Jak informuje „Dziennik Polski”, wwyniku ugody z pacjentem lub jego rodziną pieniądze wypłacałby szpital, a ich przyjęcie oznaczałoby rezygnację z drogi sądowej. Maksymalnie szpital będzie mógł wypłacić rodzinie w przypadku śmierci pacjenta 300 tys. zł, ale szanse na otrzymanie nawet takiej niewysokiej sumy są niewielkie. Składa się na nią bowiem zadośćuczynienie, którego maksymalna wysokość wynosi 100 tys. zł oraz odszkodowanie, które nie może przekroczyć 200 tys. zł. Uzyskanie górnych granic w obydwu przypadkach jest mało prawdopodobne - czytamy w gazecie.
Uszkodzenie ciała liczy się w procentach: gdy uszczerbek na zdrowiu zostanie oceniony na 100 procent, pacjent dostanie 60 tys. zł. W pozostałych przypadkach odpowiednio mniej. Gazeta porównuje te kwoty z sumami, przyznawanymi przez sądy. Odszkodowania uzyskane w sądach są wielokrotnie wyższe.
Dr Artur Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów ,,Primum Non Nocere” na ministerialnych pomysłach nie pozostawia suchej nitki. Jego zdaniem zarówno sposób obliczania wielkości cierpienia, jak i proponowane przez resort kwoty rekompensat są skandaliczne.