Nie tylko lekarze ponoszą konsekwencje swoich błędów - coraz częściej dotyczy to również kosmetyczek.
Jedna z niedawnych spraw dotyczyła pani Aldony, która poddała się w gabinecie kosmetycznym zabiegowi mezoterapii mikroigłowej. Polega on na tym, że nakłuwa się cerę twarzy igłą w kilku miejscach i wstrzykuje substancję pobudzającą mikrokrążenie. Zabieg nie powiódł się - po powrocie do domu na twarzy kobiety zaczęły tworzyć się grudki pod skórą. Dokładnie w tych miejscach, w których kosmetyczka nakłuwała jej skórę. Klientka czuła się oszpecona i miała opuchniętą twarz. Rozmawiała z kosmetyczką o ewentualnym naprawieniu skutków zabiegu, ale bezskutecznie. Zgłosiła się w końcu po pomoc do kancelarii prawnej. Wyszło na jaw, że kosmetyczka użyła do zabiegu preparatu, który nie nadawał się do wstrzyknięcia.
-Planowaliśmy pozwać panią kosmetyczkę do sądu cywilnego i zażądać wypłaty odszkodowania. Okazało się jednak, że posiada ona ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej. Zaproponowaliśmy rozmowy polubowne. Ubezpieczyciel się zgodził i w efekcie porozumieliśmy się niedawno, że wypłaci klientce 40 tysięcy złotych, tytułem rekompensaty za cierpienia psychiczne i fizyczne - mówi Michał Grabiec, radca prawny, który prowadził sprawę. Zaznacza, że w tej kwocie klientka dostała zwrot kosztów naprawy zabiegu, zwrot kosztów terapii u psychologa spowodowanej oszpeceniem twarzy i zadośćuczynienie - Była to dla niej satysfakcjonująca kwota - dodaje mec. Grabiec.
Odszkodowania coraz częściej i od kosmetyczek
Prawnik zaznacza, że do jego kancelarii zgłasza się coraz więcej pań poszkodowanych w wyniku zabiegów medycyny estetycznej. – Ważne jest, aby sprawdzić przed poddaniem się zabiegowi czy kosmetyczka posiada ubezpieczenie OC. Bywa z tym różnie, ale jeśli jest polisa, łatwiej dochodzić odszkodowania. Poza tym wiele kosmetyczek nie informuje klientek o możliwych powikłaniach po zabiegach powiększania ust czy wstrzykiwania kwasu hialorunowego - zaznacza mec. Grabiec. Przekonuje, że część klientek wskazuje, że gdyby miały świadomość jakie powikłania zdarzają się po zabiegach, nigdy by się nim nie poddało.
Prawnicy zajmujący się tego typu sprawami ostrzegają, że osoba po kilkutygodniowym czy miesięcznym kursie nie powinna nakłuwać powłok ciała. Przykładowo, kursy z zakresu przeprowadzania zabiegu osocza bogatopłytkowego (zabieg polegający na pobraniu krwi z przedramienia, która po "odwirowaniu" osocza jest wstrzykiwana w skórę twarzy), trwają najczęściej jeden dzień.
Sytuacja kosmetyczek jest inna, niż lekarzy. Ci ostatni mają obowiązek posiadania polisy OC. -Jak osoba, która nie miała wcześniej pojęcia o iniekcjach, może się nauczyć ich wykonywania w ciągu jednego dnia - pyta Andrzej Ignasiuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anty- Aeging. Dodaje, że przerwanie powłok ciała jest świadczeniem zdrowotnym i powinien je wykonywać lekarz. I zaznacza, że nie ma dnia, aby nie trafiały do niego pacjentki po powikłaniach po zabiegach u kosmetyczek - 80-90 proc. spraw w sądzie o odszkodowanie za błąd w medycynie estetycznej, dotyczy kosmetyczek.
Mezoterapia u kosmetyczki niedopuszczalna
- Zanim wykona się pacjentce jakikolwiek zabieg, trzeba postawić diagnozę. Lekarz ma zawsze tę przewagę nad kosmetyczką, że nawet jeśli coś pójdzie nie tak, wystąpią powikłania, to może to poprawić, wystawić receptę na lek - mówi Andrzej Ignasiuk. W maju 2020 r. wchodzi w życie rozporządzenie (UE) 2017/745 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 5 kwietnia 2017 r. w sprawie wyrobów medycznych zmieniające dyrektywę 2001/83 /W. Te przepisy unijne są wprawdzie stosowany wprost, ale i tak wymagają by polski rząd wydał ustawę okołorozporządzeniową. Rozporządzenie kładzie nacisk na wysoką jakość i kontrolę wyrobów medycznych, w tym substancji podawanych podskórnie, jak i wyrobów potrzebnych do diagnostyki in vitro.
Lekarze zajmujący się medycyną estetyczną, czyli dermatolodzy, stomatolodzy czy ginekolodzy mają własną wizję unijnych przepisów przełożonych na grunt polski. Zgłosili do ministra zdrowia propozycję, by przy okazji wskazać kto te wyroby medyczne może podać. Chcieliby aby polskie przepisy przewidywały, że np. toksynę botulinową wstrzykuje pacjentowi tylko lekarz. Propozycję zgłosili na podstawie raportu przygotowanego dla nich przez kancelarię Domański Zakrzewski Palinka. Prawnicy wskazali w nim, że inwazyjne wyroby medyczne stosowane w medycynie estetycznej, których instrukcja stosowania wprowadza ograniczenie podawania przez lekarza, powinna uprawniać tylko osoby posiadające prawo wykonywania tego zawodu do podawania tych wyrobów pacjentowi. Jak nieoficjalnie dowiedział się serwis Prawo.pl minister zdrowia nie zamierza jednak na razie ograniczać podawania wyrobów medycznych tylko do lekarzy. Chce pozostać przy dotychczasowych rozwiązaniach.
Pozbawienie kosmetyczek uprawnień
Zupełnie inną wizję świadczonych usług mają kosmetyczki. Ich grupy tematyczne na Facebooku są przepełnione informacjami o szkoleniach z zakresu wypełniania zmarszczek czy powiększania ust. Kosmetyczki są tam szkolone przez lekarzy. - Oni dążą do tego, by zakazać nam wszelkiej działalności. Przecież nawet regulacja brwi wiąże się z przerywaniem powłok ciała. Poza tym gdyby zastosować się do ich definicji wyrobu medycznego, to nie mogłybyśmy robić nawet peelingów kawitacyjnych wykonywanych za pomocą aparatu do kawitacji, ponieważ urządzenia do tych zabiegów są również wyrobami medycznymi - zaznacza Justyna Gorlicka-Kruk, prezes Polskiej Izby Kosmetologów.