Pełniejsze wykorzystanie nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej – dostępnej w godzinach nocnych i w dni wolne od pracy, czyli wtedy, kiedy nie działa opieka podstawowa – może być jednym ze sposobów na odciążenie pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR). NIK zwraca uwagę na duże dysproporcje między obciążeniem pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych a obciążeniem placówek nocnej i świątecznej opieki doraźnej, która dziś wykorzystywana jest tylko w części. NIK już wcześniej alarmowała, że spora część osób przyjmowanych na SOR-ach, w ogóle nie powinna tam trafić, bo kwalifikuje się do opieki podstawowej. Najnowszy raport Izby potwierdza tę tezę.
Z raportu wynika, że jeśli w szpitalu nie ma opieki nocnej i świątecznej, SOR-y przyjmują średnio 74 pacjentów na dobę. Jeśli jest - przyjmują o połowę mniej: średnio 43 pacjentów. Dzieje się tak, ponieważ przypadki niezagrażające życiu, na przykład przeziębienia, odsyłane są właśnie do opieki nocnej. Z kolei jeśli w szpitalu z opieką nocną nie ma SOR-u, przyjmuje ona w ciągu doby średnio 54 pacjentów. Jeśli natomiast jest tam jednocześnie i opieka nocna i ratunkowa - opieka nocna przyjmuje średnio 80 osób, czyli niemal o połowę więcej. Wynika to z tego, że pacjenci szukają głównie doraźnej pomocy na oddziałach ratunkowych, skąd - jeśli to możliwe - przekierowywani są do opieki nocnej. Nocna opieka działająca obok SOR-u stanowi więc dla niego naturalne odciążenie.
NIK podkreśla także w raporcie, że problemem nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej jest zła organizacja pracy zespołów lekarsko-pielęgniarskich. Może to stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów. Najpoważniejsze nieprawidłowości w tym zakresie, które powinny zostać jak najszybciej wyeliminowane, to zaniżanie liczby dyżurujących zespołów (w ponad 30 procentach kontrolowanych miejscowości było za mało zespołów dyżurujących - mniej, niż wymagają przepisy, i mniej, niż opłacił NFZ), zaniżanie czasu pracy (ponad 20 procent skontrolowanych świadczeniodawców regularnie skracała zespołom czas dyżurowania i dostępności dla pacjentów, najczęściej o godzinę lub dwie), pełnienie dyżurów przez lekarzy w domach, „pod telefonem” zamiast w wyznaczonej do tego placówce, wbrew zarządzeniu prezesa NFZ, które w żadnym przypadku nie przewiduje możliwości takiej formy dyżurowania, niedostosowanie trybu pracy zespołów do potrzeb pacjentów (wyniki kontroli wskazują na znaczne różnice w liczbie pacjentów zgłaszających się do przychodni w dni powszednie i w dni wolne od pracy, kiedy pacjentów jest nawet 10 razy więcej).
Poza tym wiele placówek stosuje niczym nieuzasadniony podział pracy na zespół wyjeżdżający (oczekujący) i zespół dyżurujący na miejscu, który powoduje nierównomierne obciążenie pracą na niekorzyść zespołu udzielającego świadczeń w przychodni (90 procent wszystkich porad lekarskich). Zdarza się, że w efekcie takiego podziału w danej placówce faktycznie przyjmuje mniej lekarzy niż powinno (np. dwóch zamiast czterech), bo część z nich jedynie oczekuje na wyjazd. To z kolei powoduje tworzenie kolejek i niepotrzebne wydłuża czas oczekiwania na przyjęcie pacjentów, którzy zgłosili się do przychodni osobiście;
NIK stwierdziła też, że część świadczeniodawców zatrudniała podwykonawców do udzielania świadczeń w trybie wyjazdowym, co jest dozwolone. Jednak, jak stwierdzili kontrolerzy, w wielu wypadkach zespoły wyjazdowe, wbrew przepisom, dyżurowały nie w określonej placówce, ale w swojej własnej bazie, często daleko poza terenem zabezpieczanym.
Wątpliwości kontrolerów w wielu wypadkach wzbudził także skład dyżurujących zespołów lekarsko-pielęgniarskich. Nie wszystkie zespoły dyżurowały w składzie deklarowanym przez świadczeniodawcę w momencie podpisywania kontraktu. Niektórzy z nich już po uzyskaniu kontraktu zawierali z Funduszem aneksy, w których zmniejszano liczbę faktycznie dyżurujących lekarzy. Zdarzało się także, że zamieniano w ten sposób lekarzy z pożądaną w lecznictwie doraźnym specjalnością, na lekarzy o innej, wątpliwej w tej sytuacji, przydatności np. medycyny nuklearnej.
Szczególnie mocno odczuwalny był w wielu placówkach brak pediatrów lub choćby lekarzy w trakcie tej specjalizacji; zdarzało się, że dyżury pediatryczne pełniono tylko w ściśle określonych godzinach lub nie było ich wcale.
Zdaniem NIK NFZ powinien - w oparciu o wnioski płynące z kontroli i swoje dotychczasowe doświadczenia - rozważyć wprowadzenie rozwiązań, które usprawnią opiekę nad pacjentem.
NIK postuluje organizowanie nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w tej samej placówce, w której funkcjonują szpitalne oddziały ratunkowe. Pozwoli to zrównoważyć pracę opieki nocnej i ratunkowej i odciążyć przeładowane SOR-y (umożliwiając kierowanie pacjentów, którzy nie kwalifikują się do udzielenia świadczeń z zakresu medycyny ratunkowej, do pomocy doraźnej) a także dostosowanie i zróżnicowanie liczby zespołów opieki zdrowotnej, dyżurujących w dni powszednie oraz w dni wolne od pracy, w zależności od rzeczywistych, lokalnych potrzeb pacjentów.
Nocna i świąteczna opieka zdrowotna jest kontynuacją opieki podstawowej (dostępnej tylko w dni robocze). Zapewnia ona pacjentowi pakiet świadczeń podstawowych poza zwyczajowo przyjętymi godzinami roboczymi - zawsze wtedy, kiedy POZ jest niedostępna. Od 1 marca 2011 roku nie obowiązuje już rejonizacja - pacjenci mogą korzystać z opieki nocnej w wybranym przez siebie miejscu.
NIK: nocna i świąteczna opieka nie w pełni wykorzystana
Pacjenci w nagłych wypadkach korzystają przede wszystkim z usług pogotowia i SOR. W efekcie tworzy się nierównowaga: nocna i świąteczna opieka nie jest w pełni wykorzystana, a pogotowia i SOR-y przeciążone. Dzieje się tak między innymi dlatego, że nocna i świąteczna opieka zdrowotna jest źle zorganizowana wynika z raportu przygotowanego przez Najwyższą Izbę Kontroli.