Pacjent chorował na przewlekłą białaczkę limfatyczną. W 2009 roku miał alarmująco niski poziom hemoglobiny. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu miał mieć przetoczoną krew. Ale po pięciu godzinach oczekiwania na transfuzję zmarł.
Żona zmarłego uważa, że lekarze zaniechali ratowania męża. - Z dokumentacji medycznej wynika, że mój mąż został przyjęty do szpitala już w stanie skrajnie ciężkim i po pięciu godzinach zmarł, nie doczekawszy się przetoczenia krwi - opowiada.
Cały artykuł www.wrocław.wyborcza.pl