Tak wynika z najnowszego sprawozdania z działalności NFZ za ubiegły rok.  Chodzi głównie o zwrot kosztów świadczeń medycznych nie wymagających hospitalizacji, na których refundację pozwala art. 42b ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. 80 proc tych  zwrotów dotyczy operacji usunięcia zaćmy, na którą polscy pacjenci ochoczo jeżdżą do Czech. 
    
Dlatego prym w refundacji kosztów leczenia wiodą oddziały Funduszu z terenów graniczących z Czechami. I tak do śląskiego oddziału Funduszu wpłynęło w tamtym roku 5,7 tys. wniosków o zwrot kosztów, z czego NFZ pozytywnie rozpatrzył ponad 5 tys. Z kolei 4 tys. wniosków od pacjentów wpłynęło do oddziału dolnośląskiego Funduszu, ale ten już pozytywnie rozpatrzył połowę z nich. Z Warmii i Mazur na operację usunięcia zaćmy poza krajem zdecydowało się w ubiegłym roku 125 pacjentów. Tamtejszy oddział Funduszu sfinansował te operacje w kwocie 160 tys. zł.

Czytaj w LEX: Czy istnieje prawna możliwość oszczędności w systemie poprzez wykonywanie zabiegów okulistycznych w Polsce zamiast w innych krajach unijnych? >
    

NFZ płaci za większość zaćm

Urzędnicy z NFZ w sprawozdaniu sugerują, że popyt na usługi usunięcia zaćmy w Czechach napędzają firmy pośredniczące, które zajmują się m.in. transportem Polaków do naszych południowych sąsiadów. Z tym, że gdy Fundusz zwraca w tym wypadku koszty leczenia pacjentom, refunduje dokładnie takie kwoty, jakie zapłaciliby polskiej placówce medycznej. W przypadku usunięcia zaćmy jest to średnio 2 tys. zł.

Zobacz procedury w LEX:

- Z punktu widzenia płatnika to nie jest żadna strata finansowa. Pacjent zaspokaja swoją potrzebę zdrowotną za granicą, a musiałby się i tak udać na zabieg w Polsce. Być może wykonywanie świadczeń za granicą ma znaczenie jeśli bierzemy pod uwagę jakość i pacjenci wybierają Czechy, ze względu na wyższy poziom usług medycznych- mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka,  ekspert ds. zdrowia Uczelni Łazarskiego i członek Rady NFZ.
  

Pacjenci - widma

Przy okazji ze sprawozdania NFZ wynika, że gross pacjentów, którzy jeżdżą za granicę na zabiegi usunięcia zaćmy jest jednocześnie zapisana w kolejce na zabieg do polskiej palcówki medycznej. Urzędnicy Funduszu zauważają, że ci chorzy poddają się zabiegowi za granicą a jednocześnie nie wykreślają się z polskich kolejek.

Czytaj w LEX: Zmiany w zakresie e-skierowań, harmonogramów oraz list oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej >

A pacjenci widma są zmorą polskich szpitali. Na koniec drugiego kwartału tego roku, mimo zaplanowanego terminu operacji zaćmy, na zaproszenia szpitali w województwie śląskim nie odpowiedziało ponad 2700 osób. W Szpitalu Kolejowym w Katowicach na 20 pacjentów zapisanych do kolejki na zabieg zgłasza się ostatecznie 5-7 pacjentów.  - To ma negatywny wpływ na wykonywanie innych zabiegów operacyjnych. Przestoje bardzo dobrze wyposażonych sal operacyjnych nie powinny mieć miejsca. Tracimy pieniądze bo musimy zapewnić anestezjologa, zapłacić mu a pacjent nie przychodzi na zabieg – mówił podczas niedawnej konferencji w śląskim oddziale NFZ prof. Edward Wylęgała, kierownik Oddziału Klinicznego Okulistyki z Pododdziałem Okulistyki Dziecięcej w Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Katowicach, konsultant wojewódzki w ds. Okulistyki.

Zobacz procedury w LEX:

Także z danych Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Olsztynie wynika, że w tym regionie około 12 proc. pacjentów zakwalifikowanych do operacji zaćmy nie stawia się w szpitalu w umówionym dniu. To sprawia, że blokowane są miejsca innym pacjentom. Zaś na Wielkopolsce w  pierwszym półroczu 2019 roku operację usunięcia zaćmy zaplanowano u 21 tys. pacjentów. 2 tys. z nich poinformowało o rezygnacji z zabiegu,  a 795 osób nie stawiło się na zabieg w wyznaczonym terminie.

 


Kolejki na zabiegi usunięcia zaćmy w tym roku znacznie przyśpieszyły gdyż w kwietniu NFZ zniósł limity na zaćmę.  Z kilku lat czas oczekiwania na zabieg zmniejszył się do kilku miesięcy. Urzędnicy ze śląskiego oddziału NFZ zapewniają, że sfinansują  w tym roku każdą operację usunięcia zaćmy. 

Konieczne telefony

Szpitale leczą więc teraz taką liczbę pacjentów, na jaką mają moce przerobowe. Wiele z nich musiało zorganizować nowe bloki operacyjne.  Dlatego przestoje są dla nich tak bardzo niekorzystne.  Szpital opłaca  nadgodziny personelowi, ma ustawiony grafik dyżurów i nagle się okazuje, że lekarze i pielęgniarki  nie mają co robić przez pewien czas. 

Sprawdź w LEX: Czy RODO pozwala na podanie przez telefon terminu wizyty w poradni, o którym pacjent zapomniał? >
    
Lekarze chcieliby zdyscyplinować jakoś pacjentów by odwoływali wizyty, ale eksperci przestrzegają przed tym. Bo skoro pacjent przez lata dostawał informację o tym, że na operację zaćmy poczeka pięć lat, to nie ma świadomości, że kolejki skróciły się do kilku tygodni. - Tu potrzebna jest szeroka edukacja pacjentów. O tym, że jeśli nie przyjdzie na zabieg to ktoś inny na tym straci. Poza tym skoro personel  w prywatnym sektorze medycznym może usiąść dzień wcześniej do telefonu i dzwonić do pacjentów z pytaniem o potwierdzenie zabiegu, to czemu nie można tego praktykować w publicznych szpitalach - zastanawia się dr Gałązka-Sobotka.

Sprawdź w LEX: