Prof. Tomasz Grodzicki, szef katedry chorób wewnętrznych i gerontologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie uważa, że zbyt dużo chorych w naszym kraju jest hospitalizowanych, co znacznie zwiększa opłaty za leczenie. Aż 65-70 proc. kosztów generuje pobyt chorych w szpitalu.
Polska znalazła się na pierwszym miejscu wśród 30 krajów OECD pod względem liczby hospitalizacji z powodu niewydolności serca. Wyprzedziliśmy nawet Stany Zjednoczone, Niemcy i Austrię. Mamy dwukrotnie większą hospitalizację niż wynosi średnia dla OECD.
Nie ma tylko pewności czy polskie dane są rzetelne. Prof. Grodzicki przyznaje, że jeśli tylko jest to możliwe do karty chorego wpisuje się te schorzenia i procedury, które są lepiej wyceniane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. A do lepiej wycenianych należy właśnie leczenie niewydolności serca.
Chorzy z niewydolnością serca zwykle cierpią również na inne schorzenia, takie jak cukrzyca, niewydolność nerek i przewlekła obturacyjna choroba płuc (POCHP), a także nadciśnienie tętnicze i migotanie przedsionków. Wielu z nich jest po zawale serca lub udarze mózgu. 83 proc. chorych to emeryci (średnia wieku przekracza 68 lat). Jeśli zatem bezpośrednim powodem przyjęcia do szpitala było np. zapalenie płuc, które jest najmniej płatne, do statystyki szpitalnej łatwo wpisać u takich pacjentów niewydolność serca.
„Nie zmienia to faktu, że w naszym kraju chorzy z niewydolnością serca zbyt często przebywają w szpitalu” – twierdzi Grodzicki. Co drugi z nich jest hospitalizowany przynajmniej raz w roku, co trzeci dwa razy, a co dziesiąty – trzy razy. Średni roczny koszt pobytu takiego chorego w szpitalu przekracza 7 tys. zł. Jest on prawie 15 razy większy niż koszty opieki ambulatoryjnej i wizyt lekarskich, które łącznie nie przekraczają 450 zł rocznie.
Prof. Grodzicka uważa, że trzeba zmienić system opieki nad chorymi z niewydolnością serca, by można było lepiej ich leczyć ambulatoryjnie. O tym, że taka opieka jest niewystarczająca świadczy to, że co czwarty chory musi być ponownie przyjęty do szpitala w ciągu 90 dni, a co dziesiąty jest powtórnie hospitalizowany w okresie zaledwie miesiąca.
Chorzy z niewydolnością serca średnio aż 10 razy w roku odwiedzają specjalistę lub lekarza rodzinnego. Większość z nich zażywa co najmniej 12 tabletek dziennie. Jeśli są one dobrze dobrane mogą opóźnić rozwój choroby i zmniejszyć liczbę powikłań.
W Polsce na niewydolność serca cierpi około 1 mln osób, spośród których każdego roku umiera 60 tys. Śmiertelność tej choroby jest większa niż wielu nowotworów, np. raka piersi. Jakość życia chorych jest podobna jak u pacjentów z przewlekłą niewydolnością nerek poddawanych trzy razy w tygodniu dializoterapii oraz gorsza niż osób chorych na depresję i wirusowe zapalenie wątroby.
Prof. Krzysztof J. Flipiak z katedry i kliniki kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ostrzega, że za 20 lat liczba chorych na niewydolność serca zwiększy się o 25 proc., czyli o 250 tys. Koszty leczenia wzrosną dwukrotnie.