W losowaniu nagród, które odbyło się 8 marca, wzięło udział zaledwie nieco ponad 50 286 losów. Na jedną osobę w kategorii nagród I i II stopnia przypada co najmniej sześć losów (jeden za wypełnienie ankiety i pięć za wykonanie wszystkich zleconych badań, a jeśli badania wykonano w ciągu 30 dni – 12 losów). Oznacza to, że przez miesiąc (od 1 lutego do 1 marca - taki zakres obejmowało losowanie z 8 marca) loteria przyniosła zaledwie 8,3 tys. przebadanych pacjentów (mogły zgłaszać się też osoby, które przebadały się przed 1 lutego, czyli zanim loteria wystartowała).

ROZPORZĄDZENIE z dnia 14 czerwca 2021 r. w sprawie programu pilotażowego "Profilaktyka 40 PLUS" >>

Czytaj także: Wystartowała loteria, która ma zachęcić do korzystania z programu "Profilaktyka 40 Plus">>

Z danych przedstawionych 8 marca podczas losowania (nagrody III stopnia) wynika, że osób, które wypełniły ankietę od 1 lutego do 1 marca może być około 60 tys. (114 tys. losów minus losy osób, które przeszły badania). Także ta liczba nie rzuca na kolana. Są to osoby, które wypełniły ankietę - nie ma gwarancji, że się przebadają. 

Trudno mówić o sukcesie loterii, zważywszy, że Profilaktyka 40 Plus to ogólnopolski program, do którego zakwalifikowano 20 mln osób. W styczniu minister zdrowia Adam Niedzielski informował, że od 1 lipca 2021 r. przebadało się 1,5 mln osób, a ponad 300 tys. skierowań jest w realizacji. To wciąż niewiele - program kilka razy przedłużano właśnie ze względu na niską frekwencję (obecna data to koniec 2023 r. ). 

Czytaj w LEX: Profilaktyka 40 plus – warunki udziału świadczeniodawcy i zasady finansowania >>>

 

Przyczyny niepowodzenia programu Profilaktyka 40 Plus

Jak widać z tych danych, loteria póki co nie stała się remedium na problem, z którym organizatorzy programu, czyli Ministerstwo Zdrowia, boryka się od początku. „Gazeta Wyborcza” na początku lutego podała, że koszt loterii to 5,5 mln zł (w tym pula nagród o wartości 3,5 mln zł), a z ogłoszenia wynika, że loteria będzie reklamowana tylko w mediach regionalnych i regionalnych serwisach internetowych. Nie miała więc ogólnopolskiej reklamy. Być może jest to jedna z przyczyn, dla których loteria nie zachęciła póki znaczącej liczby uczestników do udziału w Programie Profilaktyka 40 Plus. Po prostu mało kto o loterii wie.

Prosta odpowiedź, która może się nasunąć to, że Polacy nie chcą się badać? Czy jednak na pewno nie chcą? 

Na mapie dostępnych miejsc, w których można zrealizować badania profilaktyczne, rzucają się w oczy białe plamy. Na przykład w całym powiecie drawskim (zachodniopomorskie) nie ma ani jednego punktu, w którym zlecone (po wypełnieniu ankiety) badania można zrealizować (tymczasem według danych GUS z 2017 r. powiat ten zamieszkuje go ponad 57 tys. osób).

Sprawdź w LEX: Czy badania wykonane w ramach różnych programów mogą być rozliczone jednocześnie, jeśli są realizowane na rzecz tego samego świadczeniobiorcy? >>>

 

Program jest, ale nie jest dostępny i loteria tu nie pomoże

- Mieszkańcy małych miejscowości mają problem z dostępem do opieki zdrowotnej – mówi Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej.  – Mapa programu Profilaktyka 40 Plus na pierwszy rzut oka jest usiana punktami, w których można zrealizować badanie. Gdy jednak ją powiększyć i skupić się na poszczególnych regionach, widać poziom niedostępności.  Pochodzę z niedużego miasteczka na Warmii, z Morąga. W liczącej 15 tys. mieszkańców miejscowości nikt nie może zrobić badań w ramach programu Profilaktyka 40 Plus, bo nie ma gdzie – zaznacza.  

WZORY DOKUMENTÓW:

 

- Wykluczenia osób z małych miejscowości dotyczą wszystkich dziedzin profilaktyki zdrowotnej, medycyny i dostępu do leczenia – dodaje.

Żadnego punktu nie ma liczącym blisko 45 tys. mieszkańców Wodzisławiu Śląskim (miasto powiatowe, woj. śląskie), 18 tys. mieszkańców Złotowie (woj. wielkopolskie), w liczącym blisko 8 tys. mieszkańców Lidzbarku (woj. warmińsko-mazurskie), Makowie Mazowieckim liczącym ponad 10 tys. mieszkańców (woj. mazowieckie), Gogolinie (woj. opolskie; 7 tys. mieszkańców), Głubczycach (woj. opolskie – 12,5 tys. mieszkańców).

To wciąż nie najmniejsze miejscowości, w których można jeszcze liczyć na transport publiczny, do większego miasta. Co z mieszkańcami wsi przez które nie przejeżdża żaden PKS?

- Ludzie się nie diagnozują, nie leczą, bo nie mają gdzie i nie mają czym dojechać  - mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Jeśli dzwonimy po karetkę, to jedzie ona do reanimacji, bo pacjenci pozbawieni dostępu do opieki medycznej, są po prostu zaniedbani – podkreśla.  Dodaje, że jego gmina wybudowała nową przychodnię, ale od kilku miesięcy szuka gospodarza, który mógłby ją prowadzić.