Pachciarz podkreśliła, że nie zna uzasadnienia wniosku, ale nawiązała w tym kontekście do sporu NFZ i MZ ws. dotacji na świadczenia osób nieubezpieczonych. Prezes NFZ złożyła do wojewódzkiego sądu administracyjnego skargę na ministra zdrowia; chodzi o zapłatę przez MZ za świadczenia osób niezgłoszonych do ubezpieczenia, ale uprawnionych do świadczeń. Resort odpowiadał, że fundusz zawyża ich liczbę. Prezes NFZ zaproponowała w związku z tym wzrost tegorocznej dotacji z budżetu państwa o 938,7 mln zł. W planie na 2013 r. na ten cel było przewidziane 217 mln zł.
"Nie miało to nigdy charakteru konfrontacyjnego ani z ministerstwem zdrowia, ani z ministerstwem finansów, tylko rozmowy jak to prawidłowo zweryfikować i jak z tej sytuacji wybrnąć - powiedziała Pachciarz. - Jest to nasz obowiązek nie tylko z troski o wyższe pieniądze dla pacjenta (...), ale także obowiązek stricte formalny z dużą prawną odpowiedzialnością w przypadku braku staranności o uzyskanie tych pieniędzy".
"Akurat moja staranność - czy nie wiem jak to ktoś teraz określi - została na pierwszy plan wyciągnięta, a tak naprawdę dla wszystkich instytucji to jest bezpieczne, że ktoś ten wątek podjął, bo niemówienie o tym problemu nie rozwiąże" - dodała prezes NFZ.
Na pytanie, czy czuje się jakoś ukarana za tę sprawę odparła: "Prezesa NFZ-u powołuje i odwołuje premier i ja we własnej sprawie nie będę oceniała. Oczywiście decydując się na pełnienie funkcji publicznej w tak ryzykownej dziedzinie, należy się z takimi sytuacjami liczyć".
"Każdy na funkcji publicznej ma inny pogląd na swoją pracę i inny tryb działania. Ja decydując się najpierw na pracę w Ministerstwie Zdrowia, potem w Funduszu, jasno od samego początku mówiłam panu ministrowi, że nie przychodzę po to, żeby trwać na stanowisku, tylko żeby rzeczywiście ten system zmieniać. A metod na zmianę i ulepszanie jest bardzo wiele. Problemem w tej kwestii jest jak wybrnąć z sytuacji i trzeba mieć pomysły i odwagę, żeby taką decyzję podjąć" - powiedziała Pachciarz.
Kończąc konferencję, wyraziła nadzieję, że nie żegna się z dziennikarzami definitywnie.