Przykładem jest szpital w Będzinie, z której odeszło czterech lekarzy. Chętnych na ich stanowiska nie ma.
– W podobnej sytuacji jest wiele szpitali w Polsce – mówi dr Maciej Hamankiewicz, który pracę w tej placówce godzi z funkcją prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej i który musiał się dopisać do grafika dyżurów z powodu braku kadry.
Niektóre szpitale muszą zamykać oddziały z powodu braku pracowników. W roku 2016 na trzy miesiące musiał zostać zamknięty oddział internistyczny szpitala w Dąbrowie Górniczej.
Problem zwiększyła także ustawa o sieci szpitali. Część medyków o specjalizacji podstawowej takiej jak interna, chirurgia ogólna czy pediatria, rozpoczęła specjalizacje szczegółowe w obawie, że ich szpital nie trafi do sieci ze względu na brak oddziałów specjalistycznych, a oni stracą miejsce pracy.
Cały artykuł: www.rp.pl
[-DOKUMENT_HTML-]