Spotkanie zorganizowano w ramach XVII Warszawskich Warsztatów Kardiologii Interwencyjnej, które odbywają się w dniach 17-19 kwietnia.
Lekarze przypomnieli, że w ostatnim czasie pojawiają się głosy – m.in. w mediach - iż kardiologia interwencyjna jest w naszym kraju zbyt wysoko dofinansowana w porównaniu z innymi dziedzinami medycyny. „Tymczasem, myśmy też przestali leczyć naszych pacjentów optymalnie” – ocenił prof. Robert J. Gil, kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej CSK MSW.
Jego zdaniem, problem polega nie na tym, że w Polsce ogólnie za mało pieniędzy przeznacza się na ochronę zdrowia. „Rozumiem, że każda specjalizacja chce wdrażać nowe technologie i chce swoich pacjentów leczyć nowocześnie. Ale +kołdra+ jest ogólnie przykrótka i dlatego nie starcza jej dla wszystkich” - powiedział specjalista. Zaznaczył, że jeśli chcąc zadowolić inne dziedziny medycyny zabierze się finansowanie kardiologii interwencyjnej to dojdzie do zniszczenia „jedynej wizytówki polskiej medycyny” w Europie i na świecie.
Według prof. Adama Witkowskiego z Instytutu Kardiologii w Aninie, międzynarodowe analizy wskazują, że interwencyjne leczenie ostrych zespołów wieńcowych, tj. zawału serca, jest w naszym kraju jednym z najtańszych w Europie.
Prof. Witkowski przypomniał, że jeszcze 10 lat temu Polska była „pustynią” jeśli chodzi o inwazyjne leczenie ostrych zespołów wieńcowych. Dzisiaj mamy gęstą sieć ośrodków kardiologii interwencyjnej – w całym kraju jest ich 147, z czego 130 dyżuruje siedem dni w tygodniu przez 24 godziny. Odległość od nich wynosi 30-50 km.
Metody kardiologii interwencyjnej są najskuteczniejszym sposobem leczenia ostrego zawału serca. Eksperci zaznaczyli, że odsetek śmiertelności u pacjentów z zawałem leczonych interwencyjnie wynosi 3-4 proc., podczas gdy u leczonych zachowawczo – 15 proc.
„My naprawdę ratujemy życie” – powiedział prof. Gil.
Zwrócił uwagę, że po transformacji ustrojowej kardiologia interwencyjna została w naszym kraju zbudowana niemal od zera przez entuzjastów. „Gdy zaczynaliśmy, średni pobyt pacjenta z ostrym zespołem wieńcowych w szpitalu przekraczał dwa tygodnie, dzisiaj jest krótszy niż cztery dni” – powiedział kardiolog.
Dodał, że pod względem leczenia ostrej fazy zawału serca zajmujemy dziś w Europie drugie lub trzecie miejsce.
Specjaliści zgodzili się, że kardiologia interwencyjna w Polsce również odczuwa niedostateczne finansowanie opieki medycznej. „Mimo iż nakłady na nią są większe niż na inne specjalizacje zaczynamy odstawać od standardów europejskich i światowych pod względem wdrażania najnowszych osiągnięć medycyny – powiedział prof. Witkowski. - W związku z tym kardiologia interwencyjna przestaje zapewniać pacjentom odpowiednie, nowoczesne i bardziej bezpieczne leczenie. Dotyczy to przede wszystkim chorych z zawałem serca”.
Ekspert zwrócił uwagę, że ciągle brak refundacji nowoczesnych leków przeciwpłytkowych (tikagrelor i prasugrel), które obniżają śmiertelność pacjentów po zawale w porównaniu do standardowego leku. Nie refundowany jest też dożylny lek przeciwzakrzepowy biwalirudyna, który poprawia rokowanie pacjentów z najpoważniejszą postacią zawału (tzw. STEMI).
Stosowanie tych leków jest rekomendowane przez polskie oraz światowe towarzystwa kardiologiczne. Uzyskały one również pozytywną ocenę Agencji Oceny Technologii Medycznych (AOTM), podkreślali eksperci. Leki te są w aptekach, ale są bardzo drogie (250-300 zł za opakowanie leku na miesiąc) i w praktyce niewielu chorych je kupuje.
Inny problem stanowi niedostateczne finansowanie nowych metod kardiologii interwencyjnej. Zabiegi przezcewnikowego (tj. małoinwazyjnego) wszczepiania zastawki aortalnej u starszych pacjentów, którzy nie mogą przejść klasycznej operacji, są wykonywane około cztery razy za rzadko. Kardiolodzy czekają też na decyzję o refundacji takich zabiegów, jak: przezskórna redukcja niedomykalności zastawki mitralnej u chorych z niewydolnością serca, zamykanie uszka lewego przedsionka u pacjentów z migotaniem przedsionków, którzy nie mogą przyjmować leków przeciwkrzepliwych oraz przezskórna denerwacja nerek u osób z opornym na leki nadciśnieniem tętniczym. Chorzy z tą postacią nadciśnienia są 2-3 razy bardziej narażeni na udary mózgu i zgon. (PAP)
jjj/ ula/