicz-Winnicki podkreślił, że rządowy projekt nie dopuszcza selekcji zarodków i wprost zakazuje wyboru cech przyszłego człowieka. Wyjaśnił, że projekt rządowy nie dopuszcza surogacji i od początku przewiduje anonimowe dawstwo zarodków.
- Ponadto, polskie prawo zakłada, że matką jest zawsze ta kobieta, która rodzi, a zatem są to bardzo wyraźne mechanizmy, które uniemożliwiają surogację - powiedział.
Podkreślił, że przewidziana w projekcie możliwość tworzenia sześciu zarodków w ramach procedury in vitro zapobiega tworzeniu zarodków nadliczbowych. Jak wyjaśnił, zapłodnienie maksymalnie sześciu komórek jajowych dopuszcza też rządowy program in vitro. - Dane z rządowego programu wskazują, że przy dopuszczalności zapłodnienia sześciu oocytów uzyskuje się średnio 3,31 zarodka. Przy skuteczności przeciętnej blisko 31 procent na jeden transfer, z tych sześciu zapładnianych komórek jajowych możliwe będzie uzyskanie ostatecznie jednej ciąży, czyli narodziny jednego dziecka - powiedział.
Według Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej klub Platformy Obywatelskiej będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem ustawy o leczeniu niepłodności.
- PO od lat szukała tutaj, w Sejmie, większości dla możliwości uchwalenia takiego projektu. Od lat wiemy, że metoda in vitro, która jest w Polsce stosowana, była stosowana bez koniecznych regulacji. Nie możemy przyglądać się i godzić na absolutną wolną amerykankę - wskazywała posłanka.
Jak dodała, brak regulacji dotyczących in vitro oznacza w praktyce liczenie na uczciwość, rzetelność klinik, centrów zajmujących się tą metodą. Podkreśliła, że w większości przypadków tak jest, ale bez regulacji, do momentu wejścia w życie ustawy, "mogą powstawać chimery i hybrydy, mogą zdarzyć się błędy wynikające z niedopatrzenia".
- Prawne uregulowanie tych kwestii jest rzeczą niezbędną - dodała.
Także klub PSL zapowiedział głosowanie za ustawą o in vitro.
- Sprzeciw wobec tej ustawy jest krokiem w złym kierunku; niezamierzona bezdzietność dotyczy 600 tys. par w Polsce - podkreśliła posłanka ludowców Halina Szymiec-Raczyńska.
- Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości. To bardzo ważny i od dawna oczekiwany projekt - powiedziała.
Według Szymiec-Raczyńskiej, chociaż ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku. Zwracając się do "zaciekłych wrogów" przyjęcia ustawy, zaznaczyła, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. Jak zaznaczyła, biorąc pod uwagę te dane, z bezdzietnością boryka się 600 tys. par w Polsce.
- Te 600 tys. par to 1,2 mln osób, które pragną mieć potomstwo. To 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. I te dzieci mają prawo się narodzić - mówiła.
Również SLD, mimo że nie przyjęto poprawek klubu podczas prac w komisji, zapowiada głosowania za projektem. Sojusz chciał między innymi, by z metody in vitro mogły też korzystać samotne matki, a nie tylko - jak zapisano w projekcie - pary pozostające w związku małżeńskim lub nieformalnym; klub był też przeciwny limitowaniu liczby tworzonych zarodków. Marek Balt wyraził nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji.
Klub PiS, zapowiadając, że nie poprze projektu, złożył wnioski mniejszości: zakazujący tworzenia zarodków poza organizmem kobiety i zmieniający tytuł ustawy z "o leczeniu niepłodności" na "o ochronie genomu i embrionu ludzkiego". Klub złożył też poprawkę, zmieniającą definicję zarodka i umożliwiającą "tworzenie instytucji adopcji prenatalnej".
- W swej istocie projekt ustawy proponuje zabawę w Boga, która już w przeszłości kończyła się bardzo źle, a dla milionów ludzi nawet okrutnie - mówił poseł Czesław Hoc (PiS).
Jak podkreślił, "ani wspólnota europejska, ani UE nie mają kompetencji do narzucania państwom członkowskim jednolitych rozwiązań odnośnie in vitro". Dodał, że PiS z "głębokim żalem i zawodem" przyjmuje fakt, że przygotowany przez ten klub projekt został odrzucony już w pierwszym czytaniu.
Dodał, że rozumie pragnienie posiadania dziecka, dlatego ważne jest promowanie adopcji dzieci (także już utworzonych zarodków), a także naprotechnologii. W jego ocenie rządowy projekt jest "ustawą przeciw cywilizacji życia", jest niezgodny z wartościami wyrażonymi w konstytucji, a także pozwala m.in. na "dezintegrację genetyczną człowieka", "możliwość manipulacji genowej" i "eugenikę selekcyjną zarodków".
Za projektem nie zagłosują też posłowie Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin ocenił, że regulacja "niczego nie poprawia, a utrwala i sankcjonuje zło".
- Nawet jeżeli ten projekt zostanie uchwalony, to wrócimy do tego zagadnienia w przyszłej kadencji, na początku, a nie na sam koniec, nie w klimacie walki przedwyborczej - zapowiedział.
Odnosząc się do przewidzianej w projekcie możliwości stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej, Gowin ocenił, że przyjęcie takiego rozwiązania oznacza "powrót do wrażliwości moralnej starożytnej Sparty, gdzie dzieci, noworodki niepełnosprawne były zrzucane ze skały".
- W tym przypadku tą skałą będzie pewnie zlew w klinikach in vitro, do którego będzie się wylewać te arbitralnie uznane za dysfunkcjonalne, niezdolne do samoistnego istnienia ludzkie zarodki - powiedział Gowin. (pap)